Ważna jest dobrze wykonana robota

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2022-03-24 20:00

Nie ma porażki, po której nie można się podnieść — udowadnia Robert Kubica, pierwszy i jedyny Polak w Formule 1.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaka jest recepta Roberta Kubicy na sukces
  • jakim jest szefem dla swojej ekipy sportowej
  • co pomogło mu odpudować się po wypadku z 2011 r.

Jest inspiracją dla wielu. Nie tylko dlatego, że wdarł się przebojem do Formuły 1. Tym, czym najbardziej zachwycił świat, jest zwycięstwo nad samym sobą, nad ograniczeniami ciała i psychiki. Wola walki pozwoliła mu wrócić do ścigania się po wypadku, który złamałby karierę i życie niemal każdego z nas. Od kilku lat krakowianin znów jest stałym bywalcem padoku — pełni rolę kierowcy testowego i rezerwowego w zespole Alfa Romeo Racing Orlen.

O swojej drodze z nieba do piekła i z powrotem Robert Kubica opowiedział na PB SPIN, pięciogodzinnej sesji z udziałem liderów polskiego biznesu, technologii i innowacji, zorganizowanej na 25-lecie „Pulsu Biznesu”. Nigdy się nie poddawaj, wyciągaj wnioski z porażek i pamiętaj, że od zwycięstw ważniejsza jest dobrze wykonana robota — brzmi jego przepis na karierę, spełnienie i sukces.

Praca czy pasja

Kilka razy otarł się o śmierć. Wszyscy pamiętamy wyścig o Grand Prix Kanady w 2007 r., kiedy jego pędzący ponad 200 km na godzinę bolid uderzył w betonowy mur. Cztery lata później nasz bohater rozbił się na rajdzie Ronde di Andora. Mimo to uważa się za szczęściarza. Robi to, co kocha, a ilu ludzi może tak o sobie powiedzieć? Zwykł podkreślać, że nie ma sportów motorowych bez ryzyka. To cena, którą trzeba płacić za możliwość ucierania nosa najszybszym kierowcom na świecie.

Miłość swego życia odkrył w wieku czterech lat. Przechodził z tatą obok salonu samochodowego w Krakowie. Pan Artur oglądał auta, Robercik nie mógł oderwać oczu od dziecinnego mercedesika z silniczkiem. Wsiadł i nie chciał go opuścić. Ojciec uległ malcowi. Nie mógł wiedzieć, co ten zakup oznacza dla jego rodziny. Chłopiec robił slalomy wokół ustawionych na podwórku butelek, ale szybko pojazd o mocy kilku koni mechanicznych przestał mu wystarczać i jako sześciolatek przesiadł się do gokarta. Cztery lata później był już mistrzem Polski juniorów. Zdobył ten tytuł sześć razy. W wieku 13 lat wyjechał do Italii, aby rozwijać talent i wystąpić w Międzynarodowych Kartingowych Mistrzostwach Włoch, uznawanych za najlepsze na świecie. Wygrał je jako pierwszy w historii nie-Włoch. W tym samym 1998 r. triumfował też w prestiżowych zawodach w Monako, a w następnym roku te sukcesy powtórzył. Potem były starty i zwycięstwa w Formule A.

— W tamtym czasie traktowałem ściganie jako zabawę, pasję, hobby. Dopiero później zacząłem postrzegać je też jako pracę i sposób na życie — mówił Robert Kubica.

W kolejnych sezonach dopisywał do listy sukcesów kolejne tytuły mistrzowskie, by w 2001 r. wsiąść za kierownicę bolidu Formuły Renault 2000 Eurocup. Szło mu tak dobrze, że w 2003 r. ściągnięto go do Formuły 3 — zwyciężył już podczas pierwszego wyścigu na ulicznym torze Norising w Norymberdze (Niemcy). W Formule 1 zadebiutował podczas Grand Prix Węgier 2006. Wypadł znakomicie i chyba nikt nie miał wątpliwości, że jego mariaż z królową motosportu będzie trwał długie lata.

Niedosyt:
Niedosyt:
Nigdy nie czułem się całkowicie spełniony, bo wiem, że zawsze mogę być lepszym człowiekiem, sportowcem, kierowcą — mówi Robert Kubica, nasz człowiek w Formule 1.
Dppi/Antonin Vincent / Zuma Press / Forum

Polak jeździł obiecująco. Wygrał wyścig, 12 razy stawał na podium. Zamienił BMW Sauber na wyżej notowany Lotus Renault, podpisał nawet przedwstępną umową ze Scuderią Ferrari — jedną z najbardziej utytułowanych ekip w historii. Przed startem każdego sezonu F1 brakowało mu jednak adrenaliny, więc uczestniczył w rajdach. W jednym z nich — Ronde di Andora Ligurii we włoskiej Ligurii — uległ fatalnemu wypadkowi. Rankiem 6 lutego 2011 r. świat obiegła wiadomość, że na jednym z zakrętów skoda Roberta wpadła w stalową barierę, która pękła i wbiła się w samochód. Przygniotła zawodnika i zraniła go w nogę i rękę. Siedział w zgruchotanym samochodzie i czekał na pomoc. Cudem uszedł z życiem.

Operacja trwała kilka godzin, a po niej padły dwa słowa: rekonstrukcja dłoni. To dużo lepsze niż amputacja, a i tak mało kto dawał mu szansę na powrót do wyścigów, ale się zawziął. Renoma człowieka, w którego żyłach płynie benzyna zamiast krwi, zobowiązuje. W niektórych momentach jego umysł nie akceptował powypadkowych ograniczeń, więc musiał — jak przyznał — pracować nad sobą mentalnie.

— Zawsze lubiłem robienie czegoś po cichu. Zniknąłem z radarów, zaszyłem się i stosowałem się do poleceń lekarzy i rehabilitantów — wspominał idol polskich kibiców.

Szef wymagający i szorstki

Już w marcu 2013 r. ogłoszono, że Kubica wystartuje w Rajdowych Mistrzostwach Świata i w wybranych rundach Rajdowych Mistrzostw Europy. Debiutancki sezon w cyklu WRC przyniósł mu tytuł mistrza świata w klasie WRC-2. Zarówno ten sukces, jak też kolejne traktował tylko jako przystanki w drodze powrotnej do królowej motosportu. W 2018 r. znów zasiadł za sterami bolidu Formuły 1. „Po siedmiu latach i 18 operacjach Robert Kubica stanął w drzwiach F1. Aby odzyskać to, co los zabrał mu w ten przeklęty zimowy dzień na drogach Ligurii. Na ciele wciąż nosi ślady koszmarnego wypadku. W duszy niewidoczne blizny po przerwanej karierze w najpiękniejszym momencie, gdy miał już zarezerwowane miejsce w teamie Ferrari” — pisał włoski dziennik „Corriere della Sera”.

Robert to bardzo silny atut zespołu — już od pierwszego testu udzielał cennych informacji zwrotnych naszym inżynierom. To jest rodzaj wkładu, który pomaga nam rozwijać bolid.

Frédéric Vasseur
szef zespołu Alfa Romeo Racing Orlen

Czy teraz wszystko idzie gładko? Bynajmniej. 38-latek nawiązał do wydarzenia z sierpnia zeszłego roku, gdy wydawało się, że triumf z zespołem WRT w Le Mans ma już w kieszeni. Na ostatnim okrążeniu w jego samochodzie padła część warta grosze. Auto zatrzymało się na środku toru i już nie ruszyło. Polak nawet nie ukończył wyścigu. Kto po czymś takim by się nie załamał? Tymczasem Roberta każdy pech czy niepowodzenie mobilizuje do jeszcze cięższej pracy. Tego samego wymaga od swojej ekipy, dla której — czego nie ukrywa — bywa szorstki. Nad dyplomację i dobrą atmosferę stawia cel, który trzeba osiągnąć.

To może być nieprzyjemne, a nawet bolesne dla osób, które cię otaczają, ale daje gwarancję, że dobrze wykonasz swoje zadanie — tłumaczył sportowiec w trakcie PB SPIN.

Czy się wygrywa, czy przegrywa, trzeba dawać z siebie wszystko — uważa. Rywalizacja i zastrzyk adrenaliny są mu potrzebne jak powietrze. To fantastyczna rzecz w wyścigach samochodowych: nieważne, jak jesteś w czymś dobry, zawsze możesz być lepszy — powtarza nasz mistrz. Trudno o prawdziwsze słowa także w odniesieniu do kariery zawodowej, biznesu i każdej innej dziedziny życia.