W środę 4 grudnia 2019 r. GetBack podpisał pierwszą umowę na serwisowanie portfela długów mającego innego właściciela. Zajmie się zarówno windykacją polubowną, jak i sądowo-egzekucyjną. Serwisowany portfel jest mały: obejmuje 15 tys. spraw, podczas gdy na własny rachunek GetBack ma ich około miliona.
— To pomysł na uzyskanie dodatkowych pieniędzy, pokazujący naszym pracownikom i rynkowi możliwość powrotu do normalności. Wiadomo, że jako GetBack nie będziemy kupować nowych portfeli, ale ludzie, którzy pozostali w GetBacku, dość dużo przeszli i stanowią obecnie silny zespół operacyjny — zapewnia Tomasz Strama, wiceprezes GetBacku.
Dla obligatariuszy samego GetBacku kluczowa jest umowa z TFI BDM podpisana 5 grudnia 2019 r. TFI BDM przejęło sześć funduszy będących wcześniej w Saturn TFI. W wyniku tego windykator odzyskał dostęp do 80 proc. portfeli długów stanowiących jego własność. Dostęp ten utracił po tym, jak 20 sierpnia 2019 r. Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła licencję Saturn TFI. Fundusze trafiły wtedy w ręce banków depozytariuszy, co znacznie ograniczyło możliwości GetBacku jako serwisera tych aktywów.
— Umowa z TFI jest niezbędna, byśmy mogli podejmować wszelkie decyzje dotyczące portfeli znajdujących się w funduszach. Po utracie licencji przez Saturn TFI nie mogliśmy np. podpisywać nowych ugód z dłużnikami czy też wpłacać zaliczek na nowe egzekucje komornicze — wyjaśnia Tomasz Strama.
Blokada przedawnień
Mimo zawirowań z TFI proces windykacji jednak trwał. 9 grudnia 2019 r. GetBack opublikował raport z informacjami o odzyskach od sierpnia do listopada. Wahały się one w przedziale 12,6-14,8 mln zł miesięcznie, przy czym najwyższe były w sierpniu, kiedy to przez większą część miesiąca windykator miał pełny dostęp do swoich aktywów. Dla porównania, w poprzednich czterech miesiącach odzyski wynosiły 13,1-14,4 mln zł (po korekcie o transakcję z Hoist Finance sfinalizowaną w kwietniu).
Tak mały spadek odzysków to konsekwencja spływania na rachunki funduszy — do których GetBack nie miał dostępu — pieniędzy z ugód podpisanych przed odebraniem licencji Saturn TFI oraz egzekucji komorniczych, które zostały opłacone przed tym wydarzeniem.
— Nawet w tym trudnym okresie spółka generowała dodatni cash flow, czyli poziom odzysków przewyższał koszty funkcjonowania — podkreśla Magdalena Nawłoka, pełniąca obowiązki prezesa GetBacku.
— Jeszcze 2-3 tygodnie potrwa aktualizacja naszej wiedzy o tym, co działo się w tych funduszach — dodaje Tomasz Strama.
W tym kontekście nie bez znaczenia jest odzyskanie kontroli nad funduszami na początku grudnia.
— Jesteśmy w stanie jeszcze w tym roku złożyć pozwy sądowe przeciw dłużnikom, by zapobiec przedawnieniu spraw, dla których termin przedawnienia mija w 2019 r. — mówi Magdalena Nawłoka.
— Zgodnie z obecnym prawem koniec terminu przedawnienia przypada zawsze na ostatni dzień roku kalendarzowego. Jeśli więc sześcioletni okres przedawnienia mija w styczniu, to i tak formalnie sprawa przedawnia się z końcem grudnia — tłumaczy Tomasz Strama.
Przed przyjściem do GetBacku Tomasz Strama 17 lat pracował w Kruku. Spółka ta zbudowała pozycję na windykacji polubownej (ugody z dłużnikami, którzy spłacają swoje zobowiązanie w ratach). Ten model chce preferować również w GetBacku. Zwraca uwagę, że ośmioletni okres spłaty rat układowych spółki to również komfortowy okres dla ratalnej spłaty zobowiązań tych, których długi kupiła. Dopiero w przypadku braku chęci spłaty zobowiązań GetBack ma kierować sprawy na drogę windykacji sądowo-komorniczej. GetBack sięgnie też po długi zabezpieczone hipotecznie.
— Proces windykacji długów zabezpieczonych nieruchomościami zdecydowanie wzmocnimy poprzez postępowania sądowe i egzekucyjne. Do tej pory opierał się on głównie na dobrowolnej sprzedaży nieruchomości. Były to jednak pojedyncze przypadki, bo GetBack zaraz po zakupie tych portfeli popadł w problemy i nie zdążył wdrożyć optymalnych procedur związanych z ich windykacją — mówi Tomasz Strama.
— Gdy przyszłam do spółki, portfele zabezpieczone hipotecznie miały postać papierów ułożonych w pudłach. Obecnie sprawy są skatalogowane i wprowadzone do systemu IT — dodaje Magdalena Nawłoka, która pojawiła się w GetBacku w maju 2018 r.
Koniec wyprzedaży
Prezes GetBacku podkreśla, że odświeżony plan restrukturyzacji złożony niedawno w sądzie jest wykonalny. Od poprzedniego różni się jednak tym, że po transakcji z Hoist Finance spółka odstąpiła od dalszych prób sprzedaży kolejnych posiadanych portfeli długów. Woli je windykować samodzielnie.
— W pierwotnym planie restrukturyzacji, złożonym w marcu 2019 r., zakładaliśmy, że jeszcze szereg portfeli zostanie sprzedanych. Od maja do sierpnia 2019 r. prowadziliśmy próby ich sprzedaży, ale nie uzyskaliśmy żadnych satysfakcjonujących ofert. Kupujących wielu nie ma, a ci co byli, próbowali wyjadać wisienki z tortu. Odstąpiliśmy więc od sprzedaży i założyliśmy, że sami będziemy je serwisować — tłumaczy Magdalena Nawłoka.
Sprzedaż miała dotyczyć głównie portfeli, na których GetBack udzielił zabezpieczeń swoim wierzycielom. Zmiana strategii powoduje, że musiał przedstawić nowy plan ich obsługi. Spółka informowała niedawno, że uzgodniona z wierzycielami zabezpieczonymi redukcja ich zobowiązań wynosi 137,2 mln zł. Część z tych 137,2 mln zł wynegocjowanych redukcji już stała się faktem, a część jest odroczona do faktycznego momentu spłaty.
— W grudniu 2019 r. planujemy finalizację kilku ugód z wierzycielami zabezpieczonymi — przyznaje Magdalena Nawłoka.
Z wierzycielami zabezpieczonymi związany jest też niuans umowy z TFI BDM. W przypadku jednego z sześciu funduszy GetBack nie zarządza całością, ale 90 proc. portfela, który do GetBacku należy. Pozostałe 10 proc. serwisuje inny windykator.
— Zawsze warto mieć jakiś zewnętrzny benczmark. Oni obsługują portfel o takiej samej strukturze jak my. Możemy więc porównywać wyniki — twierdzi Tomasz Strama.
— Jednym z warunków wierzycieli zabezpieczonych było wprowadzenie innego serwisera. I muszę powiedzieć, że nasze wyniki były lepsze — zapewnia Magdalena Nawłoka.