„Francja musi zachować niezależność finansową i odbudować niezależność rolniczą, sanitarną, przemysłową i technologiczną” — mówił w poniedziałek podczas orędzia Emmanuel Macron, prezydent Francji, sygnalizując skupienie się po ugaszeniu pandemii na odbudowie niezależności gospodarki od zagranicznych, a w szczególności pozaeuropejskich elementów łańcucha dostaw.
Powszechne remedium
8 kwietnia niemiecki rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o stosunkach gospodarczych z zagranicą, w którym chce istotnie poszerzyć swoje kompetencje w zakresie utrudniania zagranicznym inwestorom przejmowania kontroli nad niemieckimi koncernami. Dwa tygodnie wcześniej Peter Altmaier, minister gospodarki, deklarował, że „musi być możliwe wsparcie przez państwo pogrążonych w kryzysie firm, a także kupowanie w nich udziałów i ich przejmowanie”.
Przez ostatnie trzy lata do „języka” protekcjonizmu przyzwyczaił świat prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, który od początku swojej kadencji obrał konfrontacyjny kurs w relacjach z Chinami, naciskając na amerykańskie korporacje, by ze swoją produkcją powróciły do USA. Teraz Margrethe Vestager, komisarz Unii Europejskiej ds. konkurencji, w wywiadzie dla „Financial Times” nawołuje kraje członkowskie do kupowania udziałów w firmach dotkniętych giełdowymi spadkami, by blokować ich przejęcie przez Chiny. To tylko część z coraz większej liczby głosów najważniejszych polityków w Unii Europejskiej, które zapowiadają zwiększenie protekcjonizmu jako jednego z remediów na pojawiające się problemy z pozyskaniem funduszy do walki z niewidzialnym zabójcą.
Ważna wartość
Zanim do tego dojdzie, warto wiedzieć, jak sytuacja wyglądała przed pandemią. Z najnowszych danych Eurostatu za 2017 r. wynika, że na ponad 22,7 mln przedsiębiorstw we wspólnocie tylko 284,8 tys. znajdowało się pod kontrolą zagranicznych właścicieli, czyli jedynie 1,3 proc. Ten mały odsetek wykreował jednak 26,2 proc. wartości dodanej, co dowodzi, że zagraniczne firmy w państwach członkowskich to głównie największe światowe korporacje z możliwością zdominowania europejskich rynków. W latach 2010-17 odsetek wzrósł o 4,5 pkt proc., a tylko od 2016 r. o 1,6 pkt proc. W tym kontekście warto podkreślić, że „zagraniczne” to także firmy z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Udział w wartości dodanej wygenerowanej w zagranicznych firmach różni się znacznie w zależności od państwa.
Największy odsetek, bo aż 62,8 proc., odnotowuje się w Irlandii, co nie jest żadnym zaskoczeniem — jako raj podatkowy dla korporacji Dublin zachęcił do ulokowania na Zielonej Wyspie europejskich siedzib m.in. Facebooka, Apple’a czy Google’a. Na drugim miejscu są Węgry z 50 proc., a podium uzupełnia Słowacja z 48,1 proc. wartości dodanej wyprodukowanej przez zagraniczne podmioty. Polska w tej statystyce także notuje wynik powyżej średniej unijnej — 37 proc. Francja Emmanuela Macrona natomiast jest w tym zestawieniu czwarta od końca — jedynie 17,2 proc. wartości dodanej wytwarzają zagraniczne firmy, które stanowią 0,6 proc. wszystkich firm działających na terytorium republiki. W Niemczech ten udział stanowi 27 proc. ogółu gospodarki, co plasuje je na na 17. miejscu.