Jest już niemal gotowa nowelizacja rekomendacji S, która weszła w życie dwa lata temu, m.in. po to, żeby przyhamować sprzedaż walutowych kredytów mieszkaniowych. Początkowo rzeczywiście to się udało. Pożyczanie w walutach stało się trudniejsze. Ale kredytom denominowanym w CHF zaczęły sprzyjać stopy procentowe w Szwajcarii, znacznie niższe niż u nas, a banki szybko znalazły sposoby na poluzowanie krępujących zaleceń rekomendacji. Dziś dwie trzecie kredytów to pożyczki zaciągnięte we frankach szwajcarskich.
Niszowy produkt
Wkrótce nie będzie to już takie proste. Komisja Nadzoru
Finansowego (KNF) zamierza mocno ograniczyć dostęp do kredytów w obcych
walutach. Naprawdę mocno. Chodzi nie tylko o maksymalny poziom LTV, czyli limit
zaangażowania banku w inwestycję mieszkaniową klienta. Ten i bez rekomendacji
spadł do 80 proc., a nawet niżej. Banki, które gotowe są dać pieniądze na 100
proc. ceny mieszkania, można policzyć na palcach jednej ręki.
— Wskaźnik LTV jest tylko jednym z czynników określających dostępność kredytu. Nam zależy na uregulowaniu wszystkich zasad. Nie jest to bowiem rekomendacja "awaryjna", na czas kryzysu. Ma być uniwersalna — mówi dr Andrzej Stopczyński, dyrektor pionu nadzoru bankowego w KNF.
Główna zasada, jaką wyznaje KNF, jest taka, że powinno się brać kredyty w walucie, w jakiej się zarabia. Dyrektor Stopczyński nie kryje, że nadzór był i jest przeciwny nieograniczonemu zadłużaniu się w obcych walutach.
Więcej w poniedziałkowym Pulsie Biznesu.