Awaria nie zniechęciła do inwestowania z ING

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2021-02-08 20:00

Zainteresowanych giełdą nie wystraszyły problemy techniczne z początku grudnia.

Już 137,6 tys. rachunków maklerskich prowadzi ING Bank Śląski, po tym jak w styczniu 2021 r. otworzył ich o 2,9 tys. więcej niż zamknął. Oznacza to, że w ciągu miesiąca przybyło mu ich 2,2 proc., a saldo miał lepsze niż we wrześniu, październiku czy listopadzie 2020 r. Z danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych wynika zresztą, że ING wykazał się przy tym największą dynamiką pozyskiwania nowych klientów w styczniu. Nie przeszkodziło temu trwające do końca marca moratorium na pobieranie opłaty za przeniesienie aktywów do innej instytucji finansowej. To podstawowa opłata, którą biura maklerskie zniechęcają do zmiany brokera. Taniej jest sprzedać akcje w jednym biurze maklerskim i kupić w innym, niż dokonywać transferu. Tyle, że nigdy nie wiadomo, czy uda się dokonać transakcji sprzedaży i ponownego kupna po satysfakcjonujących cenach.

- Byli tacy, którzy skorzystali z oferty bezpłatnego transferu aktywów do innej instytucji, ale nie było to masowe. Każdego miesiąca obserwujemy grupę klientów przenoszących papiery między rachunkami. Traktujemy to jako normalny element aktywności klientów. W tym przypadku ruch był nieco większy, ale dosyć szybko wrócił do standardowych poziomów i na pewno nie był istotny z punktu widzenia wartości aktywów, czy liczby klientów, którzy takie dyspozycje składali – zapewnia Marcin Słomianowski, dyrektor biura maklerskiego ING Banku Śląskiego.

Zniesienie opłaty za transfer aktywów to jedna z form zadośćuczynienia po awarii z początku grudnia 2020 r. Była to jedna z bardziej spektakularnych awarii w domach maklerskich. Nie chodziło o problemy z logowaniem przez jakąś część sesji. Przez trzy dni sesyjne biuro maklerskie w praktyce nie działało.

Sytuacja była na tyle bezprecedensowa, że ING zdecydowało odpuścić opłaty za transfer aktywów do innych instytucji finansowych, ale też nie pobierać prowizji za handel do końca grudnia 2020 r., zwrócić prowizje pobrane w grudniu przed awarią, a także zwrócić prowizje pobrane w listopadzie. W przypadku kont z miesięczną opłatą abonamentową, ING postanowiło nie pobierać jej w pierwszym kwartale 2021 r. i zwrócić to, co pobrało w czwartym kwartale 2020 r.

W samym grudniu liczba rachunków maklerskich otwartych w ING przewyższyła liczbę zamkniętych o 3,3 tys. Oznaczało to, że dynamika zainteresowania inwestowaniem na giełdzie w banku spod znaku lwa była największa od pięciu miesięcy. Mógł ją jednak wypaczać bezprowizyjny handel. Jego znaczenie widać po udziale biura maklerskiego ING w obrotach sesyjnych akcjami na GPW. Mimo awarii oraz tego, że bank nie obsługuje inwestorów instytucjonalnych, wyniosły w grudniu 7,6 proc., co w skali miesiąca wywindowało ING na drugie miejsce wśród wszystkich domów maklerskich obecnych na GPW. Było to tak samo wyjątkowe, jak sytuacja z października 2020 r. Wtedy klienci ING jako jedyni nie mogli uczestniczyć w ofercie publicznej Allegro, co mogło przełożyć się na ich mniejszą aktywność.

W styczniu 2021 r. prowizje od transakcji trzeba już było płacić, a udział ING w obrotach sesyjnych akcjami na GPW był wyraźnie niższy niż w grudniu. Zarazem mieścił się w normie dla bardziej przeciętnych miesięcy i był wyższy niż udział ING w obrotach całego 2020 r.

- Oczywiście mieliśmy sporo reklamacji i być może klienci nadal czują się rozżaleni. Ale z globalnego punktu widzenia nie obserwujemy ich exodusu. Wręcz przeciwnie. Styczeń jest jednym z lepszych miesięcy pod względem przyrostu liczby rachunków. Nie odnotowaliśmy też większej skali ich zamknięć w grudniu czy styczniu. Po awarii staraliśmy się postępować maksymalnie uczciwie i transparentnie wobec klientów. Powiedzieliśmy, że ponosimy winę. Nie ukrywaliśmy, że awaria miała poważny charakter. I o jest jednym z głównych powodów, że obserwujemy taką sytuację jak obecnie – wyjaśnia Marcin Słomianowski.