GIEŁDA CENI BUDOWNICTWO

Adamski Artur A.
opublikowano: 1999-03-05 00:00

GIEŁDA CENI BUDOWNICTWO

Polski rynek należy do najatrakcyjniejszych w Europie

MIEĆ NAJWIĘCEJ:

Karol Heidrich, prezes Mostostalu Warszawa, postawił na rozbudowę swojego holdingu, zwiększa to bowiem szanse konkurowania z zachodnimi koncernami. Ostatnie ruchy, czyli uruchominona procedura łączenia z Mostostalem Siedlce oraz wcześniejsze wejście kapitałowe do Mostostalu Płock, mają dopomóc w opanowaniu rynku budowlanego centralnej i północnej Polski.

fot. ARC

ZBĘDNA WIELKOŚĆ: Michał Skipietrow, prezes Mostostalu Export, uważa, że wielkość firmy wcale nie decyduje o zdobywaniu najlepszych kontraktów.

fot. ARC

Sektor budowlany uważany jest na giełdzie za jeden z najlepszych. Analitycy wymieniają spółki z branży jako liderów ewentualnych wzrostów, nawet mimo dekoniunktury na parkiecie. Polski rynek budowlany zalicza się do najatrakcyjniejszych w Europie.

Branża budowlana od kilku lat notuje systematyczny wzrost, nie przeżywa również takich zachwiań koniunktury jak inne sektory. Analizy zachodnich i krajowych biur maklerskich, nawet mimo obniżenia notowań na parkiecie, wymieniają spółki budowlane jako liderów ewentualnych wzrostów. Oczywiście nie obywa się bez wpadek i korekt wyników, lecz nie jest to tak częste jak w przypadku innych branż. Sektor budowlany jest na giełdzie, obok bankowego, najliczniej reprezentowany. Na wszystkich trzech parkietach notowanych jest 36 firm, większość z nich znajduje się na rynku podstawowym. Spółki, które trafiły na giełdę, należą do elity — przedsiębiorstw budowlanych jest w Polsce prawie pięciokrotnie więcej. W większości są to niewielkie, rodzinne firmy.

Duzi lubią małych

Wśród spółek od ubiegłego roku systematycznie nasila się tendencja do tworzenia holdingów. Nie ma przy tym znaczenia wielkość przedsiębiorstwa: nawet niewielkie firmy próbują się powiększać przez przejmowanie jeszcze mniejszych. Oczywiście duzi mogą więcej, dlatego też najpoważniejsze przejęcia, najszerzej opisywane i komentowane, zarezerwowane są dla czołówki. Rozwój grupy polega z reguły na nabywaniu firm z obszarów (tak pod względem geograficznym, jak i rodzaju świadczonych usług), w których spółka matka jest nieobecna. Pozwala to na zaoferowanie generalnego wykonawstwa oraz zwiększenie rentowności i obniżenie pobieranych marż. Kolejna widoczna tendencja to procesy konsolidacyjne. Ubiegły rok był początkiem takich działań, zaś ten i kolejny analitycy z branży uznają za okres kulminacyjny. Za dwa lata może już nie być co konsolidować: spółki, które mogły się ze sobą porozumieć, będą już na etapie realizacji przedsięwzięć, zaś te, które pozostaną na uboczu, staną się łakomym celem dla większych firm, szczególnie zachodnich. Notowanie na giełdzie pozwala na skup akcji a nawet na tzw. wrogie przejęcie (ostatni przypadek Polifarbu CW).

Zagraniczne zagrożenie

Rozbudowa holdingów i połączenia nie są kaprysem prezesów. Jest to konieczność, którą wymogły zachodnie koncerny ostro wchodzące na polski rynek. Konkurowanie z zagranicznymi firmami jest znacznie utrudnione z kilku powodów: są one lepiej przygotowane do tworzenia kosztorysów, potrafią o wiele lepiej skalkulować wartość inwestycji. Dzięki temu proponują atrakcyjniejsze warunki kontraktu. Z ofertą niskich cen łączy się jeszcze inny aspekt: otóż zachodnie firmy czasami proponują wybudowanie obiektu na granicy opłacalności, zdarza się nawet stosowanie cen dumpingowych. Chodzi wyłącznie o wygranie kontraktu i wejście na nasz rynek.

Twarde realia

Bezwzględna konkurencja nie może dziwić. Nasz rynek zalicza się do największych w Europie: planowany rozwój budownictwa mieszkaniowego, brak powierzchni biurowych (poza Warszawą), nierozwinięta sieć turystyczna (hotelowo-gastronomiczna), 2600 km autostrad do wybudowania, nie licząc dróg do przebudowy i napraw — to tylko niektóre z elementów, które przyciągają obcych przedsiębiorców.

Artur A. Adamski