Wołowina w oazie winnej

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2009-02-20 00:00

Poznań zawsze przemawiał do nas swoją solidnością. Zwłaszcza w temacie ziemniaków. Chociaż tam, gdzie doprowadzono je do smakowych wyżyn, są całkiem niczego. Ale tym razem stolica Wielkopolski zaskoczyła nas możliwością niebywałych doświadczeń w łączeniu win z potrawami. Głównie za sprawą degustacji do potraw blisko 30 przednich trunków sprzedawanych na kieliszki. Dlaczego? Za sprawą nie tylko precyzyjnie kontrolowanego (poznaniacy!) dostępu powietrza do wcześniej odkorkowanych butelek, lecz także perfekcyjnej ich temperatury. Cena kieliszka zależy od objętości. Zaczyna się od 25 ml. Gdy w końcu trafi się to "naj", można zamówić więcej.

Poszliśmy na całość. W pewnym momencie naliczyliśmy na stole ponad 20 kieliszków. Goście (z bardziej ubogich kieliszkowo stolików) obserwowali nas z nieukrywanym zainteresowaniem. Z przystawek wzięliśmy na celownik carpaccio z wędzonej kaczki (32 zł). Świetne. W końcu znaleźliśmy jej ulubieńca. Ale głównie dzięki poradom Łukasza Głowackiego. Zna się na rzeczy, upodobał sobie w swojej pracy magisterskiej wyjaśnienie mechanizmów łączenia win z potrawami. Z dań głównych zamówiliśmy wołowinę — côte de boeuf (48 zł). Ale trzeba zamawiać tam krwistą. Do niej zdecydowanie pasował zaproponowany portugalczyk 2 Worlds, 2003, Pinhal da Torre (100 ml, 21 zł).

Restauracja i bar Dom Vikingów

Stary Rynek 62, Poznań