Mniejszościowi akcjonariusze Barlinka do końca tygodnia mają czas, by odpowiedzieć na wezwanie, które ogłosiła spółka Barcocapital Investment — cypryjski wehikuł Michała Sołowowa. Rajdowiec chce zdjąć producenta podłóg z giełdy i wyprowadzić z finansowego wirażu. Na 3 stycznia zarząd Barlinka zwołał walne, które ma zdecydować m.in. o wycofaniu akcji spółki z obrotu giełdowego i podwyższeniu kapitału zakładowego w drodze emisji 127 mln akcji o wartości nominalnej 1 zł. Dziś kapitał spółki dzieli się na 254 mln walorów.
— Dokapitalizowanie jest związane z procesem restrukturyzacji finansowej, w którym aktywnie uczestniczy główny akcjonariusz. Zdecydował on, że emisja nowych akcji będzie najlepszą formą dofinansowania wymaganego przez konsorcjum banków. Jeśli walne poprze uchwały, Barlinek może zostać zdjęty z giełdy z końcem lutego — mówi Wojciech Michałowski, prezes Barlinka.
Po III kw. 2013 r. grupa Barlinek miała 320 mln zł długoterminowych kredytów i pożyczek oraz 107 mln bieżącej części kredytów bankowych zapadających w krótkim terminie. W lipcu PKO BP, Pekao i BZ WBK udzieliły jej 253 mln zł kredytu na refinansowanie długów. Termin spłaty to koniec czerwca 2016 r. Michał Sołowow osobiście zagwarantował finansowanie podporządkowane w kwocie 110 mln zł plus potencjalnie 25 mln zł. Chce skupić nieco ponad 72 mln akcji, które stanowią 28,4 proc. kapitału i głosów. Za jedną oferuje 1,3 zł, więc chce wydać na nie 93,6 mln zł.