Jeśli wpiszemy w wyszukiwarce „jak wyjść ze strefy komfortu”, wyświetli się nam 99,6 tys. wpisów. Ich autorzy – m.in. psycholodzy, coachowie i mówcy motywacyjni – twierdzą, że jest to warunek rozwoju, ponadprzeciętnych wyników w pracy, zdobycia obrzydliwego bogactwa i spełnienia w każdej sferze życia. „Urośniesz, jeśli będziesz wystawiał się na to dziwne, niemiłe uczucie, które się pojawia, gdy próbujesz czegoś nowego” – obiecuje Brian Tracy, światowy autorytet w dziedzinie tzw. samopomocy. Nawet słowem się nie zająknie, że można zrezygnować ze stabilizacji, wygody, a i tak niczego nie osiągnąć.
Wypłyń na głębię, skocz na główkę bez pewności, że w basenie jest woda, zaufaj swoim marzeniom. Czy naprawdę taki jest przepis na sukces? A może warto spróbować czegoś przeciwnego, czyli wbrew różnym biznesowym guru pozostać w swojej strefie komfortu?

Konsekwencja popłaca
Oto powody, dla których jest to lepszy pomysł na udaną karierę i biznes. Po pierwsze, życie niesie tak wiele nieprzyjemnych sytuacji i emocji, że nie musimy już szukać kolejnych. I kto powiedział, że w stresie, pod presją jesteśmy bardziej energiczni, twórczy, skłonni do pójścia naprzód?
– Niektórzy z nas potrzebują odrobiny spokoju i bezpieczeństwa, by w ogóle myśleć o awansie, studiach MBA, szkoleniach czy założeniu firmy. Gdy czują się zagrożeni, wszelkie swoje zasoby mentalne zużywają na obronę przed klęską – mówi Katarzyna Janczuk, trenerka biznesu.
Po drugie, trwanie w strefie komfortu wcale nie musi wynikać z lęku przed zmianą. Często podyktowane jest akceptacją „tu i teraz”. Po co rozglądać się za nową pracą, skoro obecna zaspokaja większość naszych potrzeb?
– Pamiętajmy o asekuracji. Dopóki nie mamy poduszki finansowej, wystarczająco gęstej sieci kontaktów i cenionych na rynku umiejętności, lepiej postępować ostrożniej. Dopiero gdy wzmocnimy swoją pozycję, można podejmować większe ryzyko – radzi Katarzyna Janczuk.
Wreszcie po trzecie, strefa komfortu wcale nie musi być synonimem stagnacji, braku postępów. Przeciwnie – ludzie, którzy trzymają się tego, w czym są dobrzy, zwykle osiągają więcej niż ci, którzy co rusz zmieniają branże, zawody, miejsca pracy. „Poznaj swój krąg kompetencji i w nim pozostań. Jego wielkość nie jest istotna. Bardzo ważne jest natomiast, żebyś wiedział, gdzie przebiega wyznaczająca go linia” – radzi Warren Buffett, legendarny inwestor giełdowy.
– Mniejsza o to, czym się zajmujemy: reklamą, programowaniem, tworzeniem zespołów sprzedawców, każdy fach, specjalizacja wymaga biegłości, a tę się zdobywa po długim czasie. Malcolm Gladwell twierdzi, że minimum to 10 tys. godzin. Kto skacze z jednego zawodowego kwiatka na drugi, pozostaje wiecznym dyletantem – ostrzega Michał Gembal, dyrektor marketingu w spółce Arcus.
W sektorze nowych technologii, który reprezentuje, rotacja kadr jest znaczna, a problemy rekrutacyjne duże. Jeżeli jednak kandydat zmienia pracę zbyt często, raczej nie może liczyć na zatrudnienie.
– Cenimy elastyczność, ale jeszcze bardziej cenimy lojalność. Chcemy wiązać się z osobami, które poważnie traktują karierę – ujawnia Michał Gembal.
Idea poszukiwania radości w pracy jako czynnika doskonałości wydaje się dość wątła. Sednem biznesu jest naprawianie niedociągnięć bez względu na to, jakie by to było trudne, natomiast poszukiwanie zachwytu uważa się za domenę poetów. Tymczasem dane są jednoznaczne. Najskuteczniejszym prognostykiem produktywności zespołu jest poczucie każdego z członków, że codziennie ma szansę wykorzystać w pracy swoje silne strony.
Kiedy przekraczanie strefy komfortu może być krokiem ku rozwojowi, spełnieniu, realizacji marzeń? Katarzyna Janczuk odrzuca myślenie zero-jedynkowe: albo całkowite bezpieczeństwo, albo nieodpowiedzialność i ryzykanctwo. Osobom, które mają wiele do stracenia, zaleca wypuszczanie się na obcy teren, ale na krótko.
– Opuśćmy strefę komfortu, by za chwilę do niej wrócić, a potem spróbować znowu i jeszcze raz. Długie przebywanie poza bazą, na którą składają się nasze kompetencje, przyzwyczajenia, koleżanki i koledzy z biura, może skutkować nadmiernym stresem i utratą równowagi mentalnej. Kończy się to często wypaleniem, frustracją, spadkiem motywacji, zaangażowania i efektów – uświadamia trenerka.
Weź udział w cyklu 5 webinarów z zakresu leadershipu “Akademia Lidera”, 19 maja 14 czerwca 2022 >>
Przyjmowane bez zastrzeżeń hasło „wyjdź ze strefy komfortu” może być zabójcze nie tylko dla produktywności jednostek, ale też zespołów, działów i firm. Wyobraźmy sobie menedżera, który kierując się tym sloganem, wyznacza podwładnym obowiązki niezgodne z ich doświadczeniem, umiejętnościami i preferencjami.
– Jeśli dzięki temu ludzie odkryją zawodową niszę, w której poczują się jak ryba w wodzie – świetnie. Jeżeli jednak nowe zadania, projekty, będą ich tylko denerwować i męczyć, należy jak najszybciej wycofać się z eksperymentu. Niech każdy robi to, na czym się zna i co lubi najbardziej na świecie – wskazuje Michał Gembal.

To samo twierdzi Rolf Dobelli, publicysta i biznesmen, w książce „Sztuka dobrego życia”: „Skończ z marzeniami o zostaniu artystą, jeśli nawet twoje własne dziecko nie jest w stanie rozpoznać, czy namalowałeś konia, czy krowę. I wybij sobie z głowy pomysł z otwieraniem restauracji, jeśli nawet wizyta cioci przerasta cię kulinarnie”. Tym bardziej nie uszczęśliwiaj innych zadaniami, do których nie są stworzeni – należałoby dodać.
Przypadek Krzysztofa Ibisza
Nie wszyscy nadają się do wszystkiego, o czym świadczy anegdotka, którą opowiedział Krzysztof Ibisz. Jest świetny w prowadzeniu tanecznych show, ale ma dwie lewe nogi. Mimo to próbował zostać królem parkietu. Przygoda była krótka. Prezenter zapisał się do renomowanej szkoły tańca, która reklamuje się sloganem: „Każdego nauczymy tańczyć”. Zapłacił z góry za pierwszy semestr. Już po trzech zajęciach podszedł do niego właściciel i oddając pieniądze, powiedział: „Panie Krzysztofie, w stuletniej historii naszej szkoły jest pan pierwszą osobą, której nie jesteśmy w stanie pomóc”.
Oczekiwanie od ludzi wszechstronności zwykle idzie w parze z próbami eliminowania braków i słabości. Tymczasem badacze organizacji twierdzą, że od dzieciństwa jesteśmy niezdolni do pokochania niektórych czynności. Im bardziej chcemy się przemóc, tym gorzej nam wychodzi. I na odwrót: pewne rodzaje zajęć dodają nam wigoru, pozwalają wznieść się ponad swoje ograniczenia i osiągnąć klasę mistrzowską.
– Żyjemy w epoce specjalizacji, ale część liderów o tym zapomina. Chcą, by pracownik był omnibusem, mimo że nie sposób stać się wybitnym na każdym polu. Człowiek zmuszany do robienia czegoś wbrew swej naturze jest niezadowolony, gorzej obsługuje klientów i przynosi firmie mniej zysków. Wszyscy na tym tracą – uważa Katarzyna Janczuk.
Marcus Buckingham, ekspert ds. produktywności, uważa, że najlepsi szefowie umieją dopasować rolę do człowieka – są genialni w dostrzeganiu, w czym dana osoba może być najbardziej użyteczna. Grają w swoiste szachy ze swoimi ludźmi. Dostrzegają konia, laufra, wieżę i królową i wiedzą, jak czerpać korzyść z ich indywidualnych cech.
Pozostańmy więc w sferze komfortu i na to samo pozwólmy pracownikom. A jeszcze lepiej – niech każdy zostanie w swym kręgu kompetencji. Jak pisze Rolf Dobelli: „Pojedyncze mistrzostwo zrównoważy tysiąc słabości. Każda godzina, którą zainwestujesz wewnątrz swojego kręgu kompetencji, jest warta tysiąc godzin zainwestowanych poza nim”.