Według Rafała Lerskiego, członka zarządu i zarazem dyrektora inwestycyjnego BNP Paribas TFI, w roku 2020 rynki akcji będą w trendzie wzrostowym. Duża będzie w tym zasługa Stanów Zjednoczonych, które są kapitałowym centrum świata, a w 2020 r. odbędą się wybory prezydenckie, w których Donald Trump będzie ubiegał się o reelekcję.

— Nie zakładam, że temat wojen handlowych nie dostarczy pewnej nieprzewidywalności, ale jeśli prezydent Donald Trump o coś dba, to o stan amerykańskiej giełdy i gospodarki — zaznacza Rafał Lerski.
Warszawa się wyróżni
Zdaniem specjalisty z BNP Paribas TFI rynki wschodzące dostarczą wyższych stóp zwrotu od rynków rozwiniętych.
— W ramach rynków wschodzących widzimy duże szanse poprawy rynku polskiego, dla którego 2019 r. był bardzo nieudany — zaznacza Rafał Lerski.
Jego zdaniem warszawska giełda nie będzie się już borykać z odpływami kapitału, a wręcz odczuje napływy.
— W 2019 r. mieliśmy umorzenia w polskich funduszach akcji i trzy znaczące rebalancingi indeksów MSCI, które zmniejszały w nich wagę Polski. W 2020 r. takich rebalancingów prawdopodobnie nie będzie, a wiele wskazuje na to, że czeka nas napływ kapitału krajowego. Jeżeli ostateczny kształt reformy OFE się nie zmieni, to będą one musiały dokupować akcje. Na dodatek nawet obecna partycypacja w PPK oznacza 1-1,5 mld zł dodatkowych napływów na GPW. A wyceny spółek są bardzo niskie, przy czym poprawiają się ich zyski. Jeśli miałbym więc wybrać jeden typ aktywów, to najbardziej podobają mi się polskie akcje — tłumaczy Rafał Lerski.
Pozytywna opinia dotyczy głównie średnich i mniejszych emitentów, ale nasz rozmówca nie wyklucza też poprawy indeksu dużych spółek. Zdaniem Rafała Lerskiego jest szansa, że kontrolowane przez państwo spółki energetyczne powrócą do wypłat dywidend, co mogłoby radykalnie zmienić postrzeganie tej branży przez inwestorów. Dyrektor inwestycyjny BNP Paribas TFI przypomina, że na początku 2019 r. raczej nie zakładano zakończenia wojny cenowej w telekomunikacji, a jednak tak się stało.
Uważa więc, że można brać pod uwagę jakieś systemowe rozwiązanie problemu kredytów frankowych, gdyż obecna sytuacja jest trudna zarówno dla banków, jak i ich klientów. Takie systemowe rozwiązanie mogłoby zaś istotnie zmienić postrzeganie sektora bankowego, który dużo waży w indeksach GPW.
— Często jest tak, że branże nielubiane przez inwestorów, mocno przecenione, doświadczają jakichś nieoczekiwanych zdarzeń i kolejny rok jest dla nich dużo lepszy — przypomina Rafał Lerski.
Ekspert dodaje, że nawet bez jakichś nadzwyczajnych zdarzeń dobrze powinny sobie radzić sektor IT, deweloperzy oraz inne firmy żyjące z popytu konsumenckiego. To konsekwencja bogacenia się społeczeństwa. Zdaniem Rafała Lerskiego indeks WIG wzrośnie o gruboponad 10 proc. w 2020 r. Również globalne rynki wschodzące powinny przynieść ponad 10 proc. zysku. — Najważniejszym determinantem zachowania rynków wschodzących jest kurs amerykańskiego dolara. A nie widzę już miejsca, by dolar się umacniał — wyjaśnia dyrektor inwestycyjny BNP Parbias TFI. Według Rafała Lerskiego europejskie rynki rozwinięte dadzą zarobić około 10 proc. Giełdy amerykańskie przyniosą natomiast około 5 proc. zysku, ponieważ tamtejsze wyceny już znacząco zdyskontowały prognozowany na 2020 r. wzrost wyników spółek.
— W Europie spodziewamy się wyższych stóp zwrotu niż w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się, że brexit nie będzie miał większych reperkusji, a wyceny europejskich spółek są bardziej atrakcyjne niż amerykańskich. Poprawia się sytuacja europejskich banków, a one niemało ważą w indeksach. Recesja w europejskim przemyśle? Wskaźniki wyprzedzające ubijają powoli dno. Jakimś ryzykiem jest to, że Donald Trump będzie chciał rozpocząć wojnę handlową na nowym froncie, ale myślę, że w roku wyborczym tego nie zrobi — tłumaczy Rafał Lerski.
Tylko oprocentowanie
Zdaniem Rafała Lerskiego tak wysokich stóp zwrotu jak w 2019 r. nie przyniosą za to obligacje. Specjalista zwraca uwagę, że przerwany został trend spadku ich rentowności, a nawet bardzo wolno zaczęły się one podnosić. Nie należy się jednak spodziewać większych ruchów w górę, gdyż polityka banków centralnych pozostaje akomodacyjna i brak jest widocznej presji inflacyjnej. Wycena obligacji powinna być w 2020 r. mniej więcej na obecnym poziomie. Dotyczy to zarówno długu najważniejszych gospodarek, jak i Polski.
— Gdybym miał prognozować stopę zwrotu naszego funduszu obligacji, to byłoby to około 2 proc. Będziemy oczywiście celować w 2,5-3 proc., grając na krzywej rentowności, ale poziom 2 proc. wydaje się najbardziej prawdopodobny — zaznacza Rafał Lerski.
Zyski z inwestycji w obligacje skarbowe będą więc w zasadzie odpowiadać ich oprocentowaniu.
— Trzeba pamiętać, że rentowności w 2019 r. mocno spadły. Więc jeśli obecnie wynoszą około 2 proc., to trudno zakładać, że za rok będzie to 0 czy nawet 1 proc. Zyski z funduszy obligacji powyżej 4 proc. są więc nie do powtórzenia, chyba że mielibyśmy recesję. A na to się nie zanosi — wyjaśnia Rafał Lerski.