Stocznie idą na dno

Katarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2008-10-01 00:00

Nie będzie zgody Brukseli na restrukturyzację i pomoc dla polskich stoczni. Alternatywą jest upadłość.

Urzędnicy unijni dają czerwone światło na stoczniową pomoc. Inwestorzy są zaskoczeni decyzją.

Nie będzie zgody Brukseli na restrukturyzację i pomoc dla polskich stoczni. Alternatywą jest upadłość.

Unijna komisarz do spraw konkurencji, Neelie Kroes zapowiedziała, że będzie rekomendowała Komisji Europejskiej (KE) podjęcie negatywnej decyzji w sprawie polskich stoczni. Taką informację przekazał wczoraj Asger Petersen, były urzędnik KE, obecnie doradzający polskiemu rządowi. Wczoraj zespół z Aleksandrem Gradem, ministrem skarbu uczestniczył w spotkaniach z urzędnikami Brukseli. Po spotkaniu z unijną komisarz, Aleksanser Grad powiedział PAP, że stoczniom potrzebna jest dobra wola, a tej urzędnicy komisji nie wykazali.

To koniec

Szok i smutek — tak na wieści z Bruskeli zareagowali stoczniowcy i potencjalni inwestorzy — ISD Polska i Mostostal Chojnice. Choć o tym, że decyzja może być negatywna mówiono od lat, to najczęściej w komentarzach pojawiało się pytanie — dlaczego?

— Nie wiemy z czego miałaby wynikać negatywna rekomendacja. Przecież nasze programy nie postawały bez konsultacji z Brukselą. Uwagi unijnych ekspertów były przecież uwzględniane. Będziemy domagać się merytorycznego uzasadnienia — mówi Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska, który chciał wejść do Stoczni Gdynia i jest inwestorem Stoczni Gdańsk.

Inwestor ma nadzieję, że negatywna rekomendacja nie będzie równoznaczna z negatywną decyzją Komisji Europejskiej w sprawie uzdrowienia polskich stoczni.

Solą w oku Brukseli jest plan dalszej pomocy państwa dla sektora.

— Na razie nie znamy powodów, dla których KE miałaby nie zaakceptować programów restrukturyzacyjnych. Podobno poszło o zbyt wysoką pomoc publiczną — mówi Zbigniew Urbaniec, jeden z negocjatorów Mostostalu Chojnice, który wspólnie z norweskim Ulstein Verft chciał zostać inwestorem Stoczni Szczecińskiej Nowa (SSN).

Za drogo

Aby prywatyzacja SSN była możliwa, skarb musiałby przekazać spółce 400 mln zł na pokrycie strat z nierentownych kontraktów. Gdynia z Gdańskiem miały otrzymać 835 mln zł, ale trzeba dodać że gdyńska spółka otrzymała niedawno 515 mln zł w gotówce oraz akcjach PKO BP i Polic (które przekazała Agencji Rozwoju Przemysłu za długi). W sumie dotychczasowa pomoc dla sektora jest szacowana nominalnie na 12 mld zł. Jeśli Bruksela odrzuci stoczniową restrukturyzację, sporą część tej pomocy firmy będą musiały zwrócić. To oznacza bankructwo.

Wsparcie państwa dla stoczni rozpoczęło się w 2002 r. Szczecińska Porta Holding popadła w tarapaty i potrzebowała pomocy od skarbu. Rząd Leszka Millera uznał, że stoczniom pomoże, ale za cenę renacjonalizacji. Póki Komisja Europejska nie zażądała prywatyzacji, żaden rząd się do niej nie kwapił. Stocznie pomoc zmarnowały i teraz czekają na ostateczny wyrok z Brukseli.

okiem zwiĄzkowca

Dariusz Adamski

szef Solidarności Stoczni Gdynia

Od renacjonalizacji

do bankructwa

Chwała wszystkim polskim rządom od 2001 r. Dziękujemy im za renacjonalizację sektora i pomaganie w restrukturyzacji, której opłakane skutki właśnie obserwujemy. I dziękujemy premierowi Tuskowi, który — kiedy ważą się losy sektora — pojechał na urlop.