Hossa osiągnęła dopiero półmetek — mówił 19 lutego w „PB” dr Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI. Dzień później rynki zaczęły odczuwać pierwsze objawy koronawirusa i nie minął miesiąc, a S&P500 znalazł się w dołku po spadku o 34 proc. Później było jak u Hitchcocka, bo po trzęsieniu ziemi napięcie na rynkach akcji zaczęło narastać. Indeks amerykańskich blue chipów z niewielką, bo niewielką, ale jednak nawiązką odrobił już straty z krachu i znalazł się na rozdrożu, uważa Tomasz Bursa.

— Jesteśmy w ciekawym momencie na selekcję. Ewentualną korektę, której powodem byłyby obawy o jakaś formę lockdownu, warto wykorzystać do zakupów. Zasięg spadków nie będzie jednak większy niż 10 proc. — uważa Tomasz Bursa, który zaznacza, że towarzystwo strategiczne stawia na akcje, a tylko część portfela radzi wypełnić obligacjami korporacyjnymi.
Waga wydarzeń
Zdaniem eksperta większość uczestników rynku przyjęła krótkoterminową perspektywę, skupiając się na wyłapywaniu sygnałów odbicia w gospodarce i szukaniu cyklu w tym, co się wydarzyło.
— Tymczasem bardziej trzeba się zastanowić nad strategicznymi przemianami. Historycznie pandemie wyznaczały bowiem ważny społeczno-ekonomicznie zwrot. Kilka zaobserwowanych już wcześniej supertrendów przyspiesza, inne na naszych oczach się tworzą. Ważne, by inwestycyjnie tego nie przegapić — mówi Tomasz Bursa.
Te supertrendy to technologia 5G, internet rzeczy, chmura obliczeniowa, zielona energia i ochrona zdrowia.
— Przy okazji prezentacji nowego modelu iPhone’a pojawiły się wątpliwości, czy da się wykorzystać pełnię jego możliwości przy obecnej infrastrukturze. To pokazuje, jak ważna jest technologia 5G. Dlatego trochę jestem zdziwiony słabością notowań spółek telekomunikacyjnych, które tak jak są ważnymi dostawcami sygnału, tak również są ważnymi dostawcami infrastruktury. Gdyby dziś spółki zdecydowały się na podniesienie cen np. o 10 proc., to nikt by pewnie nie protestował. Akcje z tej branży są niedocenione, co widać po cenie w wezwania na Play, która zawierała dużą premię do rynkowej — mówi Tomasz Bursa.
W rozpoczętym 19 października wezwaniu na akcje Playa francuski lliad zaproponował 39 zł za akcję — to o prawie połowę więcej, niż wynosił kurs przed publikacją komunikatu. O 39 proc. pod koniec września wzrósł natomiast kurs PGE po tym, jaki rząd podpisał z górniczymi związkami zawodowymi plan zamykania kopalń do 2049 r. Rok później energetyczny koncern chce być neutralny klimatycznie, wynika ze strategii opublikowanej 19 października. Podobne deklaracje płyną z zagranicy, a w zielone grać zamierzają m.in. takie koncerny paliwowe, jak BP, Royal Dutch czy Total.
— Te spółki są oczywiście duże i trudno im się będzie w pełni przestawić biznes w ciągu dekady, ale łatwo im pozyskać pieniądze na transformację, dzięki czemu stosunkowo szybko zbudują filar odnawialnej energii. Te ruchy pokazują jednocześnie, że energia węglowo-paliwowa w najlepszym wypadku będzie w stagnacji, a zapotrzebowanie na energię ogółem będzie rosło. Tyle że jej źródłem w coraz większym stopniu będą słońce, wiatr i woda. Tymczasem na rynkach jest bardzo mało spółek, które są wykonawcami infrastruktury dla zielonej energii, a popyt ze strony dużych koncernów jest ogromny. Co więcej, gdyby któryś globalny dostawca ETF, pasywnych funduszy, przestawił wajchę sprzedażową na czystą energię, to płynęłyby do niego miliardy aktywów i szybko okazałoby się, że nie ma w co inwestować — mówi Tomasz Bursa.
Jego faworytem jest też sektor ochrony zdrowia, przy czym w większym stopniu nawet producenci sprzętu niż leków.
— Pandemia pokazała, że globalnie jest problem ze służbą zdrowia, a wiele rzeczy nie działa tak, jak powinno. Należy się spodziewać dużych inwestycji publicznych, na które będzie przyzwolenie społeczne — mówi wiceprezes OPTI TFI, który do listy preferowanych sektorów dodaje także spółki surowcowe (głównie segment metali przemysłowych), ze względu na ryzyko inflacyjne oraz rozwój elektromobilności.
Na przekór notowaniom
Tomasz Bursa nie skreśla banków, choć chodzi raczej o perspektywę krótkoterminową.
— Strategicznie uważam, że to słaby sektor, ale jeśli pojawią się pozytywne zaskoczenia, to odbicie notowań będzie dynamiczne. Kursy banków mocno spadły, inwestorzy są zniechęceni, a to często oznacza punkt zwrotny. Stopy procentowe już raczej nie spadną niżej, wyniki finansowe w tym straconym już roku będą dociążone rezerwami na ryzyko kredytowe, co może skutkować tym, że 2021 r. nie będzie taki zły. W Europie trwa dyskusja, czy banki nie są przekapitalizowane. Wydaje się, że rzeczywiście są, biorąc pod uwagę perspektywy wzrostu akcji kredytowej. Być może następstwem będzie zmniejszenie restrykcji dywidendowych i poluzowanie wag ryzyka. To pozwoliłoby uwolnić kapitały i przełożyłoby się na stopy dywidendy w wysokości 6-8 proc. Inwestorom trudno byłoby przejść obok tego obojętnie, szczególnie w otoczeniu zerowych stóp procentowych — mówi wiceprezes OPTI TFI.
Od początku roku europejski indeks branżowy Stoxx Banks spadł o 48 proc., a polski WIG-Banki o 48 proc. Przegranych z powodu pandemii jest więcej, w szczególności chodzi o branżę turystycznąi rozrywkową, w których — zdaniem Tomasza Bursy — powracanie do normalności potrwa dłużej, tyle że problemem jest to, że wkrótce w wielu firmach może zabraknąć pieniędzy.
— Na przykład w branży turystycznej kluczowy jest efekt skali: samolot musi być zapełniony, muszą też być klienci biznesowi, by firmy mogły zarabiać. To drastycznie się zmieniło, wskutek czego pewne biznesy — nawet te do niedawna bardzo dobre — znikną albo się skurczą — nie ma wątpliwości Tomasz Bursa.
Powrót rozważań…
Dla wielu takich firm gwoździem do trumny będzie druga odsłona lockdownów, które w lżejszej lub cięższej postaci wprowadza się w kolejnych krajach. Decyzje rządów każą wątpić w odbicie gospodarek w kształcie litery V.
— Tak nie będzie. W najlepszym wypadku będzie to coś na kształt rozchwianego, odwróconego pierwiastka, co w najlepszym wypadku oznacza trend boczny w gospodarce w kolejnych trzech-czterech kwartałach. Powrót do wyjściowej aktywności gospodarczej sprzed pandemii nastąpi dopiero w 2022 r., więc de facto stracimy dwa lata. Kiedy to odrobimy? Być może zajmie to nawet całą dekadę, by wrócić na przedcovidową ścieżkę aktywności gospodarczej — spekuluje Tomasz Bursa.
Dla rynku akcji oznaczać to będzie nastanie czasu refleksji po silnych zwyżkach.
— Przez ostatnie pół roku inwestorzy nauczyli się, że dla jednych spółek pandemia to dramat, ale dla innych szansa. Mamy więc do czynienia ze spolaryzowanym kryzysem, co daje nadzieję na to, że powtórki z dołka na giełdach nie będzie — uważa ekspert.
Do krótkoterminowych czynników ryzyka dla akcji Tomasz Bursa dodaje niepewność co do rozstrzygnięcia wyborów w USA, a dla obligacji (długoterminowo) — presję inflacyjną.
— Fed zapewnił, że będzie akceptował podwyższoną inflacje. Takie podejście w latach 60-70 XX w. wykreowało inflację w wysokości 4-5 proc. Dla rynku obligacji to może być nie lada problem — uważa wiceprezes OPTI TFI.
…i klientów do TFI
Tymczasem pieniądze w Polsce płyną głównie właśnie do funduszy dłużnych. We wrześniu napłynęło do nich 2,3 mld zł netto. Tomasz Bursa dostrzega jednak stopniowy wzrost zainteresowania bardziej ryzykowną ofertą funduszy, wynikającą z tego, że tzw. bezpieczne stopy zwrotu nie przekraczają 1 proc.
— Widzę akceptację rozwiązań akcyjnych i tych skupionych na obligacji korporacyjnych. Tak naprawdę inwestorzy nie mają innego wyjścia, jeśli chcą chronić majątek przed inflacja — mówi Tomasz Bursa.