Twoja siła rodzi się w przeciwnościach

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2024-12-10 20:00

Jako lider musisz docenić, że ryzyko i wyzwania są nieodłącznym składnikiem każdego zwycięstwa. Bez nich sukces byłby bez smaku, a jego wartość – znikoma.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co to jest wzrost potraumatyczny
  • o co chodzi w teoria dezintegracji pozytywnej
  • jaki jest związek między trudnościami i autorytetem Lidera
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jako lider musisz być przygotowany na każdą ewentualność. Seneka głosił, że życie nieustannie wystawia nas na próby, których nie możemy w pełni przewidzieć. Rządy Nerona, wojna, katastrofa na morzu, strata bliskich, krytyka – wszystkie te przeciwności, choć bolesne, były dla tego stoickiego filozofa drogą do wewnętrznego wzrostu. Nie chodzi o unikanie trudności, ale o wykorzystanie ich jako narzędzi do stania się lepszym przywódcą i człowiekiem.

Może teraz myślisz, że to tylko motywacyjne frazesy, jakich pełno na konferencjach. Nic bardziej mylnego. Psychologia od lat potwierdza, że kryzysy oraz bolesne doświadczenia mogą prowadzić do czegoś niezwykłego – tzw. wzrostu potraumatycznego (ang. posttraumatic growth, PTG). To nie magia ani puste slogany, ale dowiedziony proces, w którym człowiek, pokonując traumę, odkrywa nowe znaczenia w swoim życiu, głębiej rozumie siebie i otaczający go świat.

Kryzys okiem badaczy

Już trzy dekady temu Richard Tedeschi i Lawrence Calhoun opisali PTG jako naturalny mechanizm odbudowy, który pojawia się po największych wstrząsach życiowych. Porównali ten fenomen do trzęsienia ziemi – katastrofy, która burzy wszystko, co znane i stabilne. W wyniku tych zniszczeń powstaje jednak przestrzeń na nowe struktury: bardziej elastyczne, dostosowane i odporne na kolejne wstrząsy. To spontaniczny efekt mobilizacji naszych wewnętrznych zasobów – energii, siły i mądrości – by przetrwać zawieruchę i znaleźć w niej sens.

Wzrost potraumatyczny nie eliminuje bólu ani cierpienia. Przeciwnie, następuje równocześnie z objawami dystresu, który wiąże się poczuciem przytłoczenia, przeciążenia i utraty kontroli. Jest jak promień światła przedzierający się przez szczeliny w rumowisku – delikatny, lecz jednoznaczny dowód na to, że w głębi naszej psychiki tkwią zasoby odporności, o których często nie mamy pojęcia. To nie wynik intelektualnych starań, ale przejaw życiowej siły, która trwa, nawet gdy wszystko wokół wydaje się rozpadać.

Odkrycia te harmonizują z teorią dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego, wybitnego polskiego psychiatry. W jego koncepcji kryzysy i konflikty wewnętrzne nie są przeszkodami, lecz koniecznym krokiem na drodze do wyższego poziomu rozwoju osobowości. Dezintegracja uruchamia samopoznanie i kształtuje wrażliwość moralną. Ból i rozterki emocjonalne działają niczym katalizator, przyspieszając dojrzewanie duchowe. Prof. Dąbrowski przekonywał, że największy altruizm i postęp w życiu człowieka ma źródło w traumach – paradoksalnie to właśnie one stają się naszą szansą na zmianę.

Ta metamorfoza jest wyraźna i nie sposób jej przeoczyć – ma ona decydujące znaczenie w kontekście przywództwa. Seneka powiedział: „Wielkość człowieka ujawnia się jedynie wtedy, gdy zmaga się z przeciwnościami”. W świecie biznesu jest podobnie – prawdziwa siła lidera objawia się w chwilach kryzysu. Każde niepowodzenie, wymagający projekt czy utrata klienta stają się lekcjami, które hartują charakter i przygotowują na przyszłe wyzwania. Blizny nie są znakiem porażki, lecz dowodem odwagi i determinacji – świadectwem, że potrafisz stawić czoła trudnościom i wyjść z nich silniejszy. Tę odporność widzą inni, co buduje twój autorytet będący warunkiem skutecznego zarządzania i motywowania.

Kryzys po grecku

Greckie słowo „krisis” (κρίσις) ma głębokie i wieloznaczne znaczenie, które wykracza poza potoczne rozumienie tego stanu jako trudnej sytuacji. W starożytnej grece oznaczało przede wszystkim „moment decyzji”, „rozstrzygnięcie”, a także „osąd” lub „punkt zwrotny”. W kontekście medycznym, filozoficznym i społecznym termin ten wskazywał na szczytowy moment, w którym ważą się losy – chwila, która wymaga wyboru i działania.

W starożytnej medycynie przez „krisis” rozumiano decydujący moment w przebiegu choroby – punkt, w którym organizm przełamywał swoją słabość lub się poddawał. Podobnie w filozofii, zwłaszcza u Platona i Arystotelesa, pojęcie to odnosiło się do rozstrzygania sporów, formułowania sądów i podejmowania decyzji w obliczu dylematów etycznych czy logicznych.

Współczesne znaczenie słowa kryzys jako trudnej sytuacji zrodziło się z tej pierwotnej idei, że kryzys wymaga refleksji, odwagi i działania. Kryzys staje się punktem zwrotnym, który daje możliwość transformacji – zarówno dla jednostek, jak i dla społeczności. Dlatego w swoim greckim źródłosłowie kryje nadzieję: w każdej sytuacji kryzysowej ukryta jest możliwość wyboru, zmiany i odnowy.

Jakub B. Bączek, trener mentalny, zwraca uwagę, że trudności są przywilejem. Taka perspektywa zmienia sposób, w jaki postrzegamy wyzwania – to nie kara, lecz potwierdzenie naszych możliwości, umiejętności i sprawstwa. Nieprzypadkowo ktoś zostaje powołany do piłkarskiej reprezentacji Polski, zaproszony jako mówca na prestiżowy kongres czy wybrany do objęcia wyższego stanowiska. Te sytuacje wymagają przekraczania własnych granic. Oznaczają wyrwanie z wygody i konieczność działania nawet wtedy, gdy kuszą odpoczynek i chwilowa przyjemność. Szekspir miał rację: „Przesyt i spokój to rodzice tchórza; Śmiałków wyradza troska”. Trudne zadania spadają przeważnie na tych, którzy mają opinię solidnych i godnych zaufania. Jeśli grupa lub przełożony podwyższa nam poprzeczkę, to zapewne dlatego, że nie pozostawiamy spraw własnemu biegowi, ale bierzemy odpowiedzialność. Koniec z narzekaniem na ciężary czy przeszkody. Bycie wyzwanym to wyróżnienie, które staje się udziałem osób, którzy mają odwagę sięgać dalej.

Sukces musi kosztować

Ciągle nie jesteś przekonany, że przeciwności mogą być błogosławieństwem? Zastanów się więc nad dwoma miłośnikami gór. Jeden wjeżdża kolejką na szczyt w zaledwie 15 minut, po czym od razu kieruje się do schroniska, by wygodnie usiąść, ogrzać się przy ogniu i zjeść coś smacznego. Drugi spędza długie godziny na wspinaczce, mierząc się ze śniegiem, mrozem i narastającym zmęczeniem. Jak myślisz, który z nich poczuje prawdziwą satysfakcję, delektując się kapuśniakiem? I komu większą radość sprawią miłe słowa obsługi, miękkość ławy oraz ciepło kominka, w którym trzaska aromatyczne drewno jałowca? Oczywiście, bardziej doceniamy to, co wymaga od nas wysiłku i poświęceń. Rzeczy, które dostajemy za darmo, nie dają nam zbyt wiele szczęścia.

A teraz wyobraźmy sobie tych samych ludzi w środowisku zawodowym. Obaj marzą o awansie, ale ich drogi do celu są zupełnie różne. Jeden osiąga go błyskawicznie, korzystając z odpowiednika kolejki górskiej – chodzi o donoszenie na kolegów, schlebianie szefom i rodzinne koneksje. Drugi przez lata mozolnie buduje swoją pozycję, poświęcając czas, energię i wykazując nieustępliwość. Nadchodzi jednak kryzys gospodarczy i firma musi ograniczyć zatrudnienie. Kto zostanie, a kto odejdzie? Rozsądny prezes nie zawaha się zwolnić tego, który awans zawdzięcza skrótom, bo w trudnych czasach taki menedżer, unikający wyzwań i odważnych decyzji, nie wnosi wartości. Pracę i stanowisko zachowa ten, kto piął się na korporacyjny szczyt, nie szczędząc wysiłku i determinacji – to właśnie on będzie podporą zespołu, prowadząc go przez burzliwe wody ekonomicznego zawirowania.

Wiadomo, co zaraz powiesz – nie każdy prezes kieruje się rozsądkiem. Masz rację. Wielu, niezależnie od sytuacji, woli zatrzymać pochlebcę z koneksjami, a pożegnać się z sumiennym i pracowitym menedżerem. Ale spróbujmy zobaczyć oczyma wyobraźni schyłek kariery obu menedżerów. Ten wartościowy, nawet jeśli nie osiągnie szczytu swoich możliwości z powodu przeszkód lub niesprawiedliwości, będzie mógł spojrzeć wstecz z poczuciem spełnienia. Jego dorobek, choćby mniej okazały, będzie owocem ciężkiej pracy, etyki i zaangażowania. Każdy sukces – duży czy mały – stanie się źródłem autentycznej satysfakcji, a trudności, które pokonał, będą dowodem jego wytrwałości i siły.

A co z tym, który zawsze wybierał łatwiejszą drogę, kolejkę zamiast wspinaczki? Choć na pierwszy rzut oka jego życie zawodowe może wyglądać na bardziej udane, na dłuższą metę okaże się puste. Bez rzeczywistych wyzwań i osiągnięć, które byłyby godne wspominania, pozostanie tylko iluzja samorealizacji. A przecież to, co liczy się na końcu, to nie liczba pochwał czy przywileje płynące z władzy, ale głębia doświadczeń i autentyczność drogi, którą się przeszło.

Wybór, choć nie zawsze oczywisty, jest prosty: lepiej mieć na koncie sukcesy, które zostały wywalczone, niż te pozorne, które nic nas nie kosztowały.