Za przeszłość i na przyszłość

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-12-11 00:00

Pokojowy Nobel dla Unii Europejskiej nie był najbardziej zaskakującym werdyktem w dziejach tej nagrody. Trafiały się już bardziej dziwne podmioty zbiorowe oraz postaci, zwłaszcza reprezentujące klasę polityczną. Wystarczy przypomnieć wyróżnienie Baracka Obamy za to, że został prezydentem USA. W tej skali zasługi UE dla pokojowego jednoczenia kontynentu są wręcz wiekopomne. Liczone oczywiście nie od jej formalnego powstania w roku 1992, lecz ze wszystkimi wcześniejszymi formami wspólnoty.

Noblowski komitet z założenia jest organem neutralnym, podobnie jak miejsce wczorajszej gali — ratusz w Oslo. Ale było jednak coś symbolicznego w okoliczności, że unijna wierchuszka oraz prezydenci/premierzy większości państw członkowskich zjechali do kraju, który ani myśli o przystąpieniu do UE. Jego obywatele już dwukrotnie potwierdzili w referendach, że z tegoroczną noblistką nie chcą mieć nic wspólnego. Bogatej Norwegii absolutnie wystarczają związki z UE w formule Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Największą historyczną zasługą UE dla pokoju jest stworzenie mechanizmu… nieopłacalności wojny.

Europa przez wieki eksportowała konflikty zbrojne na cały świat. Obecnie integracja sąsiadujących państw — a wojny najczęściej wybuchają właśnie między sąsiadami — poszła tak daleko, że unijny konflikt jest po prostu niewykonalny. Drugie wybitne osiągnięcie to strefa Schengen, niewyobrażalna dla najeżonych granicznymi kordonami innych kontynentów. Dlatego przy okazji Nobla wypada choćby na chwilę zapomnieć o kłótniach rozkładających unijne szczyty. Gdyby na całym świecie konflikty państw zostały sprowadzone do takiego poziomu, że jakaś delegacja może nie podpisać końcowych konkluzji — ludzkość naprawdę byłaby szczęśliwsza.