Ministrowie spraw zagranicznych Unii Europejskiej zgodzili się na zniesienie sankcji wjazdowych i finansowych wobec białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki oraz 170 funkcjonariuszy jego reżimu. Odwilż zaczęła się już w okresie zaangażowania się władz w Mińsku w rozmowy o rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie. Unijna decyzja jest wiadomością znakomitą dla przedsiębiorców, zwłaszcza polsko-białoruskiego pogranicza.
Niestety, również wczoraj przygasła — miejmy nadzieję, że tylko chwilowo — nadzieja dla polskiego sektora transportowego. Na razie nie ma mowy o złagodzeniu przez Rosję przepisów wykonawczych, jednostronnie wprowadzonych pod koniec 2015 r., radykalnie ograniczających możliwości realizowania przewozów drogowych pomiędzy Polską a Rosją. Chodzi przede wszystkim o inny odczyt kategorii „przewozu na rzecz kraju trzeciego”. Strona rosyjska rozciągnęła takie przepisy na towary nie tylko przewożone z państw unijnych, lecz nawet produkowane w Polsce przez filie firm zagranicznych. Przy strukturze polskiego przemysłu taka nagięta interpretacja wręcz wyklucza eksport masy towarów TIR-ami polskimi.
Naiwne jest doszukiwanie się w nowych rosyjskich przepisach logiki biznesowej. To oczywiście fragment całościowej reakcji Kremla na sankcje unijne. Do północy z poniedziałku na wtorek 15/16 lutego wszystkie ciężarówki polskie i rosyjskie były zobowiązane wrócić do swoich krajów. Znajdująca się w dramatycznej sytuacji branża pozostaje przy nadziei, że w drugiej połowie lutego strona rosyjska wymięknie i sytuacja wróci do normy. Na razie jednak marną pociechą staje się możliwość zwiększenia wymiany z Białorusią. © Ⓟ