Jan Korsak, prezes Polskiej Izby Turystyki ostrzega, że trudny sezon może zaowocować kolejnymi bankructwami małych biur podróży. Branża boleśnie odczuwa skutki problemów gospodarki.
- „PB”: Czy w branży turystycznej może jeszcze w tym roku dojść do kolejnych bankructw?
— Sezon jeszcze się nie zakończył i nie można wykluczyć kolejnych upadków małych biur podróży. Bankructwa są oczywiście niepożądane, ale mogą mieć miejsce.
- AS, Akropol, teraz Dromader — czy wszystkie te firmy musiały upaść?
— Sezonową ofertę wycieczek planuje się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Niezwykle ważne są odpowiednie założenia. Już w ubiegłym roku można było ocenić, że ruch turystyczny spadnie. Niektórzy jednak przeliczyli się, co w sytuacji wzrostu wartości euro skończyło się tragicznie. Przyczyn jest oczywiście o wiele więcej: ubożenie społeczeństwa, wzrost kosztów własnych biur podróży, ostra konkurencja ze strony dużych firm zachodnich.
- Czy zagraniczne biura podróży mogą być zainteresowane kupnem polskich agencji turystycznych?
— Nie sądzę. W ostatnich latach zagraniczne firmy turystyczne były w Polsce uprzywilejowane pod względem podatkowym. Sytuacja ta zmieniła się dopiero dopiero na początku tego roku. Teraz jednak zbieramy pokłosie wcześniejszych błędów. Zagraniczne podmioty już poważnie umocniły swoją pozycję na rynku.
- Co jeszcze szkodzi biurom podróży?
— Wszyscy pamiętamy niedawną serię wypadków autokarowych. Okazuje się, że nowa ustawa o świadczeniu usług turystycznych zostawiła furtkę dla szarej strefy. Ustawa odpowiada europejskim normom, pozwala na zakładanie biur podróży prawdziwym profesjonalistom, ale zrobiła wyjątek dla działalności non-profit, przez którą rozumie m.in. organizację pielgrzymek i wyjazdów dla młodzieży. Powstaje coraz więcej tanich, wręcz domowych, „organizatorów” wycieczek, którzy psują rynek.
Generalnie, spada aktywność turystyczna Polaków. Wyjazdy turystyczne to pewien luksus, na który w czasach kryzysu nie wszystkich stać.