Astarta Holding, zarejestrowana w Holandii i działająca na Ukrainie spółka, jest siódmym zagranicznym podmiotem notowanym na GPW. Debiut nie był specjalnie udany, choć dotychczasowe notowania zagranicznych firm w Warszawie nastrajają optymistycznie. Indeks PB Zagranica, mierzący stopy zwrotu z ich akcji, od początku 2005 r. zyskał 77 proc., wobec 63-procentowej zwyżki wskaźnika WIG-PL. To jednak zasługa wyłącznie 2005 r., bo w obecnym PB Zagranica (+16 proc.) odstaje od indeksu grupującego tylko polskie spółki (+22 proc.). To rezultat gorszych notowań koncernu MOL, w największym stopniu determinującego zachowanie naszego wskaźnika.
Jeszcze w tym roku Węgrzy mogą stracić pozycję lidera na rzecz czeskiego CEZ, który powrócił do pomysłu wejścia na GPW. Zagranicznych spółek w Warszawie może być jeszcze więcej, bo Ludwik Sobolewski, prezes GPW, chce konkurować z brytyjskim rynkiem AIM i promować GPW w regionie jako źródło pozyskiwania kapitału. Efektem ma być pozyskiwanie kilkunastu zagranicznych emitentów rocznie. Założenie bardzo ambitne, tym bardziej że niektóre spółki z notowanej obecnie siódemki chcą pójść drogą Ivaksa i opuścić GPW. BA CA zniknie zapewne po zakończeniu procesu wchłonięcia HVB przez Unicredit, a Borsodchem po przejęciu przez inwestora. Dla tych, którzy pozostają — z wyjątkiem Amrestu i Astarty — Warszawa nie jest podstawowym parkietem, a znaczenie obrotów wypracowanych na GPW stopniowo spada. W KDPW zdeponowanych jest dziś 350 tys. akcji BA CA (na początku 2005 r. blisko 1,5 mln), 850 tys. akcji bmp (1,5 mln) czy 2,43 mln papierów Borsodchemu (3,8 mln). Rośnie jedynie liczba akcji MOL, dzięki czemu Węgrzy wchodzą w skład indeksu WIG20.
Po co zagranicznym emitentom GPW? Przede wszystkim chodzi o tańszy kapitał (nie tylko o koszty samego IPO, ale też o cenę uzyskaną za akcję w ofercie). Na efektywnych rynkach nie powinno być różnicy między wyceną uzyskaną w Londynie, Mediolanie czy Warszawie. W praktyce jest nieco inaczej. Wyższym notowaniom na GPW mogą sprzyjać limity inwestycyjne nakładane na fundusze. Po pierwsze, cierpią one na ciągły nadmiar kapitału. Po drugie, limity dotyczące zagranicznych inwestycji nie obejmują spółek notowanych na GPW. Ważnym powodem upublicznienia w Polsce, znacznie ułatwionego przez wprowadzenie jednolitego paszportu europejskiego (prospekt zatwierdzony w jednym kraju jest ważny w pozostałych państwach UE), są też efekty marketingowe i wzrost wiarygodności. To ostatnie jest szczególnie istotne dla firm zaangażowanych w prywatyzację w Polsce. Do nich należy właśnie CEZ, który po ewentualnym debiucie będzie największą spółką notowaną na GPW. W kolejce na nasz parkiet czekają też między innymi informatyczna Asseco Slovakia i 5E Holding, szwajcarski fundusz typu private equity.
Chętni na zagraniczne akcje powinni pamiętać, że kupując je na GPW, nie mogą liczyć na dodatkową premię z tego tytułu, a inwestycji towarzyszy dodatkowe ryzyko kursowe. Większe korzyści z dywersyfikacji portfela daje bezpośredni zakup akcji na zagranicznych parkietach, choć dla przeciętnego Kowalskiego jest on mocno utrudniony.