Ekrany dźwiękochłonne przy drogach i torach rosną szybciej niż grzyby po deszczu. Zarabiają na tym wybrani. Gdy jeden z potencjalnych dostawców elementów wykorzystywanych przy budowie ekranów zaczął domagać się równych szans w dostępie do rynku, jeden z urzędów wynajął kancelarię prawną, by go uciszyć. Za pieniądze podatników zrobił to Instytut Badawczy Dróg i Mostów (IBDiM). IBDiM wydaje aprobaty techniczne, czyli dokumenty potwierdzające, że wyrób budowlany nadaje się do określonego zastosowania. Bez tej aprobaty ekranu nie można wykorzystać na budowie. Aprobata zawiera opis jego elementów składowych.
Nietrudno przy tym zauważyć, że IBDiM różnie podchodzi do tych półproduktów. W aprobacie dla czterech typów ekranów produkowanych przez Polimex-Mostostal elementy stalowe czy polietylenowe opisuje parametrami technicznymi (wymiary, typ stali, wielkość oczek itp.), ale w przypadku wełny mineralnej i płyt drzazgowo-cementowych dorzuca do tego nazwy handlowe konkretnych producentów — duńskiego Rockwoola i czeskiego Cidem Hranice (marka Cetris). Podobnie ma być w przypadku innych producentów ekranów, co ma sprawiać, że płyty węgierskiego Falco (grupa Kronospan) i niemieckiego Amroc Baustoffe z trudem się przebijają.
— Próbowaliśmy zainteresować producentów ekranów płytami niemieckiego Amroc Baustoffe o identycznych parametrach jak płyty Cetrisu. Po kolei odmawiali motywując to wpisaniem do aprobaty czeskiej marki. W ten sposób straciliśmy możliwość dostaw płyt do ekranów przy polskich drogach i autostradach — twierdzi Jerzy Łojek, dyrektor generalny gnieźnieńskiej firmy Phoenix Distribution.
Kwestie prawne
Producenci ekranów akustycznych, których poprosiliśmy o udostępnienie aprobat, odmówili. IBDiM nie zaprzecza jednak, że wpisuje do nich nazwy handlowe konkretnych producentów płyt i wełny.
— Oprócz wymaganego wskazania nazwy wnioskodawcy aprobaty mogą zawierać również nazwy innych producentów, w tym producentów stosowanych przez wnioskodawcę do produkcji ocenianego wyrobu. Przepisy prawa nie zabraniają takich identyfikacji — zapewnia prof. dr hab. Leszek Rafalski, dyrektor IBDiM. Tyle że aprobaty wydaje się na podstawie rozporządzenia ministra infrastruktury z 2004 r. To zaś stwierdza, że aprobata powinna zawierać właściwości użytkowe i techniczne wyrobu oraz jego nazwę handlową. Ani słowem nie wspomina o nazwach handlowych elementów, z których jest złożony.
Na dodatek IBDiM pobiera opłaty za wydawanie aprobat. Samo rozpatrzenie wniosku o jej wydanie kosztuje 500 EUR. Wydanie aprobaty to kolejne kilka lub kilkanaście tysięcy złotych netto.
Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji definiuje zaś czyn nieuczciwej konkurencji jako utrudnianie dostępu do rynku i uznaje, że mogą się go dopuszczać podmioty prowadzące działalność zarobkową choćby ubocznie. Prawo zamówień publicznych zakazuje natomiast opisywania przedmiotu zamówienia przez wskazanie znaków towarowych lub pochodzenia produktu jeśli nie jest to uzasadnione specyfiką zamówienia. Czy zatem IBDiM nie łamie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i nie działa wbrew idei przyświecającej stworzeniu prawa zamówień publicznych?
— IBDiM jako instytut badawczy jest podmiotem działającym na zasadzie non profit. Instytuty badawcze są ustawowo zobligowane do przeznaczania wypracowanego zysku na działalność podstawową. Zatem IBDiM nie znajduje się w kręgu podmiotów, które mogłyby się dopuścić czynów nieuczciwej konkurencji. Odnosząc się do ustawy Prawo zamówień publicznych, należy wskazać, że w toku wydawania aprobat technicznych IBDiM nie jest ani zamawiającym, ani też wykonawcą — komentuje Leszek Rafalski.
Bądź pan cicho
Nie rezygnując ze sprzedaży niemieckich płyt, pod koniec sierpnia 2012 r. Phoenix Distribution zwrócił się do IBDiM o wydanie dokumentu potwierdzającego możliwość stosowania zamiennie elementów składających się na poszczególne części ekranu akustycznego pod warunkiem spełniania przez nie odpowiednich norm technicznych.
IBDiM odmówił, motywując to tym, że aprobata techniczna może być zmieniona jedynie na wniosek jej właściciela. Na nic zdały się argumenty, że zmiana producenta płyty nie pogarsza właściwości gotowego ekranu, gdyż płyta niemiecka ma nawet lepsze parametry od czeskiej. Na początku września Phoenix Distribution skierował więc do Ministerstwa Gospodarki wniosek o sprawdzenie słuszności i zgodności z prawem działań IBDiM. W piśmie zasugerowano, że działanie IBDiM jest „cichym działaniemwspierającym producenta czeskiego”.
Kopie pisma trafiły do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. To tak rozsierdziło IBDiM, że najął warszawską kancelarię prawną Primum Legis, by zamknęła usta niepokornemu dystrybutorowi niemieckich płyt drzazgowo-cementowych.
„(…) wzywam Pana do niezwłocznego zaniechania dalszych działań, które w jakikolwiek sposób prowadzą do szkalowania reputacji IBDiM. Nadto, wzywam Pana do sprostowania — nie później niż w terminie 14 dni od daty otrzymania niniejszego pisma — nieprawdziwych informacji dotyczących IBDiM, a rozpowszechnianych przez Pana w pismach kierowanych do różnych instytucji państwowych. Mój Mandant oczekuje, iż stosowane pisma skieruje Pan do każdej z tych instytucji, a ich kopie zostaną przesłane na adres IBDiM” — napisała szefowi Phoenix Distribution wynajęta przez IBDiM radczyni prawna Anna Pabisiak.
— Wzięli sobie prawnika za publiczne pieniądze i każą mi pisać przeprosiny. To znaczy obywatel nie może się już poskarżyć na działania urzędu — zżyma się Jerzy Łojek.