Cichocki: Wojna nie zatrzymała korupcji. Były ambasador RP tłumaczy kulisy ukraińskiego biznesu

Marcin DobrowolskiMarcin Dobrowolski
opublikowano: 2025-11-17 08:40

Wojna miała przynieść moralne oczyszczenie, a tymczasem ukraińskie mechanizmy korupcyjne nie tylko przetrwały, lecz w obliczu kurczącego się tortu gospodarczego stały się jeszcze bardziej agresywne. Ambasador Bartosz Cichocki mówi o realiach rynku: od „zorganizowania granicy” przez lawinę kontroli po wygranych przetargach po wstrząsającą aferę Midas w strategicznej energetyce jądrowej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Od początku pełnoskalowej wojny polskie firmy słyszą z jednej strony deklaracje o otwarciu ukraińskiego rynku i ogromnych szansach odbudowy, a z drugiej alarmujące sygnały o barierach, które realnie utrudniają prowadzenie działalności: korupcji, niestabilnym otoczeniu prawnym, nieprzewidywalności instytucji i presji ze strony lokalnych grup wpływu. Jakie konkretne formalne i nieformalne mechanizmy ryzyka najczęściej zgłaszali panu polscy przedsiębiorcy jako ambasadorowi? I jak w praktyce wygląda ochrona przed naciskami, układami czy propozycjami nie do odrzucenia?

Bartosz Cichocki, były ambasador RP w Ukrainie: To wszystko zaczyna się już na granicy. Przedsiębiorcy zajmujący się handlem międzynarodowym podkreślają, że warunkiem powodzenia jest „zorganizowanie granicy”. Chodzi o to, by towar nie utknął na odprawie i uzyskał pożądaną wartość celną.

Dalej mamy sądy, przed którymi są równi i równiejsi, protekcjonizm oraz wewnętrznie sprzeczne i nieprzystające do europejskiego prawo przetargowe. Wielu zagranicznych przedsiębiorców mówi: „w Ukrainie robię tylko biznes z biznesem, nie wchodzę w relacje z państwem”. Ostatnio, przy pogarszającej się koniunkturze, słyszę także od ukraińskich firm: „nie daj Boże wygrać przetarg”, bo natychmiast pojawiają się kontrole ze strony instytucji, które wyczuły pieniądz.

To szeroki zespół problemów — korupcyjnych, organizacyjnych, a także wynikających z niekompatybilności przepisów ukraińskich z prawem unijnym.

Polscy przedsiębiorcy startują przecież w przetargach. Czy istnieją instrumenty, które mogą ich chronić?

Tak. Coraz więcej zamawiających organizuje przetargi na własnych zasadach — według prawa państwa, z którego pochodzą. To rządy narodowe lub międzynarodowe instytucje finansowe, które wspierają odbudowę energetyki, miast, infrastruktury, szkół, szpitali itd. Przetargi organizują według swojego prawa, nie ukraińskiego. Często ustalają preferencje dla firm z państw unijnych, a ewentualne spory trafiają do sądów międzynarodowych.

Przedsiębiorcom zawsze powtarzam: nie oszczędzajcie na wiarygodnych kancelariach prawnych. Ukraińskie prawo i jego praktyczne stosowanie różnią się w wielu miejscach od naszego, czasem na korzyść ukraińskiego, ale tak czy inaczej działalność gospodarcza wymaga dobrej obsługi. Przede wszystkim na etapach przygotowania dokumentacji oraz realizacji postanowień kontraktu. Taką kancelarię trzeba starannie wybrać.

W trakcie naszej rozmowy publikowane są kolejne ustalenia operacji ukraińskich organów antykorupcyjnych o kryptonimie Midas. Wynika z nich, że w Ukrainie mamy nadal do czynienia z wielkoskalowym łapówkarstwem na najwyższych szczeblach władzy. Opinię publiczną nad Dnieprem szczególnie zbulwersowało, że nawet w trakcie wojny o niepodległość Ukrainy firmy budujące zabezpieczenia antyrakietowe w elektrowniach atomowych i zaopatrujące siły zbrojne muszą opłacać się urzędnikom. Zwykli Ukraińcy marzną przy świeczkach albo giną na froncie w niskiej jakości kamizelkach kuloodpornych czy hełmach, podczas gdy za worki nielegalnie pozyskanej gotówki powstaje osiedle luksusowych willi dla Wołodymyra Zełeńskiego i jego bezpośrednich podwładnych lub przyjaciół, w tym słynnego już na całym świecie Timura Mindicza. Przedsiębiorców działających w Ukrainie ta historia rozgrywająca się od tygodnia niestety nie może zaskakiwać. Wszelkiej maści Mindicze, czyli "załatwiacze" powiązani z decydentami lub udający takie powiązania, są obecni na różnych poziomach rynku ukraińskiego. Można się przed nimi obronić i wymusić traktowanie zgodne z prawem. Najlepiej w tym celu korzystać ze wsparcia polskiej dyplomacji, zagranicznych biur handlowych Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, stowarzyszeń biznesowych z wieloletnią tradycją nad Dnieprem i wspomnianych kancelarii prawnych.

Operacja Midas, która uderza w sektor energetyki jądrowej, to najpoważniejsza afera korupcyjna od początku wojny. Uderza w symboliczny punkt — firmy odpowiedzialne za bezpieczeństwo krytycznej infrastruktury i armię. W Warszawie i Brukseli pojawiają się pytania, czy afera może wpłynąć na tempo integracji z UE, a także na decyzje Zachodu dotyczące pieniędzy z zamrożonych rosyjskich aktywów czy dostaw uzbrojenia. Jakie realne skutki polityczne może wywołać Midas w negocjacjach akcesyjnych, w relacjach z UE i USA oraz w bieżącym wsparciu militarnym?

Na obecnym etapie afery korupcyjnej są to wciąż zarzuty, nie zapadły jeszcze wyroki sądowe. Przedstawiciele Komisji Europejskiej podkreślają z uznaniem reakcję ukraińskich mechanizmów antykorupcyjnych i z ufnością wypowiadają się o ukaraniu winnych. Wszyscy zdają sobie sprawę, że akcesja Ukrainy do UE to proces wykraczający poza horyzont polityczny dzisiejszej ekipy rządzącej w Kijowie. Obawiałbym się raczej skutków tego skandalu dla spraw rozstrzygających się na bieżąco. Należy do nich przekazanie Ukrainie pieniędzy pochodzących z zamrożonych na Zachodzie rosyjskich aktywów oraz negocjowane w tych dniach wsparcie militarne USA za pieniądze Europejczyków, w szczególności systemy obrony przeciwrakietowej. Donald Trump chce za wszelką cenę wygasić konflikt zbrojny w Ukrainie. Z jego punktu widzenia osłabienie Zełeńskiego może być okazją.

Wojna miała być momentem moralnej rewolucji, który wymusi większą przejrzystość instytucji, bo państwo walczące o przetrwanie nie może sobie pozwolić na drenaż funduszy. Tymczasem najgłośniejsze afery — od zakupów wojskowych po system energetyczny — pokazują, że układy korupcyjne przetrwały i ewoluowały. Dlaczego, mimo presji społeczeństwa, zachodniego wsparcia i ogromnej ceny wojny, systemowe patologie nadal funkcjonują na najwyższych szczeblach władzy?

Każdy kryzys uwypukla cechy ludzi i instytucji. Bohaterskie i szlachetne — ale i te ciemne, jak chciwość czy pokusa łatwego zysku. W czasie wojny władza wykonawcza dostaje ogromne kompetencje, procedury są upraszczane, działamy w trybie specjalnym — to tworzy pole do nadużyć.

Gospodarka ukraińska jest w złym stanie, tort się kurczy, dlatego agresja grup interesów żyjących z dobra publicznego się nasila. To jednak nie znaczy, że nie ma instytucji, na których można polegać. NABU i SAPO wszczęły śledztwo, więc system antykorupcyjny wciąż działa.

Niestety postępowanie tych instytucji, które podrzucają zaufanym dziennikarzom co i rusz kolejne taśmy, zdjęcia czy dokumenty śledztwa, zamiast przekazać je do sądu, wielu komentatorów skłania do opinii, że tutaj nie chodzi o walkę z korupcją, lecz o osłabienie pozycji jednego obozu polityczno-finansowego na korzyść innego. Coraz częściej w mediach pojawiają się bezlitosne dla Zełeńskiego komentarze oligarchy Ihora Kołomojskiego, niegdysiejszego dobrodzieja prezydenta Ukrainy, dziś więzionego za miliardowe defraudacje. Co gorsza w tej historii pojawia się Rosja — chociażby w osobie niegdysiejszego prorosyjskiego parlamentarzysty Andrija Derkacza, który dziś zasiada w rosyjskim senacie, czy wspomnianego Timura Mindicza powiązanego rodzinnie z państwem agresorem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Kreml korzysta na ujawnieniu korupcji w bezpośrednim otoczeniu Zełeńskiego w momencie, gdy ważą się losy dostaw tomahawków i organizacji szczytu Trump-Putin w Budapeszcie.

Polska — podobnie jak kraje bałtyckie czy skandynawskie — liczyła, że powojenna odbudowa Ukrainy stanie się jednym z głównych motorów wzrostu regionalnego. Jednak wielkie afery dotyczące sektorów strategicznych rodzą pytania o przewidywalność i trwałość inwestycji. Jakie konkretne warunki — instytucjonalne, prawne, biznesowe — muszą zostać spełnione, by polskie firmy mogły działać w Ukrainie z poczuciem bezpieczeństwa i bez obaw o egzekwowanie kontraktów?

Przede wszystkim polskie firmy muszą zrozumieć, że w Ukrainie nie jest problemem znalezienie ciekawego projektu czy partnera — problemem jest zapewnienie, by kontrakt został wykonany zgodnie z umową.

Bardzo często słyszę o nadanym towarze, za który nie przyszła płatność, albo o kontrahentach, którzy znikają lub zgłaszają nagłą zmianę warunków. Dlatego podkreślam: dobre kancelarie prawne, ubezpieczenia od ryzyka politycznego, a przede wszystkim — obecność na miejscu.

Wielu polskich przedsiębiorców, którzy narzekają na ukraińską niewdzięczność, nigdy nie było w Ukrainie ani nie miało tam przedstawicieli. Tak nie zrobi się tam interesu. Trzeba poznać ludzi, okoliczności, zbudować relacje i zaufanie.

Wbrew pozorom przez ostatnie dekady polskiego biznesu w Ukrainie było niewiele. Musimy zainwestować w nauczenie się tego rynku.

Warto pamiętać też o PZU Ukraina, polskich placówkach dyplomatycznych i dwóch biurach PAIH — w Kijowie i we Lwowie. Powinniśmy wchodzić do Ukrainy, wspierając się nawzajem. Korzystajmy z takich narzędzi jak Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza czy Międzynarodowe Stowarzyszenie Polskich Przedsiębiorców w Ukrainie.

Rozmawiał Marcin Dobrowolski. Wywiad jest rozszerzoną wersją rozmowy opublikowanej w podcaście PB BRIEF.

Bartosz Cichocki

Analityk Europy Wschodniej, ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Ukrainie w latach 2019-23. W historii zapisał się jako jedyny ambasador państwa członkowskiego UE, który nie opuścił Kijowa nawet gdy rosyjskie wojska zbliżały się do miasta w pierwszych dniach inwazji. Jego postawa przyniosła mu powszechny szacunek Ukraińców oraz uznanie międzynarodowej opinii publicznej. Po zakończeniu misji dyplomatycznej założył firmę doradczą Missing Elements Consulting wspierającą przedsiębiorców i instytucje działające na rynkach Europy Wschodniej, zwłaszcza w realiach wysokiego ryzyka. Współpracuje również z think tankiem Instytut Wschodniej Flanki specjalizującym się w transferze doświadczeń ukraińskiej wojny obronnej do państw regionu.