Rynek akcji stoi w miejscu. Nic więc nie wskazuje na to, że drugi kwartał będzie lepszy od pierwszego, który określony został jako dno koniunkturalne.
W kwietniu na giełdzie panował marazm. Inwestorzy nie wierzą w wyraźną poprawę koniunktury w gospodarce. Po bardzo długim okresie naśladownictwa światowych trendów, w minionym miesiącu warszawski rynek akcji szedł własną drogą. Z tygodnia na tydzień ubywało handlujących, a zagraniczny kapitał uciekł na inne giełdy naszego regionu, głównie do Budapesztu. Decyzje inwestorów determinowane były głównie komunikatami ze spółek zagrożonych bankructwem — Elektrimu i Netii.
Spółką, która w największym stopniu przykuwała uwagę inwestorów i obserwatorów, był Elektrim. Kłopoty konglomeratu zmusiły zarząd do przedstawienia planu układu z wierzycielami, który został przez nich odrzucony. Tarcia pomiędzy grupami udziałowców doprowadziły firmę na skraj bankructwa.
Znacznie więcej szczęścia miała Netia, która podobnie jak Elektrim walczy o przetrwanie. Akcjonariusze podjęli decyzję o emisji nowych walorów, które będą zaoferowane wierzycielom spółki w zamian za długi.
Elektrim szedł na dno ciągnąc za sobą BRE Bank. To przede wszystkim wynik silnego zaangażowania banku w Elektrim. Wojciech Kostrzewa, prezes BRE Banku, podkreśla, że nie żałuje inwestycji. Jego zdaniem, nawet w przypadku upadku Elektrimu bank wyjdzie na swoje. Pozostałe banki z GPW ustabilizowały swoje wyceny.
Mocno wahał się kurs PKN Orlen i KGHM. Nerwowość graczy analitycy giełdowi tłumaczyli obawami inwestorów o poczynania Skarbu Państwa. Niepokój ten podzielali zagraniczni inwestorzy, a banki depozytariusze pozbywały się kwitów depozytowych. Problemy KGHM to m.in. efekt coraz silniejszych żądań związków zawodowych w kwestii wypłacenia premii za wyniki 2001 r., pod którymi zarząd w końcu się ugiął.
Mocno traciła też na wartości TP SA. Największa spółka GPW zniżkowała głównie z powodu złych rekomendacji. Dopiero ostatnie sesje przyniosły całkowitą zmianę nastawienia analityków do spółki, co odwróciło niekorzystny trend.
Poza tak zwaną pierwszą ligą giełdową na parkiecie niewiele się działo. Małe i średnie spółki nie potrafiły zwrócić na siebie uwagi inwestorów. W ich przypadku można mówić o niemal kompletnym marazmie. Bez echa przez rynek przeszła decyzja RPP o obniżeniu stóp procentowych, której poziom dużo wcześniej został zdyskontowany w cenach akcji.
Niestety, analitycy twierdzą, że w maju także nie należy oczekiwać przełomu na warszawskiej giełdzie. Brakuje impulsów, które mogłyby ożywić handel. Spodziewanego ożywienia w gospodarce nie potwierdzają dane makroekonomiczne. Specjaliści prognozują utrzymanie trendu bocznego i stabilizację notowań. Temu ostatniemu sprzyjać będzie zaangażowanie OFE. Co prawda fundusze nie będą raczej podbijały cen. Mogą za to spowalniać spadki indeksów akumulując tańsze walory przy okazji korekt.
Więcej w czwartkowym "Pulsie Biznesu". Zapraszamy do lektury!