GetBack to największa afera finansowa współczesnej Polski. Choć wybuchła już ponad pięć lat temu, wciąż jest o niej głośno, m.in. za sprawą publikacji PB o działaniach podejmowanych przez syndyka Idea Banku. Dużo mniej natomiast mówi się i pisze o kilku mniejszych firmach powiązanych z Konradem Kąkolewskim, byłym szefem upadłego windykatora i głównym podejrzanym w aferze, które tak jak GetBack na potęgę emitowały obligacje, a potem ich nie spłaciły.
Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała właśnie do sądu akt oskarżenia w sprawie jednej z takich firm - GetBacku Managers (GM). Oskarża w nim Konrada Kąkolewskiego (wyraża zgodę na podawanie pełnych danych osobowych) oraz jego byłych kolegów z zarządu GetBacku i GM – Pawła T. i Mariusza B. – o oszukanie w latach 2016-18 co najmniej 232 nabywców obligacji GM na nie mniej niż 20,4 mln zł.
Nie tylko oszustwo
Pokrzywdzeni obligatariusze GM to inwestorzy indywidualni, którym papiery tej spółki sprzedawali pracownicy rozbudowanego działu sprzedaży GetBacku oraz zewnętrzni pośrednicy, często z zawodową przeszłością w podmiotach z grupy Leszka Czarneckiego, takich jak Getin Noble Bank, Noble Securities czy Idea/Lion’s Bank. Z relacji nabywców obligacji GM wynika przy tym, że często papiery oferowano im jako opcję „dywersyfikacji” portfela, w którym mieli już obligacje GetBacku.
Zdaniem prokuratury inwestorzy byli wprowadzani w błąd co do kondycji finansowej spółki GM, jej zdolności do spłaty zobowiązań, a także zabezpieczeń obligacji. A trójka menedżerów, będących jednocześnie akcjonariuszami GM, przy emisjach kolejnych 53 serii papierów podawała nieprawdziwe i zatajała prawdziwe dane oraz przeznaczyła ponad 11,5 mln zł na cele inne niż podane w warunkach emisji obligacji (z czego najwięcej, ponad 9,1 mln zł, poszło na pożyczki dla innych firm powiązanych z Konradem Kąkolewskim).
Trzy spółki kontrolowane przez byłego szefa GetBacku i GM — More Gruppa, Optisolver i Solvus — zawarły też z GM umowy na pozyskanie finansowania i doradztwo, które prokuratura uznała za pozorne. Dlatego oskarżyła Konrada Kąkolewskiego o niegospodarność na szkodę GM i przywłaszczenie 690 tys. zł poprzez ich wyprowadzenie do trzech ww. firm. W tym wątku zarzut ułatwienia przywłaszczenia, na kwotę 184,5 tys. zł, usłyszał też Paweł T.
Paletę oskarżeń uzupełniają zarzuty podania nierzetelnych danych w sprawozdaniu finansowym GM za 2016 r., które usłyszeli Konrad Kąkolewski i Mariusz B. Zdaniem biegłego powołanego przez prokuraturę właściwa prezentacja poszczególnych pozycji sprawiłaby, że już w 2016 r. GM nie wykazałby 6,9 mln zł zysku brutto, ale 650 tys. zł straty, a aktywa obrotowe miałyby wartość jedynie 1,8 mln zł, a nie 41 mln zł, i tym samym byłyby niższe od zobowiązań krótkoterminowych o 8,5 mln zł.
Trzej oskarżeni nie przyznali się do żadnego z przedstawionych im zarzutów, przy czym Konrad Kąkolewski i Paweł T. składali w śledztwie wyjaśnienia, a Mariusz B. nie.
Wykup za pieniądze spółki
W głównym śledztwie dotyczącym GetBacku Konrad Kąkolewski zeznał, że GM, a także cała kryjąca się za nim struktura, o której więcej za chwilę, został stworzony tylko po to, by sfinalizować transakcje nabycia akcji GetBacku w czerwcu 2016 r. Wtedy to dotychczasowy właściciel windykatora, czyli Idea Bank, sprzedał go za 825 mln zł konsorcjum funduszy, w którym dominującą rolę odgrywał Abris Capital Partners.
Konrad Kąkolewski, Paweł T. i Mariusz B., którzy zasiadali w zarządzie GetBacku przed tą transakcją, postanowili do niej dołączyć w formule wykupu menedżerskiego i właśnie na potrzeby tej operacji stworzyli GM. Według prokuratury zainwestowali jednak w akcje GetBacku pieniądze pochodzące głównie z… kasy zarządzanego przez nich windykatora.
W jaki sposób? Najpierw GetBack pożyczył 25 mln zł swojej spółce powiązanej Bakura IT, a ta pożyczyła 25 mln zł dalej – właśnie GM. Następnie te 25 mln zł i dodatkowe 1,2 mln zł, które stanowiły część pieniędzy, jakie Konrad Kąkolewski wpłacił do GM w zamian za objęcie obligacji spółki, zamienione zostały na 6 mln EUR. I GM te 6 mln EUR pożyczył spółce AdValue Association z Luksemburga, kontrolowanej przez trójkę menedżerów GetBacku. Wreszcie, na końcu łańcuszka transakcji, 5 z 6 mln EUR trafiło jako wkład na kapitał spółki DNLD z siedzibą na wyspie Jersey, kontrolowanej przez Abris, która była pośrednim akcjonariuszem GetBacku.
W ten skomplikowany sposób GM kupił dokładnie 2,96 proc. akcji DNLD, a więc pośrednio GetBacku. Rok później windykator wszedł na Giełdę Papierów Wartościowych, a przy okazji konsorcjum funduszy pod przywództwem Abrisu sprzedało 20 proc. swych akcji za 370 mln zł. AdValue, a tym samym GM, nie uczestniczyły jednak w podziale tych pieniędzy, i to właśnie jest jedna z linii obrony przynajmniej dwóch z trzech oskarżonych: Konrada Kąkolewskiego i Pawła T.
„To wina Abrisu”
Ten ostatni już w lipcu 2018 r., kiedy wyszło na jaw, że problemy z obsługą obligacji nie dotyczą tylko GetBacku, ale też GM, przekonywał w PB, że kłopoty tej drugiej spółki z płynnością wynikają głównie z pominięcia jej przy podziale 370 mln zł uzyskanych ze sprzedaży akcji GetBacku w ofercie publicznej. Paweł T. podkreślał, że w ten sposób AdValue, bez swojej zgody, „utraciło korzyść gotówkową w wysokości około 10,9 mln zł”.
To, że akcje GetBacku stanowiły główny składnik majątku GM oraz zabezpieczenie dla emitowanych przez spółkę obligacji, podkreśla też Krzysztof Brola, obrońca Konrada Kąkolewskiego. W oświadczeniu przesłanym PB pisze, że ogłoszenie niewypłacalności GetBacku przez nowy zarząd i wszczęcie restrukturyzacji „nie było uzasadnione sytuacją prawną ani finansową” spółki, ale posłużyło Abrisowi do wyprowadzenia z GetBacku głównego jego majątku, czyli portfeli wierzytelności „za znikomy ułamek ich wartości”. Co stało się ze szkodą dla wierzycieli spółki oraz jej mniejszościowych akcjonariuszy, w tym GM (Abris odrzuca wszystkie zarzuty, wysuwane w jego kierunku przez byłego szefa GetBacku - przyp. aut.).
Zdaniem obrońcy Konrada Kąkolewskiego to właśnie restrukturyzacja GetBacku i zawarcie niekorzystnego dla wierzycieli układu skutkowało „drastycznym spadkiem wartości akcji” windykatora, „a tym samym niewypłacalnością spółki GetBack Managers z tytułu wyemitowanych obligacji”. Krzysztof Brola przekonuje, że zarząd GM nie może ponosić za to odpowiedzialności, a spółka „stała się (...) ofiarą <<upadku>> GetBacku”.
Sposób zbliżony do piramidy
Prokuratura w akcie oskarżenia przekonuje jednak, że tak mały udział AdValue w konsorcjum Abrisu pozbawiał tę spółkę wpływu na decyzje podejmowane przez DNLD, w tym na sposób podziału pieniędzy ze sprzedaży akcji GetBacku. I podkreśla, że nie istniał żaden dokument, który przewidywał np. wypłatę dywidendy dla AdValue, a tym bardziej GM, choć wzmianki o takiej dywidendzie pojawiały się w dokumentach, przedstawianych obligatariuszom GM.
Śledczy podkreślają też, że w tychże dokumentach przy okazji emisji wszystkich serii obligacji, czyli aż do kwietnia 2018 r., można było przeczytać, że pieniądze zostaną przeznaczone m.in. na „pośrednie sfinansowanie menedżerskiego zakupu akcji Getback”, choć wykup menedżerski został zrealizowany już w czerwcu 2016 r. Zdaniem prokuratury GM utworzono w celu finansowania za pomocą obligacji długu powstałego w trakcie tegoż wykupu. Śledczy uważają, że spółka służyła wyłudzaniu od pokrzywdzonych pieniędzy w celu „łatania” bieżących potrzeb finansowych Konrada Kąkolewskiego i jego licznych spółek, a także współpracowników.
GM miał przy tym funkcjonować w sposób zbliżony do piramidy finansowej (powołany biegły stwierdził, że wcześniejsze emisje obligacji były spłacane z późniejszych), a choć podejrzani zdawali sobie sprawę z lichej kondycji GM, decydowali się na dystrybucję kolejnych serii papierów.
Spółka-wydmuszka
Według śledczych oskarżonych obciąża też to, że terminy spłat udzielonych przez GM pożyczek nie były skorelowane z terminami wykupu obligacji. Co ciekawe, o tym właśnie problemie w artykule PB z lipca 2018 r. mówił także Paweł T., który po aresztowaniu Konrada Kąkolewskiego próbował przejąć zarządzanie GM.
- Na kontach i w kasie spółki nie zastałem żadnych środków mogących realizować spłaty odsetek, jak i bieżące wykupy. Wolne środki, jakimi spółka dysponowała, zostały ulokowane w pożyczkach, których zapadalność nie jest skorelowana z kalendarzem wykupów i płatności odsetek. Jak tylko ustanowię jednoosobową reprezentację dla spółki, niezwłocznie przystąpię do renegocjacji tych umów – zapewniał Paweł T.
Tych zapowiedzi nie udało mu się jednak zrealizować, a na początku października 2018 r. sam został zatrzymany przez CBA do sprawy GetBacku. Nieco wcześniej, bo we wrześniu 2018 r., sąd oddalił wniosek o bankructwo GM, uznając że spółki nie stać nawet na prowadzenie postępowania upadłościowego. Wszyscy trzej szefowie GM zniknęli też z zarządu i spółka do dziś nie ma reprezentacji, co powoduje, że w licznych sprawach prowadzonych przez sądy cywilne i pracy musi być reprezentowana przez specjalnie powoływanych na tę okoliczność kuratorów.