Urzędnik potrafi regulować rynek

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-08-11 00:00

Z wielkiej uczty unijnych funduszy dla polskich firm branży spożywczej nie zostaną nawet okruszki. Urzędnicy postanowili zaoszczędzić czas firm z tej branży (a wnioski o unijne dotacje są czasochłonne) i tak ustawili kryteria, że przedsiębiorcy mogą sobie z góry dać spokój z unijnymi pieniędzmi i liczyć tylko na własne siły. Narzekania na brukselską biurokrację nie mają większego sensu. To nasza, rodzima myśl biurokratyczna.

Szczególnie restrykcyjnie zostały potraktowane duże firmy. Duże — oczywiście na polską, a nie na europejską skalę. Najwyraźniej urzędnicy doszli do wniosku, że skoro duży może więcej, to i bez pieniężnych zastrzyków z Unii Europejskiej sobie jakoś poradzi. Niestety, zachodnioeuropejscy rywale polskich przedsiębiorców nie podlegają takim restrykcjom w innych krajach UE. Będą więc miały więcej pieniędzy na rozwój, a w gospodarce rynkowej jak w Legii Cudzoziemskiej: kto nie maszeruje, ten ginie.

Duże polskie firmy spożywcze mogą się wprawdzie pocieszać, że bez unijnych funduszy zmaleją i w przyszłości będą się mogły starać o unijne fundusze. Tylko czy to rzeczywiście optymistyczny scenariusz.