Dlaczego Chiny rozczarowują

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2023-06-19 20:00

Spowolnienie drugiej gospodarki świata jest dla innych krajów korzystne, bo obniża presję inflacyjną. Niedobrze by jednak było, gdyby deflacja miała wepchnąć Chiny w kryzys zadłużeniowy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Chińska gospodarka w tym roku ewidentnie rozczarowuje. Miało być szybkie ożywienie po zniesieniu obostrzeń przeciwepidemicznych na początku 2023 r., a tymczasem obserwujemy flautę. Produkcja rośnie wolno, sprzedaż detaliczna w ogóle nie rośnie, popyt na surowce jest ewidentnie niski, bank centralny tnie stopy procentowe, a ekonomiści redukują prognozy wzrostu PKB. Czy problem jest większy? Jest to prawdopodobnie efekt światowej recesji przemysłowej wywołanej przez duże wahania zapasów po pandemii i spadek popytu konsumentów po kryzysie energetycznym. Te zjawiska powinny minąć w ciągu kilku miesięcy.

W tym roku produkcja przemysłowa w Chinach rosła średnio o 0,3 proc. miesięcznie, a sprzedaż detaliczna średnio tylko o 0,2 proc. Używam dynamiki miesięcznej, ponieważ efekty niskiej, związanej z lockdownami bazy sprzed roku zaburzają sens używania porównań rok do roku. Możemy jednak dynamikę miesięczną odnieść do warunków sprzed pandemii – w 2019 r. chińska produkcja rosła średnio o 0,5 proc., a sprzedaż o 0,3 proc. miesięcznie. Obecna dynamika jest więc o ok. jedną trzecią niższa, mimo że gospodarka wychodząca ze stagnacji powinna raczej wykazywać dynamizm wyższy od normy. Coś więc w chińskiej gospodarce szwankuje.

Obraz chińskiej gospodarki pasuje do tego, co dzieje się w innych miejscach świata. Popyt na towary jest niski, a ludzie częściej korzystają z usług. Tyle że Chiny mają dość słabo rozwinięty sektor usługowy, więc tego przesunięcia popytu nie widać w zachowaniu całej gospodarki. W Chinach przemysł i budownictwo odpowiadają łącznie za 40 proc. PKB wobec średniej światowej na poziomie 27 proc. i średniej dla krajów rozwiniętych na poziomie 23 proc. Chiny są największą fabryką świata i jeżeli światowy przemysł jest w recesji, to Chiny nie mogą się rozwijać w mocnym tempie. Obecna sytuacja pokazuje słabości chińskiego modelu gospodarczego, który jest bardzo zależny od eksportu i inwestycji oraz zbyt słabo oparty na konsumpcji.

Chiny próbują stymulować gospodarkę. Bank centralny obniżył ostatnio nieznacznie stopy procentowe, coraz częściej mówi się o stymulacji fiskalnej. Istotnym problemem dla Chin może być deflacja, która jest bardzo niebezpieczna dla gospodarki z bardzo wysokimi wskaźnikami zadłużenia. W Chinach dług sektorów niefinansowych w relacji do PKB sięga już 300 proc. – dla porównania: średnia dla świata wynosi 250 proc., a w Polsce 111 proc. Tymczasem ceny w produkcji spadają w tempie niemal 5 proc. r/r, a ceny konsumpcyjne wykazują dynamikę bliską zera. Deflacja jest niebezpieczna dla zadłużonej gospodarki, ponieważ podnosi realną wartość długu i może prowadzić do kryzysu niewypłacalności.

Słabość chińskiej gospodarki dla świata jest w tym momencie pozytywnym zjawiskiem. Obniża bowiem presję na ceny surowców i pozwala szybciej wyjść z fali inflacji. W ciągu roku ceny surowców ogółem obniżyły się na świecie dokładnie o jedną trzecią, z czego ceny energii spadły o 40 proc., a ceny innych surowców o 17 proc. Dzięki temu spirala inflacyjna zaczęła się odwracać i pojawiły się nadzieje, że dezinflacja nie będzie wymagała duszenia światowego popytu. Chiny zatem wyciągnęły do świata pomocną dłoń, oczywiście nie celowo.

Zobaczymy, czy Chiny utkną w pułapce rozwojowej, czy też w miarę ożywienia popytu światowego konsumenta na towary ruszą z miejsca. Wydaje się, że już nadszedł najwyższy czas, aby ten kraj zaczął przestawiać się z rozwoju przemysłowego na bardziej usługowy, co będzie wymagało trwałego obniżenia tempa wzrostu PKB. Możliwe więc, że pytanie o to, kiedy Chiny wyjdą z dołka, jest mniej istotne od tego, w jaki sposób będą zmieniać swoją gospodarkę.