Najbardziej można było zyskać na akcjach w Turcji (+30%), Niemczech (+22%) i w Indiach (21%), najgorzej było w Czechach (+4,6%), Brazylii (+4,3%) i Japonii (+4,9%). Polski indeks WIG z ponad 16% wzrostem plasuje się powyżej średniej. Mamy zatem za sobą dwa lata wzrostów, jeden korekty i – dużo na to wskazuje - kolejny 2012 rok kontynuacji hossy.
Trzeci kwartał przyniósł wzrost WIG-u o ponad 7%, z czego ponad 5% miało miejsce we wrześniu – statystycznie najgorszym miesiącu dla akcji. O ile liderami kwartału były duże spółki, wrzesień przyniósł podobne wzrosty zarówno dużym jak i małym spółkom. Ciekawie wygląda zachowanie spółek budowlanych. Od początku roku jest to najgorszy sektor na giełdzie, ale we wrześniu przyniósł ponad 20% zysk a zaraz za nim uplasowali się developerzy, spółki surowcowe oraz paliwa.
Wzrosty tegoroczne odbywają się w atmosferze strachu o gospodarkę, a walka rozgrywa się pomiędzy coraz słabszymi danymi makroekonomicznymi i słabnącymi - choć wciąż dużymi - zyskami spółek, a bardzo niskimi wycenami akcji. W zaprzęgu następuje zmiana - słabnąca gospodarka Chin, jest zastępowana powoli lokomotywą USA, gdzie gospodarka rośnie powoli, ale wskaźniki systematycznie się polepszają.
Warto może zatem, trochę nietypowo jak na komentarz kwartalny, spojrzeć na gospodarkę światową w perspektywie strategicznej i długoterminowej. Czy rzeczywiście kryzys zadłużenia jest tak wielki, że nie da się go rozwiązać? Duże znaczenie, moim zdaniem, dla trwania hossy ma rozwój rynku gazu i ropy wydobywanych z łupków. Jakkolwiek śmiesznie to może brzmieć (łupki), to USA maja szanse wybicia się na niezależność energetyczną, a może nawet stać się eksporterem niektórych nośników energii. Poprawa sytuacji w tym względzie może nastąpić także w Europie, a zwłaszcza w Polsce. Przynajmniej są na to duże szanse. To by oznaczało, że następny boom gospodarczy może być spowodowany niskimi cenami surowców energetycznych, zwiększonym popytem na paliwa w środowisku niskich cen i rosnącą wydajnością sektorów produkcyjnych w krajach rozwiniętych. Głównymi beneficjentami zostałyby takie kraje jak USA, Niemcy, Japonia, Chiny. Straciłyby kraje mające w tej chwili monopol na ropę i gaz. Taka rewolucja mogłaby postawić światową gospodarkę na nogi z kryzysu zadłużenia i zapewnić wzrost na wiele lat, jak każda rewolucja technologiczna. Oczywiście, pozostałe surowce w tym otoczeniu, używane do produkcji, musiałyby drożeć. Uwzględnienie takiego scenariusza, (choć nie jest on jedyny) pokazuje, iż kontynuacja hossy na zdrowych fundamentach jest całkiem możliwa, a mocne zachowanie akcji, mimo słabych danych, znowu dyskontuje (po raz który to już ?) scenariusze pozytywne, o których mało kto słyszał.
To co można zdecydowanie powiedzieć, to że nieczęsto zdarza się widzieć tak tanie akcje jak obecnie (np. średnia cena do wartości księgowej dla spółek z WIG 20 wynosi 1,3, a wartość ceny do zysku sięga 9,4, a więc znacząco poniżej długoterminowych średnich). Jednocześnie stopa dywidendy dla tych spółek wynosi 5,80% czyli ponad 1,5% więcej, niż rentowność polskich obligacji 5-letnich. No to na koniec pytanie – czy naprawdę warto ryzykować brak akcji w portfelu tylko z tego powodu, że na rynku panuje strach ?
