Wróg spekulacji pielęgnuje dąb

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2012-06-29 08:00

Na korporacyjnym żołdzie mógł żyć jak król do emerytury. Rzucił się jednak do basenu z rekinami i nie dał się zagryźć. Więcej, to Sebastian Buczek zaczyna podgryzać gigantów. A apetyt ma na dużo więcej.

Sielanka menedżera: ciepła posada prezesa w dużej korporacji bankowej. Zarobki na poziomie kilkunastu średnich krajowych, bonusy, władza, szacunek i pewne wakacje w uroczym zakątku Włoch. Jeśli delegacja, to minimum w pięciu gwiazdkach, jeśli restauracja, to z kartą win od kilkuset złotych w górę. No i pewność, że niech się wali, niech się pali, ale konfitury są, a do tego znajdzie się czas na własne pasje.

Dla prezesa Quercusa chciwość nie jest dobra, dobre są zyski (Fot. Marek Wiśniewski)
Dla prezesa Quercusa chciwość nie jest dobra, dobre są zyski (Fot. Marek Wiśniewski)
None
None

Sytuacja godna pozazdroszczenia, prawda? Nie w przypadku Sebastiana Buczka. U niego do głosu doszedł gen przedsiębiorczości, potrzeba niepewności. Zostawił bezpieczną przystań w ING i na razie zew genów nie odpuszcza. A konfitury i tak są, tyle że własnej roboty i z większą domieszką adrenaliny.

— Wahałem się i kalkulowałem dłuższy czas. Były argumenty za i przeciw. I jak to u mnie bywa, nie okazało się nagle, że wybór jest oczywisty. Szalę przechyliła obawa. Przed tym, co będzie, gdy jako 60-latek zapytam siebie z żalem, dlaczego nie spróbowałem sił na swoim, mając trzydzieści lat z hakiem. Pewnie gdybym wiedział, co nas czeka po starcie własnego biznesu, zostałbym w ciepłym fotelu prezesa w korporacji — tłumaczy Sebastian Buczek, profesor nadzwyczajny SGH.

Klapki na Giewoncie

Ten wciąż nienasycony 38-latek od czterech lat z okładem udowadnia, że bankowa ośmiornica — kilka wielkich marek rodem z początków zeszłego wieku — jeszcze nie oplotła każdej złotówki.

Quercus TFI, którego Buczek jest twórcą i prezesem z pakietem ponad 30 proc. udziałów, skutecznie podgryza pozycję gigantów w zarządzaniu aktywami. Co kwartał kolejne tysiące zamożniejszych Polaków powierzają Buczkowi i jego drużynie swój majątek, licząc, że spece z Quercusa pomnożą go, omijając inwestycyjne rafy w stylu niesławnego DSS.

Na razie idzie dobrze, choć rynek przypomina wchodzenie na Giewont w japonkach. (...)

Dąb kontra bambus

To, co wyjątkowo wyróżnia Buczka jako gracza, to nietypowy rys psychologiczny. Dla prezesa Quercusa chciwość nie jest dobra, tu mu z Gekko nie po drodze. Już sama nazwa funduszu (po łacinie oznacza dąb) podsuwa trop w inną stronę — dobre są zyski.

(...)

Cały artykuł znajdziesz w najnowszym PB Weekend lub tutaj