Będzie niższy deficyt jeśli związki pozwolą

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2002-08-28 00:00

Na posiedzeniu we wtorek rząd ma zdecydować o zmianie założeń do budżetu na 2003 r. W związku ze spadkiem inflacji mniejsze mają być wydatki państwa oraz deficyt. Jeśli oczywiście zgodzą się partnerzy społeczni.

Zgodnie z wcześniejszymi informacjami, resort finansów chce zmiany założeń do przyszłorocznego budżetu. Głównym powodem jest rekordowo niska inflacja oraz spadek prognoz tego wskaźnika. W przyjętych przez rząd, a przedłożonych jeszcze przez Marka Belkę, założeniach oszacowano średnioroczną inflację w przyszłym roku na 3 proc.

Tymczasem w lipcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł 1,3 proc. i nic nie wskazuje na to, by pierwotna prognoza rządu miała się sprawdzić.

— Nowe założenia wynikają głównie z niższego spadku inflacji niż wcześniej zakładano. Ministerstwo Finansów obniżyło prognozy inflacji średniorocznej w tym roku do 2,1 proc. i w 2003 r. do 2,3 proc. — mówi Michał Tober, rzecznik rządu.

Mimo że rząd dwukrotnie podchodził już do sprawy rewizji założeń budżetowych, decyzje wczoraj nie zapadły.

— Rząd przedyskutował przedłożony przez ministra finansów dokument i decyzje podejmie w najbliższy wtorek — twierdzi Michał Tober.

Przez ten tydzień minister pracy ma skonsultować z partnerami społecznymi zmiany wskaźników makroekonomicznych. Jednocześnie rząd upoważnił ministra finansów do prowadzenia prac studyjnych nad projektem budżetu w oparciu o zmienione wskaźniki.

Jednak przyjęcie nowych założeń do ustawy budżetowej na przyszły rok — mimo że pozytywnie oceniane przez ekonomistów, gdyż prowadzi do zmiejszenia wydatków i deficytu — wcale nie jest oczywiste. Wymaga bowiem zgody partnerów z komisji trójstronnej, a więc pracodawców i pracowników. I o ile można liczyć, że pracodawcom zmiany nie będą przeszkadzać, o tyle związki zawodowe już zapowiedziały zdecydowany sprzeciw.

Przed miesiącem w komisji zawarto porozumienie dotyczące wzrostu płac w sferze budżetowej w 2003 r. o 4 proc. Przy założeniu, że inflacja wyniesie 3 proc., realny wzrost to 1 proc. Resort finansów będzie dążył, by utrzymać realną wartość parametru, ale przy niższej inflacji. W praktyce oznacza to, że pensje w budżetówce wzrosłyby w przyszłym roku tylko o 3,3 proc.

Do rozmów z partnerami społecznymi został wyznaczony Jerzy Hausner, minister pracy. Co ciekawe, to z nim właśnie Grzegorz Kołodko powinien negocjować zmianę zasad waloryzacji rent, emerytur i innych świadczeń społecznych. Wcześniej rząd zakładał, że przeciętne świadczenie emerytalno-rentowe wzrośnie w przyszłym roku o 2,6 proc. Oznaczało to jednak realny spadek.