Repolonizacja postępuje. Już nie Thomson Reuters, ale Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW) będzie ustalać stawki referencyjne WIBOR i WIBID. To efekt porozumienia GPW ze Stowarzyszeniem Rynków Finansowych ACI Polska, będącym dysponentem stawek, według których banki pożyczają sobie pieniądze i które są punktem odniesienia dla oprocentowania umów kredytowych osób fizycznych i firm. Obecnie stawki te są wykorzystywane w umowach kredytowo-depozytowych o wartości 800 mld zł, zaś powiązane z nimi transakcje mają wartość 6 bln zł. Kiedy wyliczaniem i codzienną publikacją stawek zajmie się GPW, dokładnie nie wiadomo. Na pewno przed 1 stycznia 2018 r.

— Dużo zależy od tego, kiedy będą gotowe rozwiązania techniczne — zaznacza Sławomir Panasiuk, przewodniczący rady WIBOR.
ACI też ich nie ma, dlatego w praktyce fixingiem zajmuje się Thomson Reuters. Z początkiem 2018 r. wchodzi jednak w życie unijne rozporządzenie w sprawie indeksów stosowanych jako wskaźniki referencyjne w instrumentach f i umowach finansowych. Zostało przyjęte 8 czerwca 2016 r. w celu ukrócenia manipulacji stawkami LIBOR i EURIBOR, które udowodniono zachodnioeuropejskim bankom w latach 2005-13. Definiuje m.in. wymogi kapitałowe wobec organizatora stawek, których ACI Polska jako stowarzyszenie nie jest w stanie spełnić. I to jest właśnie bezpośrednia przyczyna przejęcia WIBOR i WIBID przez giełdę. Różnica między polskimi stawkami a LIBOR i EURIBOR polega na tym, że oferty przekazywane na polski fixing mają charakter transakcyjny. Każdy z banków w ciągu 15 minut po przedstawieniu swoich cen ma obowiązek zawierać po nich transakcje. W przypadku stawek europejskich obowiązku nie ma, co ułatwiło manipulacje. Polskie stawki nie są jednak tak rynkowe, jak mogłoby się wydawać. W fixingu WIBOR uczestniczy obecnie 11 banków. To o dwa mniej niż przed wakacjami. 4 listopada 2016 r. wycofał się Bank BPH, co jest konsekwencją przejęcia przez Alior Bank. W sierpniu zrezygnował polski oddział Societe Generale.
— Podpisaliśmy umowy ze wszystkimi dotychczasowymi panelistami WIBOR i WIBID, czyli liczba banków uczestniczących w fixingu nie powinna ulec zmianie — podkreśla prof. Małgorzata Zaleska, prezes GPW.
Co jakiś czas pojawiają się spekulacje, że ze względu na tzw. podatek bankowy z udziału w fixingu banki chętnie by zrezygnowały. Przedstawiciel banku uczestniczącego w fixingu widzi to jednak nieco inaczej.
— Gdyby banki mogły, wycofałyby się z fixingu, ale nie z powodu podatku bankowego. Kwestie regulacyjne powodują, że fixing to coraz więcej obowiązków i odpowiedzialności. KNF naciska jednak, by banki nie rezygnowały.WIBOR musi istnieć, bo dzięki temu umowy kredytowe ze zmiennym oprocentowaniem funkcjonują prawidłowo. Banki też zdają sobie z tego sprawę — tłumaczy bankowiec, zastrzegając anonimowość.
Jego słowa potwierdza historia. W 2012 r. z fixingu zrezygnowały BNP Paribas, Deutsche Bank Polska, BGŻ (ówcześnie należący do Rabobanku), a ze względu na niespełnianie kryteriów wykluczony został Bank Handlowy w Warszawie (należący do Citibanku). Trzy ostatnie ponownie uczestniczą w panelu. Zdaniem naszego rozmówcy, podatek bankowy wpłynął jednak niekorzystnie na płynność, która i tak była mała. Podobnie widzi to Marta Kępa,
prezes ACI Polska. Dostrzega jednak również inne czynniki niskiej płynności. — Gdy wszyscy zakładają, że przez najbliższe pół roku nie będzie podwyżek ani obniżek stóp procentowych, to transakcyjność spada. Gdy oczekiwania banków dotyczące stóp procentowych stają się rozbieżne, to liczba transakcji wzrasta — zaznacza Marta Kępa.