Podobno nie jedzą kapusty, żeby lepiej słyszeć basy. I zakładają wielkie kartonowe uszy, aby dokładniej odbierać dźwięki. Tak powiadają o audiofilach, czyli ludziach, którzy wydają więcej na głośniki niż na samochód
Audiofila nie należy mylić z melomanem. Meloman kocha muzykę, a audiofil – sprzęt do jej odtwarzania. Audiofil jest tak doskonałym wzorcem gadżeciarza, że jego platynowo-irydowy odlew można by umieścić w Sèvres pod Paryżem. Audiofilia to zapewne najdroższa odmiana gadżeciarstwa. Highendowe zestawy do słuchania muzyki mogą kosztować kilka milionów złotych. A na dokładkę trzeba jeszcze przebudować kawałek mieszkania, wykładając go specjalnymi panelami tłumiącymi. – Od jak dawna pan choruje? – zapytał mnie kiedyś sprzedawca ze specjalistycznego sklepu, kiedy szukałem nowego wzmacniacza. Bo audiofilia to – według niektórych – choroba. Audiofile całkiem poważnie przyznają, że kiedy słyszą źle odtwarzany dźwięk, czują ból. No bo jak normalny człowiek może iść ulicą i słuchać muzyki przez głośnik od telefonu komórkowego? Przecież to gorsze niż wizyta u dentysty. Wśród audiofilów krążą legendy: podobno jeden z nich miał przez wiele lat tylko cztery płyty, a kiedy kupił piątą, wywołał wielkie poruszenie w środowisku. Inny nabył kilkanaście niezwykle drogich kolumn B&W, aby dopiero po paru miesiącach odsłuchów zdecydować, która para gra najlepiej. Resztę schował do piwnicy.
WZMACNIACZ LAMPOWY
Waudiofilskimświecie szczególną rolę odgrywają wzmacniacze lampowe. Jedni kochają ich ciepłe brzmienie, inni zaś uważają je za nieporozumienie, bo przecież wzmacniacz powinien grać jak najbardziej wiernie. O to przecież chodzi, aby u nas w pokoju muzyka zabrzmiała tak jak w sali koncertowej. Żeby perkusja łomotała gdzieś pod kaloryferem, a fortepian grał w rogu pokoju. Pomijając te rozważania, trzeba przyznać, że przyjemnie słucha się muzyki z urządzenia, w którym świecą lampy, jak w radioodbiorniku dziadka. Przy okazji można oszczędzić na ogrzewaniu, bo staromodne lampy dają ciepło. Sztandarowy wzmacniacz lampowy firmy Unison Research Absolute kupimy na blueaudio.pl za 168 000 zł.
SŁUCHAWKI STAX
Zacznijmy od ceny: około 20 000 zł (www.audio.grobel.com.pl). To niezbyt wygórowana kwota jak na audiofilskie „klocki”. Kiedy jednak uświadomimy sobie, że tyle musimy zapłacić za słuchawki, to oczywiście nabieramy szacunku. W piśmie „Audio-Video” wyczytałem: „W high-endzie obowiązuje zasada empiryczna, że powyżej pewnego pułapu cenowego 10-krotny wzrost ceny pociąga za sobą tylko niewielki przyrost jakości brzmienia. SR-009 przeczą tej obserwacji. Są nieporównywalnie lepsze od słuchawek za 3000 zł”. Zawsze uważałem, że wydawanie na słuchawki 3000 zł jest bez sensu.
KABLE TARA LABS
Kable do podłączenia głośników Tara Labs Air 2. Cóż można powiedzieć o przewodach? Bardzo dużo. Na przykład według „Hi-Fi i Muzyka” kable te charakteryzuje „wyrównane, szczegółowe, ale trochę nerwowe brzmienie”. Rzeczywiście, przydałoby się coś na uspokojenie, kiedy spojrzymy na cenę: dwa kable po niecałe 2,5 m w sumie za 7400 zł (www.kezard.com.pl).
KOLUMNY NAUTILUS
Ikona audiofilskiego świata. Jedne z najdroższych, najlepszych i najbardziej charakterystycznych kolumn firmy Bowers & Wilkins w kształcie muszli ślimaka. Specjalistyczny miesięcznik „Audio” informuje, że wraz z kolumnami dostajemy sporą instrukcję z 16 zdjęciami rozpakowywania i podłączania głośników, które zdaniem recenzenta cechuje „fenomenalna spójność, dynamika i detaliczność”. W Polsce możemy je kupić w sieci sklepów To Hi-Fi & Video Design po 130 000 zł za sztukę. Co gorsza, potrzebujemy pary.