TIM zapowiada recesję

Magdalena Graniszewska
opublikowano: 2008-07-24 12:10

To się nazywa pesymizm. TIM nie tylko pokazał kiepskie wyniki, ale jeszcze zapowiedział ciężkie czasy. Trudno się dziwić, że kurs jest najniżej od początków 2006 r.

Kwartalne wyniki wrocławskiego dystrybutora elektrotechniki nie wypadły spektakularnie. W okresie kwiecień-czerwiec przychody spadły o 6 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem, do 112 mln zł. Gorzej było z zyskami. Wynik operacyjny pogorszył się 42 proc., do 7,36 mln zł, a wynik netto – aż o 53 proc., do 5,25 mln zł.

- Osiągnięte zyski okazały się niższe nawet od naszych prognoz, które uznaliśmy za pesymistyczne – ocenił we wczorajszym komentarzu Michał Sztabler, analityk DM PKO BP.

Krzysztof Folta, prezes TIM-u, podkreśla jednak, że drugi kwartał ubiegłego roku wypadł po prostu nadzwyczaj dobrze. I należy to mieć na uwadze przy wszelkich porównaniach.
- W minionym kwartale na naszych wynikach negatywnie zaważyły dwa czynniki. Po pierwsze - wstrzymanie inwestycji w energetyce i przemyśle, a po drugie – wojna cenowa na rynku, która obniża marże – wyjaśnia Krzysztof Folta.

Dlatego prezes postanowił obniżyć tegoroczne prognozy finansowe, przyznając, że w obecnych warunkach rynkowych były nierealne. TIM zarobi więc na czysto nie 45-50 mln zł, tylko 30 mln zł, a zysk operacyjny wyniesie 40 mln zł, zamiast 55-60 mln zł. Przychody wyniosą z kolei 500 mln zł, a nie 600-650 mln zł.

- Nie będzie lekko. To prognoza ambitna, lecz realna – twierdzi Krzysztof Folta.

Dodaje, że jego zdaniem najbliższa przyszłość dla branży wcale nie wygląda różowo. Po wojnie cenowej na rynek spadną bowiem nieuchronnie problemy z regulowaniem należności.

- Pierwszych symptomów spodziewam się na przełomie września i października, a w drugim kwartale przyszłego roku zacznie się jazda bez trzymanki i bankructwa – przewiduje Krzysztof Folta.

Zapewnia jednak, że jego firma jest już na to przygotowana. Ubezpieczyła należności i dostosowała koszty do zmienionych warunków rynkowych. Na dodatek dysponuje gotówką, której nie wydała na przejęcie rumuńskiej firmy (partnerzy nie dogadali się co do ceny).

- W czasie recesji karty rozdaje ten, kto ma gotówkę. Z tego względu fiasko rumuńskich negocjacji jest dla nas nawet korzystne – wyjaśnia Krzysztof Folta.

W czwartek kurs TIM-u rośnie o ponad 1 proc. W poniedziałek znalazł się na poziomie najniższym od I kwartału 2006 r.