Amerykanom bardzo zależało na ograniczeniu wpływów Pekinu na zarządzanie Kanałem Panamskim. Presja Donalda Trumpa w tej sprawie przyniosła efekt.
Spokój za prawie 23 mld USD
Konsorcjum amerykańskiej firmy inwestycyjnej BlackRock wraz z Global Infrastructure Partners i MSC zawarło umowę na zakup 90 proc. udziałów w portach Balboa i Cristobal leżących po obu stronach przeprawy od CK Hutchison Holdings. Kupi udziały od hongkońskiej spółki w 43 portach w 23 krajach, w tym port w Gdyni. Wartość całej transakcji wyniesie 22,8 mld USD.
Zgodnie z odnowioną w 2021 r. koncesją CK Hutchison miał zarządzać obydwoma portami do 2047 r., ale z powodu nacisków Waszyngtonu rząd Panamy szykował się do anulowania kontraktów ze spółką z Hongkongu.
- Ta transakcja oznacza koniec zmartwień Amerykanów w Kanale Panamskim. Chińczycy stracili istotny punkt obserwacyjny, a przepływ tranzyt okrętów US Navy na Pacyfik zostały zabezpieczony – podkreśla Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin z Instytutu Nowej Europy (INE).
Wyjście CK Hutchison z zarządzania portami nie oznacza jednak zakończenie ekspansji Chin. Są aktywni w panamskim mieście Colón, gdzie znajduje się druga co do wielkości na świecie, zaraz po Hongkongu, strefa wolnocłowa. Obecnie działa w niej około 3 tys. firm, co czyni ją potężnym centrum handlu międzynarodowego.
Ponadto Chińczycy nadal mają w regionie silną pozycję. Ekspert INE wylicza, że podmioty z Państwa Środka są większościowymi udziałowcami w 14 portach w Ameryce Łacińskiej.
Powstanie chiński przekop?
Oddanie kontroli w Kanale Panamskim przez hongkońską spółkę wywołało w Państwie Środka dyskusję na temat alternatywnego szlaku transoceanicznego. Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w reakcji na wycofanie CK Hutchison z panamskich portów wyraziło chęć powrotu do prac nad kanałem wodnym w Nikaragui, który tak samo połączyłby Pacyfik z Morzem Karaibskim.
Pomysł budowy alternatywnego szlaku o długości 278 km pojawił się 20 lat temu, a koszt inwestycji był szacowany na 40 mld USD. W 2013 r. władze kraju udzieliły koncesji na budowę hongkońskiej spółce HKND. Rok później doszło do oficjalnego rozpoczęcia inwestycji, jednak nie podjęto głównych prac konstrukcyjnych, a projekt w kolejnych latach napotkał dodatkowe przeszkody – brak finansowania, sprzeciw ekologów i społeczności lokalnych. Ostatecznie w maju ubiegłego roku Nikaragua oficjalnie cofnęła koncesję HKND, tym samym kończąc wszelkie formalne powiązania z budowlaną spółką.
- Obecna przepustowość lokalnych portów na Pacyfiku i Morzu Karaibskim jest niewielka. Jednak Nikaragua jest najbardziej prochińskim krajem w Ameryce Środkowej i przyjęłaby rzeczywiste zaangażowanie ChRL z otwartymi ramionami. Spokój Amerykanów może więc nie potrwać zbyt długo – ostrzega Krzysztof Karwowski.