Opozycja żąda głowy ministra skarbu. Zdaniem ekspertów, odwoływać go nie ma powodu, ani sensu.
Za blisko dwa tygodnie przekonamy się, czy zapowiedź premiera o dymisji ministra skarbu w razie porażki prywatyzacji stoczni to realna groźba. Plan odwołania Aleksandra Grada popiera opozycja.
— Grad ma już na koncie tyle niewypałów, że wystarczyłoby do odwołania nie jednego, ale dwóch ministrów — uważa Marek Suski, poseł PiS.
Do grzechów szefa MSP zalicza m.in. nierozwiązany spór z Eureko, za co koalicja krytykowała poprzedników. Jednak niektórzy eksperci wskazują, że właśnie ze względu na sprawę PZU byłby to zły moment na dymisję. Rozmowy z Eureko mają potrwać do 30 września, a 28 sierpnia walne PZU ma otworzyć drogę do wypłaty megadywidendy.
Tylko resztówki na plus
Zdaniem Marka Suskiego, inna wpadka dotyczy KGHM.
— Sprzedaż akcji spółki w takiej formule, jaką przyjął rząd, to czysta strata dla skarbu państwa — uważa poseł PiS.
W opinii opozycji, kolejne grzechy ministra to m.in. niedotrzymanie słowa w sprawie odpolitycznienia spółek skarbu państwa i lekceważenie sejmowej komisji skarbu.
— Minister chyba od roku nie pojawia się na naszych posiedzeniach, a sejm nie jest informowany, co się dzieje. Jedyne, za co można go pochwalić, to chęć pozbycia się resztówek — dodaje Marek Suski.
Zdaniem Andrzeja Czerwińskiego, również członka komisji skarbu, ale z ramienia PO, współpraca ministra z posłami jest bez zarzutu.
— O wszystkim jesteśmy informowani. Rzetelność Grada jest wysoka, skuteczność również, jeśli mierzyć ją postępem prywatyzacji. Minister stosuje jasne procedury i jednoznaczne kryteria oceny ofert — mówi Andrzej Czerwiński.
Zdaniem posła PO, decyzję o ewentualnej dymisji Grada powinna poprzedzić dogłębna analiza procesu prywatyzacji stoczni.
— Ocena należy oczywiście do premiera, ale na wyciągnięcie konsekwencji personalnych, co byłoby najłatwiejszym posunięciem, jest jeszcze czas. Najpierw niech sytuacja stoczni się wyjaśni. Ja oceniam działalność ministra pozytywnie — dodaje przedstawiciel PO.
Ekonomiści też wypowiadają się o ministrze ciepło.
— Nie jest to wprawdzie minister, który nie popełnia błędów, ale na tle poprzednika — Wojciecha Jasińskiego — może uchodzić za gwiazdę. Klimat wokół prywatyzacji jest fatalny, a to, co zostało do sprywatyzowania, nie sprzedaje się łatwo. Dla jednych spółek trudno znaleźć inwestora, inne są uznawane za strategiczne. Przeszkodę stanowią też absurdalne procedury. W tych niesprzyjających okolicznościach Grad wykonuje mrówczą pracę — sprzedaje resztówki, próbuje uruchamiać aukcje — mówi Grażyna Majcher-Magdziak, ekspert BCC.
Źle by się stało, gdyby premier odwołał ministra.
— Nawet jeśli przy prywatyzacji stoczni popełniono jakieś błędy, czego na razie nie wiemy, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: stocznie diamentem nie były, a Grad — wskutek zaniedbań wielu poprzednich rządów — został z kukułczym jajem — dodaje ekspert BCC.
Minister bez mandatu
Według prof. Jana Winieckiego z Towarzystwa Ekonomistów Polskich, na plus należy zapisać Gradowi inicjatywę przyspieszenia prywatyzacji. Problem w tym, że bez poparcia politycznego minister skarbu nic nie zdziała. A solidnego mandatu nie miał żaden od czasów Emila Wąsacza.
— W takich warunkach ministrów powołuje się i odwołuje ze względów taktyczno-politycznych. Dlatego zmiana na tym stanowisku nic nie wniesie — dodaje Jan Winieck
Agnieszka Berger




