Amerykanie i Chińczycy redukują zakupy, świat to odczuje

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2022-12-18 20:02

Konsumenci na całym świecie znajdują się pod coraz większą presją z powodu spadających realnych dochodów i to będzie główny powód spowolnienia światowej gospodarki. Plus jest taki, że niższy popyt już osłabia inflację.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jak pokazują dane za listopad, wolumen sprzedaży detalicznej spada w dwóch największych gospodarkach świata – Stanach Zjednoczonych i Chinach. To będzie stopniowo przekładało się na obniżenie popytu na towary na całym świecie, w różnych branżach. Ale jednocześnie produkcja przemysłowa wciąż rośnie, nawet jeżeli nieco wolniej od oczekiwań. Strumień towarów rośnie szybciej niż popyt na te towary, co powinno wywierać coraz większy negatywny wpływ na ceny.

W listopadzie sprzedaż detaliczna, liczona w cenach stałych, spadła w Stanach Zjednoczonych o 0,6 proc. rok do roku. To był pierwszy spadek od maja. Tyle że wtedy był on bardziej wywołany statystycznymi efektami wysokiej bazy odniesienia z zeszłego roku, a teraz widać pewne symptomy osłabienia fundamentalnego popytu konsumpcyjnego. Struktura sprzedaży pokazuje, że konsumenci najmocniej redukują wydatki na dobra trwałe związane z mieszkaniem – m.in. na meble. Słabo wypadła w listopadzie także sprzedaż samochodów. Generalnie wszędzie na świecie najmocniej będzie redukowany popyt na towary związane z mieszkaniami (bo rosnące stopy procentowe uderzają w sektor mieszkaniowy), towary duże i drogie (bo konsumenci z tego najpierw rezygnują przy spadku dochodów) oraz towary, którymi ludzie nasycili się w czasie pandemii.

W Chinach sprzedaż detaliczna spadła w listopadzie aż o 7,4 proc. rok do roku (w cenach stałych). Jest to oczywiście w dużej mierze efekt zamykania gospodarki przez władze z powodu pandemii COVID-19 oraz spontanicznej reakcji ludności, która obawia się dużych skupisk. Rząd w Chinach podjął wprawdzie decyzje o luzowaniu obostrzeń, ale stało się to już w grudniu. A poza tym na efekty tych decyzji trzeba będzie zapewne poczekać wiele miesięcy, może do wiosny-lata.

Jednocześnie w obu krajach produkcja przemysłowa wciąż jest na plusie. W Stanach Zjednoczonych wzrosła w listopadzie o 2,5 proc. rok do roku, a w Chinach o 2,2 proc. Producenci realizują wiele zaległych zamówień, stąd ta wciąż dodania dynamika. To jednocześnie sprawia, że na rynku znika problem braku towarów, który dotykał przemysł przez ostatnie dwa lata. Za tym idzie ograniczenie inflacji cen producentów. W badaniach koniunktury widać, że firmy raportują coraz mniejszą skłonność do przerzucania kosztów na odbiorcę – bo po prostu nie mogą tego robić w obecnych warunkach.

Badania koniunktury wśród firm wskazują też, że wkrótce produkcja może zacząć spadać. Wytwórcy mają coraz mniej nowych zamówień, a sprzedaż dla klientów końcowych w coraz większej mierze jest realizowana poprzez obniżenie zapasów, które są na bardzo wysokich poziomach. Dlatego przemysł wkrótce może znaleźć się w recesji – jeżeli chodzi o produkcję. Może to dotyczyć szczególnie wytwórców znajdujących się w górnych fragmentach łańcuchów dostaw, czyli producentów dóbr nisko i średnio przetworzonych, bo tam wahania popytu są największe. W tych branżach, patrząc globalnie, nastroje są zresztą najsłabsze.

Szukając jakichś plusów w tym obrazie, można wskazać na dwa. Jeżeli inflacja zacznie się obniżać, wówczas negatywna presja na dochody konsumentów również zelżeje, a banki centralne będą mogły zatrzymać cykl podwyżek stóp procentowych. Ponadto cały ten post-pandemiczny rozchwiany cykl przemysłowy powinien być generalnie krótki.