Niezależnie od postawy poszczególnych rynków, korelacji w perspektywach poszczególnych sesji i zbliżonych zmian procentowych głównych indeksów, należy odnotować, iż skromne zmiany najważniejszych średnich kryją w sobie naprawdę poważne różnice w postawie rynków amerykańskich i europejskich. W Europie konsolidacyjne zmiany zostały zagrane raczej w ramach układów korygujących tegoroczne zwyżki i szybowania indeksów na historycznych maksimach, gdy w USA można było mówić o próbie korygowania spadków z ostatnich kilku tygodni. W istocie, skromne wzrosty Nasdaqa Composite i S&P500 zaowocowały przerwaniem spadkowych serii, które trwały przez cztery tygodnie i ulokowały średnie na poziomach najniższych od miesięcy, gdy niemiecki DAX wyszedł w poniedziałek na historyczne maksima i korygował się na czterech kolejnych sesjach tygodnia. W praktyce, sprowadzenie postawy rynków amerykańskich i europejskich do wspólnego mianownika jest właściwie bezzasadne, a skromne zmiany po dwóch stronach oceanu muszą być traktowane raczej jako przypadek niż solidarne szukanie konsolidacji.
Różnice w postawach rynków w Europie i w USA zawierają w sobie ostrzeżenie, iż w bliskiej przyszłości może dojść do dalszego rozdzielenia ścieżek, jakimi będą podążały indeksy amerykańskie i europejskie. W istocie tegoroczna korelacja między dwoma regionami została na tyle ograniczona, iż na rynkach pojawia się przestrzeń do posilania się jednych rynków słabością drugich. Należy zatem liczyć się z ryzykiem, iż odbicie na Wall Street po ostatnich przecenach będzie zachęcało kapitał do realizacji zysków w Europie, gdy spadki na giełdach europejskich mogą owocować zwyżkami w USA. W tym samym układzie sił może też operować rynek walutowy, który ma za sobą fazę osłabienia dolara sprzyjającą korekcie słabości amerykańskiej waluty i związaną z tym korektę siły euro. Oczywiście, w średniej perspektywie giełdy rynków rozwiniętych będą operowały w korelacji, ale w krótszym odcinku czasowym pojawia się przestrzeń do różnić w postawach poszczególnych indeksów, co utrudni oceny i szacowanie przyszłych scenariuszy. Warto liczyć się też z ryzykiem, iż Wall Street nie odbije na tyle mocno, by zanegować ostatnią słabość szybkim powrotem do układów wzrostowych, gdy Europa nie musi szukać korekt, które będą jakoś szczególnie głębokie. Całość zapewne sprowadzi się do układów, którym najbliżej będzie do konsolidacji oraz czekania na nowe impulsy ze strony danych makro, wyników spółek i wreszcie rozwoju sytuacji na frontach wojny celnej prowadzonej przez USA z resztą świata.
Patrząc w przyszłość stale zasadnym wydaje się pozycjonowanie się pod scenariusz wzrostowy. Publikowane ostatnio dane makro wskazują, iż gospodarka amerykańska pozostanie na ścieżce wzrostu, gdy Europa ma przed sobą szansę na szukanie zwyżek w kontekście zakończenia wojny na Ukrainie oraz programów stymulujących ze strony Unii Europejskiej i rządów krajowych. W każdym z przypadków stabilizująco na wzrost gospodarczy będą działały też polityki monetarne prowadzone przez Rezerwę Federalną i Europejski Bank Centralny. W istocie, przyszłe działania Fed, jak i EBC jawią się jako nakierowane na politykę akomodacyjną, co samo w sobie sprzyja raczej kontynuacji hossy niż jej zakończeniu. Oczywistością jest też, iż amerykańska administracja będzie chciała zrównoważyć wojnę celną przez radykalne obniżki podatków dla spółek, co będzie kolejnym elementem wspierającym hossę. W krótszej perspektywie ryzykiem jest oczywiście 2 kwietnia, który został ustawiony przez administrację amerykańską jako dzień wprowadzenia nowych ceł na towary dla większości partnerów handlowych USA. Do tego czasu rynki jawią się skazane na operowanie w niepewności, co do przyszłego układu sił w globalnej gospodarce. Szukając powodów do przecen nie można też zapominać o banalnym fakcie, iż przeszło dwuletnia hossa sama w sobie domaga się korekty, która pozwoli inwestorom znaleźć spółki o lepszych wycenach oraz sektory zdolne do zrównoważenia pęknięcia optymizmu wobec lokomotyw hossy z koszyka Magnificent Seven.