Blisko 505 mln zł — tyle ostatecznie ma kosztować budowa ogromnego zakładu termicznego przekształcania odpadów komunalnyc h w Gdańsku, jednego z największych w Polsce. W przyszłości mają tam trafiać odpady z ponad 30 pomorskich gmin (160 tys. ton rocznie), które posłużą do produkcji energii cieplnej. Inwestycję wspólnie z miejską spółką Port Czystej Energii realizuje konsorcjum spółek Astaldi, Termomeccanica Ecologia i TIRU (umowę PPP podpisano w maju 2018 r.). Budowa — zapowiadają inwestorzy — może ruszyć jeszcze tym roku. Na początku października decyzję w tej sprawie po zakończaniu kolejnej procedury oceny oddziaływania na środowisko ogłosiła Aleksandra Dulkiewicz, prezydent miasta Gdańska.

Czytaj także>>Walka z wiatrakami o spalarnię
— Prezydent zatwierdziła projekt budowlany i udzieliła pozwolenia na budowę spalarni przy ul. Jabłoniowej 55 w Gdańsku. Budowę będziemy mogli rozpocząć jednak dopiero, gdy decyzja będzie ostateczna — informuje Sławomir Kiszkurno, prezes Portu Czystej Energii.
Czy budowa rzeczywiście ruszy — wciąż nie wiadomo. Pierwszy termin planowany był na połowę tego roku, ale do tego czasu inwestor nie uzyskał pozwolenia na budowę, m.in. z powodu blokowania jej przez Towarzystwo na rzecz Ziemi (TnZ), które jest przeciwne spalarniom odpadów (zdaniem ekologów emitują szkodliwe dla środowiska gazy). Członkowie TnZ zapowiedzieli, że będą walczyć do końca. Jeszcze w tym tygodniu wyślą do Komisji Europejskiej list, w którym podważą zgodność z prawem ogłoszonej na początku października decyzji miasta — wynika z informacji „PB”.
— Więcej szczegółów podamy w środę — informuje Paweł Głuszyński z TnZ.
Ekolodzy zarzucają samorządowi Gdańska naruszenie co najmniej ośmiu przepisów — zarówno krajowych, jak i unijnych. Tymczasem KE na tę samą inwestycję dała zielone światło ledwie tydzień po prezydent Gdańska. Unijni urzędnicy zgodzili się na dotację w wielkości ok. 350 mln zł, uznając inwestycję za korzystną dla środowiska. Według KE projekt spełnia unijne normy dotyczące gospodarki odpadami oraz przyczyni się do ograniczenia zużycia paliw kopalnych, co z kolei zredukuje poziom lokalnej emisji CO 2.
— Funkcjonowanie takiej instalacji w metropolitalnym systemie gospodarki odpadami jest niezbędne i w konsekwencji dające możliwość zbudowania systemu opartego na pryncypiach gospodarki o obiegu zamkniętym — uważa Sławomir Kiszkurno.
Spalarnie są wspierane przez UE w obecnej perspektywie finansowej (na lata 2014- -20), więc samorząd Gdańska skorzystał z szansy na dotację niemal w ostatniej chwili. W przyszłej perspektywie pieniędzy na takie obiekty już nie będzie, zgodnie z nową polityką środowiskową UE zamierza bowiem w większym stopniu wspierać recykling odpadów zamiast ich spalania.
Dodatkowo kontrowersje w Gdańsku budzi wybór włoskiego wykonawcy. Firma Astaldi jeszcze rok temu była bliska bankructwa.
— Wykonawcą jest konsorcjum trzech światowych liderów w zakresie technologii, budowy i eksploatacji tego typu instalacji, dlatego niepewna kondycja jednej z firm nie jest w stanie znacząco zagrozić przedsięwzięciu. Natomiast nie bagatelizujemy tego, jesteśmy w stałym kontakcie z liderem konsorcjum — Astaldi, który wdraża obecnie „program naprawczy” firmy — komentuje Sławomir Kiszkurno.