Rozprzestrzenia się wirus spekulacji

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2020-10-14 22:00

Notowania Allegro to przejaw choroby trapiącej świat. Sprawia ona, że kosmiczne wyceny spółek technologicznych są racjonalizowane. Nadal więc będą ciągnąć indeksy w górę, choć już nie same

Z tego artykułu dowiesz się:

- dlaczego hossa nie jest już tylko hossą spółek technologicznych, 

- co stanie się po wyborach w USA, 

- jak traktować akcje Allegro, 

- co w gospodarce na trwałe zmieni pandemia i które spółki na tym skorzystają, a które stracą, 

- dlaczego rodzimy rynek akcji ma dwie odsłony.

 

Dezaktualizuje się obraz globalnej hossy jako hossy kilku gigantów technologicznych i ewentualnie kilku mniejszych firm o podobnym profilu, jak np. Zoom — tak uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI. Jego zdaniem było to widać podczas wrześniowej korekty na amerykańskich giełdach, którą spowodowała właśnie przecena technologicznych gigantów, najwięcej ważących w głównych indeksach. Skupiające małe i średnie amerykańskie spółki indeksy Russell 2000 i S&P400 nie spadły tak mocno jak S&P500 czy Nasdaq Composite, a do tego pokonały już swoje wrześniowe szczyty, co dwóm ostatnim indeksom jeszcze się nie udało. Według Jarosława Niedzielewskiego to istotny szczegół, mimo że indeksy amerykańskich małych i średnich spółek wciąż są poniżej poziomów sprzed pandemii.

PODPAŁKI NIE BRAKUJE:
PODPAŁKI NIE BRAKUJE:
Niskie stopy procentowe i programy fiskalne, które są i cały czas będą w Europie i Stanach Zjednoczonych, to tylko dolewanie oliwy do ognia. Także wydaje się, że spekulacyjna hossa będzie się tylko nakręcać — mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
WM

— Russell 2000 i S&P400 są bardziej zdywersyfikowane branżowo od głównych indeksów. Są tam spółki technologiczne, ale też z wielu innych sektorów. Widać więc, że hossa zaczęła się demokratyzować i rozprzestrzeniać na inne branże niż technologiczna — komentuje Jarosław Niedzielewski.

Przyznaje jednak, że na razie trudno ocenić, czy jest to zmiana wynikająca z fundamentalnej poprawy perspektyw spółek, czy też ostatni etap hossy, gdy inwestorzy kupują już wszystko jak leci.

— Ta zmiana trwa dopiero 2-3 tygodnie — podkreśla dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.

Odrzuca przy tym teorię o rotacji kapitału ze spółek technologicznych do innych branż.

— Gdy spółki technologiczne zaczynają się zachowywać gorzej, a inne lepiej, zawsze pojawiają się głosy o rotacji kapitału i przerzucaniu go z wysoko wycenianego sektora technologicznego do innych. Ale takie sesje jak ta z poniedziałku 12 października 2020 r. i parę innych nakazują raczej nie przywiązywać się do takiego sposobu rozumowania. Nasdaq Composite bardzo szybko odrobił straty. Inwestorzy specjalnie nie chcą odchodzić od branży technologicznej i moim zdaniem liderem tej hossy mimo wszystko wciąż będą spółki technologiczne. Ponieważ jednak w gospodarce nie ma prawdziwej recesji, inne sektory też powinny się odbudowywać — uważa Jarosław Niedzielewski.

Nasz rozmówca podkreśla przy tym, że podstawowym założeniem jest dla niego brak kolejnego lockdownu mimo jesiennej fali zachorowań na COVID-19. Jeśli jednak do niego dojdzie, wszystkie firmy ucierpią, w szczególności zaliczane do tzw. starej ekonomii.

Racjonalizacja absurdu

Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych — ktokolwiek je wygra — przyjęty zostanie drugi program stymulacyjny, który wpompuje w tamtejszą gospodarkę kolejne biliony dolarów. To zaś znów wspomoże gospodarkę i dzięki tym pieniądzom Wall Street ponownie będzie szła w górę. Nasz rozmówca odrzuca przy tym tezę, że zwycięstwo prowadzącego obecnie w sondażach Joego Bidena w wyborach prezydenckich i demokratów w odbywających się równolegle wyborach do Kongresu byłoby czymś negatywnym dla rynku akcji. Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego wiele zapowiedzi o charakterze podatkowym czy antymonopolowym może zostać zapominanych po wyborach. Specjalista przypomina, że 2-3 lata temu przesłanie Donalda Trumpa dla spółek technologicznych, zwłaszcza Facebooka i Twittera, też nie było pozytywne.

— Sektor technologiczny rośnie najszybciej, coraz bardziej wpływając na nasze życie, i z tego powodu jest na świeczniku. Dlatego najłatwiej się do niego przyczepić. Ale czepiał się Donald Trump i nic negatywnego dla akcjonariuszy tych spółek z tego nie wynikło. Teraz czepia się Joe Biden i demokraci — i też pewnie nic z tego nie wyniknie. Trend jest trendem, a pandemia go jedynie przyspieszyła. Jak się okazało, to ta branża na niej najbardziej zyskuje. Z tej perspektywy nic się nie zmienia. Jesienna fala zachorowań daje początek kolejnej fali zwyżek wszelkiego rodzaju spółek technologiczno-internetowych, które przenoszą rzeczywistość realną do wirtualnej. U nas przykładem tego jest Allegro, warte już prawie 80 mld zł, a w ciągu trzeciego dnia notowań podwajające nawet wycenę z oferty publicznej. To niebywałe i szokujące, ale gdyby Allegro nie robiło tego, co robi, albo debiutowało w innym momencie, do czegoś takiego by nie doszło — komentuje Jarosław Niedzielewski.

Jego zdaniem w tym kontekście Allegro należy traktować jak amerykańskiego Amazona, niemieckie Zalando czy wiele innych, których wyceny coraz trudniej racjonalnie uzasadnić.

— Ze względu na pandemię nazywam to wirusem spekulacji. Ten wirus jest i rozprzestrzenia się, co objawia m.in. tym, że wyceny są coraz wyższe, ale są jednocześnie racjonalizowane,tak jak racjonalizowane były podczas szczytu hossy internetowej na przełomie XX i XXI w. Problem w tym, że 90 proc. spółek, które były bohaterami tamtej bańki spekulacyjnej, po jej pęknięciu zbankrutowało lub znacznie straciło na wartości — przypomina Jarosław Niedzielewski.

Zwraca jednak uwagę, że tak jak wtedy mówiło się o nowej ekonomii, tak obecnie mówi się o ekonomii postcovidowej. I nie można tego zupełnie odrzucać. Internet bowiem przetrwał i ma się lepiej niż ktokolwiek przypuszczał w czasach bańki internetowej. Podobnie zmiany zajdą w wyniku pandemii.

— Już to widzimy. Coraz mniej osób chce latać służbowo, nawet jeśli może. Firmy nie wysyłają pracowników w dalekie podróże, tylko wykorzystują to, o czym jeszcze niedawno sądzono, że nie do końca sprawdzi się w kontaktach międzyludzkich. Tymczasem okazało się, że z różnymi wideokonferencjami można funkcjonować równie dobrze jak ze spotkaniami twarzą w twarz. Także linie lotnicze czy hotele nastawione na konferencje biznesowe mogą ucierpieć na dobre, nawet jeśli pandemia przeminie. Ale przychody z takich usług jak Zoom czy Microsoft Teams będą jeszcze wyższe. To się nie zmieni. Zmienią się zapewne wyceny. Bo jak dzisiaj wycenić Zooma? Biznes tej spółki tak szybko rośnie z kwartału na kwartał, że nie da się powiedzieć, jaka wycenajest właściwa. Stąd rodzi się spekulacja — tłumaczy dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.

Przywołując jeszcze raz przykład bańki internetowej sprzed dwóch dekad, twierdzi, że taka spekulacja może potrwać dłużej, niż się wszystkim wydaje.

— Licząc od jednego z lokalnych dołków, przez 1999 r. do szczytu w marcu 2000 r., Nasdaq Composite wzrósł w ciągu kilkunastu miesięcy o 100 proc. Po fakcie można było powiedzieć, że to była bańka. Ale w każdym z tych 15 miesięcy można było coś takiego powiedzieć i później nie uczestniczyć w kolejnych dziesiątkach procent wzrostu. I dzisiaj jest podobna sytuacja. Dlatego uważam, że ta spekulacja może jeszcze potrwać i może się nawet nakręcać — mówi Jarosław Niedzielewski.

Dwie odsłony rynku

Jarosław Niedzielewski dodaje, że wzrostowi wycen amerykańskich spółek towarzyszą też pewne, niespotykane w czasach typowej zapaści gospodarczej, zmiany fundamentalne. Już teraz widać bowiem za oceanem wzrost cen używanych samochodów czy domów na przedmieściach wielkich miast. To oznacza, że Amerykanie generalnie mają pieniądze i nie boją się ich wydawać. Jeśli nie liczyć branż urzędowo zamkniętych, nie stracili pracy albo dość szybko ją odzyskują.

— W typowej recesji mielibyśmy bessę na rynku akcji. Indeksy byłyby o 40-50 proc. niżej. Indeksy na całym świecie zachowywałyby się tak jak polski sektor finansowy — PKO BP czy PZU, które jak spadły, tak się nie podnoszą. Gdybyśmy mieli normalną recesję, wszystko wyglądałoby w ten sposób. Ale tak nie wygląda — podkreśla dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.

Główne polskie indeksy na tle świata wyglądają jednak nader mizernie. Jarosław Niedzielewski radzi spojrzeć na warszawską giełdę z innej perspektywy.

— Mamy dwie odsłony naszego rynku. Jedna to WIG20 z sektorem finansowym, paliwowym i energetyką. Druga to parę blue chipów, jak Dino i CD Projekt oraz mniejsze spółki. Nie mamy Facebooka, ale mamy Mercatora, który robi gumowe rękawiczki, i Biomed, który pracuje nad lekiem na COVID-19. Są to spółki, które bardzo urosły — aż za bardzo. One są naszym Nasdaqiem. Plus jeszcze Allegro, które pozwoliło zarobić 100 proc. od IPO. Ci, którzy inwestowali w te spółki, bardzo dużo zarobili. Notowania Mercatora wzrosły od początku roku o ponad 6700 proc., a jego kapitalizacja jest wyższa od wartości rynkowej Lotosu czy mBanku — mówi Jarosław Niedzielewski.