Trochę przespałem niezwykły ranking Business Insidera, ale nadrabiam zaległości. Amerykański portal opublikował zestawienie pod tytułem: "16 ludzi, którzy pracowali niewiarygodnie ciężko, by osiągnąć sukces".

Oto lista nazwisk tych pracusiów:
Michael Jordan, koszykarz NBA
Howard Schultz, twórca Starbucksa
Mark Cuban, przedsiębiorca internetowy
Roy Halladay, baseballista
Jeffrey Immelt, prezes GE
Tim Cook, prezes Apple
Ryan Seacrest, prowadzący program "Idol"
Carlos Ghosn, prezes Renault & Nissana
Li Ka-Shing, magnat z Hongkongu
Venus i Serena Williams, tenisistki
Maria Das Gracas Silva, szefowa Petrobras
Marissa Mayer, prezes Yahoo
Kobe Bryant, koszykarz NBA
Jamie Dimon, prezes JP Morgan
Indra Nooyi, prezes Pepsi
Martin Sorrell, prezes WBB
Niby wszystko fajnie, bo pochwała pracowitości, pokazanie, że talent to nie wszystko, liczy się upór, determinacja, wyciskanie z siebie wszystkich soków etc.
Dlaczego jednak postawiono na akurat taką "szesnastkę"? Albo dlaczego właściwie szesnaście nazwisk, a nie piętnaście lub siedemnaście? Na liście niewątpliwie nie ma leniów i są to osoby, które zasłużyły pracowitością na etykietę "człowiek sukcesu", ale ta metodologia...
Ranking należy raczej traktować z mocnym przymrużeniem oka i wsadzić gdzieś do rubryki "po godzinach", jako dawkę dobrego humoru i zwykłą ciekawostkę. Takie też było założenie mojego wpisu na bloga.
Jeśli poszukujesz więcej informacji o rankingu, to odwiedź portal Business Insider, ale uprzedzam, że zdarzają się tam argumenty przyprawiające o mdłości, typu: "przychodzi do pracy codziennie o siódmej rano i rzadko wychodzi przed ósmą".
Ach ta Ameryka. Naprawdę ma poczucie humoru ;)