PAP: "Udział polskich wojsk w interwencji wojskowej w Iraku wydatnie wzmocnił pozycję Polski w Europie" - powiedział w czwartek kandydat na premiera, prof. Marek Belka, który wziął udział w konferencji "Stosunki Polska-USA a Unia Europejska".
"To jest dla mnie tak oczywiste, jak konstrukcja przysłowiowego cepa. Co nie znaczy, że nam ułatwiło to dialog. Ale spójrzcie na pozycję Polski w UE i innych krajów wstępujących do Unii. Oni dopiero teraz dokładnie zauważyli, że jesteśmy w innej lidze" - dodał.
Od czerwca 2003 Marek Belka pracował w Iraku. Najpierw kierował tam Radą Koordynacji Międzynarodowej, a od 1 listopada był dyrektorem polityki gospodarczej w Tymczasowych Władzach Koalicyjnych. Odpowiadał za całość polityki gospodarczej Iraku.
Belka nie wyobraża sobie, żeby Polska nie zajęła miejsca w "twardym rdzeniu Europy". Jak dodał, po udziale w wojnie nie może być również sytuacji, w której Polska nie będzie brała czynnego udziału w tworzeniu wspólnej polityki zagranicznej i militarnej Unii. "Teraz już nie tylko my stajemy i zapisujemy notatki od naszych francuskich czy niemieckich kolegów, ale to oni posłusznie zapisują teraz, skonsternowani nieco, to, co mamy do powiedzenia o działaniach stabilizacyjnych" - zaznaczył.
Belka podkreślił, że w wielu sytuacjach starał się lobbować w sprawie polskich firm, starających się o kontrakty w Iraku. Także w czasie, gdy o wielki kontrakt na dostawę broni starało się polskie konsorcjum zbrojeniowe Bumar. "Już Amerykanie odpychali się czasami ode mnie, bo wiedzieli, że będę +rzęził+ o tym Bumarze" - dodał. Jego zdaniem, zarówno ze strony rządowej, jak i służb specjalnych, zrobiono w tej sprawie wszystko.
"Jednego tylko żałowałem, że ani ja, ani ambasador Polski w Iraku Sławomir Cytrycki nie dowiadywaliśmy się o rozmowach polskich firm w sprawach kontraktów, tylko o ich skutkach - kiedy się coś złego stało" - zaznaczył. Według Belki, wciąż jeszcze dużo polskich firm nie traktuje państwa jako sojusznika w interesach. Choć z drugiej strony - wiele innych "dzięki hasłu +Irak+" pojawiło się w Iraku, Kuwejcie czy Jordanii. "W Iraku naliczyłem przynajmniej piętnaście firm" - dodał.
Zarzuty niektórych polskich polityków, że "nic nie załatwił dla Polski", profesor stanowczo odrzucił. "Jak polityk mi mówi, że ja czegoś nie załatwiłem, to oznacza, że on sam załatwia. To oznacza, że bierze, daje lub pośredniczy w dawaniu łapówki. Przecież tak wygląda załatwianie" - zaznaczył.
Zdaniem Belki, wojska sił sprzymierzonych jeszcze długo pozostaną w Iraku, gdyż kraj ten potrzebuje "welonu sił stabilizacyjnych i Amerykanów gdzieś tam w koszarach". Nawet, jak dodał, w przypadku wygranej kandydata demokratów Johna Kerry'ego w wyścigu o fotel prezydencki. "Amerykanie z pewnością nie dopuszczą do takiej sytuacji jak w Wietnamie. Stawka jest za wysoka" - podkreślił.