W badaniach nastrojów przedsiębiorstw możemy dostrzec wyraźnie, że branże usług konsumpcyjnych są w coraz lepszej kondycji. Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury dla branży gastronomicznej znajduje się – po usunięciu sezonowości – na najwyższym poziomie od grudnia 2019 r. W zakwaterowaniu sytuacja wygląda nieznacznie gorzej, ale tam też wyraźna jest poprawa rok do roku. Z kolei jeszcze lepiej niż w gastronomii wygląda wskaźnik koniunktury dla branży kultury i rozrywki, obejmującej m.in. kina czy organizatorów wydarzeń kulturalnych.
Te wnioski z badań potwierdzają dane o zatrudnieniu. W sektorze przedsiębiorstw w gastronomii i zakwaterowaniu pracuje 136 tys. ludzi w przeliczeniu na pełne etaty i w ostatnich trzech miesiącach wartość ta po raz pierwszy przekroczyła poziom sprzed pandemii. Trzeba oczywiście pamiętać, że miesięczne dane dotyczą tylko firm zatrudniających co najmniej 10 osób, więc pomijają ogromną część branży. Z kwartalnych badań ankietowych ludności (BAEL) wynika, że w branży pracuje 415 tys. osób i jest ich mniej niż przed rokiem. Te badania z kolei nie uwzględniają, czy praca jest pełnoetatowa, czy dorywcza, bardzo słabo radzą sobie też z uwzględnianiem pracy imigrantów, więc przywiązuję do nich nieco mniejszą wagę. Generalnie wiele sygnałów sugeruje, że nastąpiło przesunięcie wydatków konsumpcyjnych w kierunku usług i wydaje się oczywiste, że branże takie jak gastronomia muszą na tym korzystać.
Natomiast z punktu widzenia całej gospodarki popyt na usługi konsumpcyjne nie uratuje nam koniunktury w tym roku. Eksport i inwestycje są w stagnacji i to sprawia, że odbicie gospodarcze jest rozczarowujące. Przeciętne zatrudnienie ogółem w sektorze przedsiębiorstw maleje – w maju obniżyło się o 0,5 proc. W oczy rzuca się fakt, że po wielu miesiącach wzrostu spadek zanotowało zatrudnienie w ważnej z eksportowego punktu widzenia branży motoryzacyjnej. Zmniejsza się też zatrudnienie w budownictwie. To wszystko jest oczywiście częściowo wywołane przez zmiany demograficzne i odpływ części uchodźców. W danych europejskich widać, że stopniowo przybywa uchodźców w Niemczech, a ubywa w Polsce, a oficjalne dane mogą niedoceniać rzeczywistego przepływu ludzi. Niski popyt na pracę jest też jednak prawdopodobnie w pewnej mierze efektem rozczarowującej koniunktury i wysokiego wzrostu realnych wynagrodzeń. To jest absolutnie podstawowa zasada ekonomiczna – cena rośnie, zapotrzebowanie maleje.