Giełdę czeka korekta pędząca

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2025-05-25 10:00

W latach 2001-09 warszawska giełda przeżyła dwa cykle koniunkturalne, których nie rozdzieliła bessa. Analitycy Noble Securities twierdzą, że obecnie może być podobnie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- jaki jest mocny poziom wsparcia dla indeksu WIG

- od kiedy trwa faza spadkowa cyklu koniunkturalnego

- jakie są perspektywy banków, które w indeksie WIG wazą 29 proc.

- jaki ważny sygnał popłynie z Wall Street w sierpniu lub wrześniu

- dlaczego dla sytuacji na GPW ważny jest pierwszy kwartał 2026 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Pod koniec kwietnia 2025 r. indeks WIG po raz pierwszy w historii przekroczył 100 tys. pkt. W połowie maja 2025 r. mWIG40 również po raz pierwszy pokonał 8 tys. pkt. Dom maklerski Noble Securities zakłada, że na warszawskiej giełdzie można spodziewać się dalszych wzrostów, ale nie od razu. Jakieś cofnięcie może się pojawić, choć nie będzie duże.

- Dla WIG-u jako mocne wsparcie jawi się obecnie pułap 90 tys. pkt – twierdzi Krzysztof Ojczyk, analityk Noble Securities.

Jego zdaniem, bazując na tzw. cyklu Kitchina, należałoby przyjąć, ze od maja 2024 r. na GPW trwa spadkowa faza cyklu koniunkturalnego, ale od samego początku zanosiło się na to, że nie przebiegnie ona w formie klasycznego rynku niedźwiedzia, lecz raczej w postaci jakiegoś ruchu bocznego z możliwością lekkiego pobijania dotychczasowych szczytów włącznie.

- W teorii fal Elliotta taką sytuację nazywa się korektą pędzącą. Można zadać pytanie, jaka to właściwie różnica, czy mamy korektę pędzącą, czy rynek po prostu wolniej rośnie, i jak to rozróżnić – akcentuje Krzysztof Ojczyk.

Przyznaje, ze w większości przypadków można się o to spierać w nieskończoność. W kontekście cyklu Kitchina hossy i bessy analizuje się jednak w odniesieniu do koniunktury gospodarczej mierzonej kwartalnymi zmianami PKB. A takie spojrzenie wskazuje już na spadkową fazę cyklu koniunkturalnego.

Korekta pędząca w obecnym cyklu Kitchina oznaczałaby powtórzenie sytuacji z lat 2001-09. Wtedy cykl Kitchina z lat 2001-05 bez żadnej bessy przeszedł w cykl Kitchina z lat 2005-09 i dopiero ten drugi zakończył się prawdziwą bessą (WIG spadł wtedy około 70 proc. od szczytów z 2007 r.). Czynnikiem, który spowodował, że cykl z lat 2001-05 nie miał na giełdzie fazy bessy, a płynnie przeszedł w fazę wzrostową cyklu z lat 2005-09, było wejście Polski do Unii Europejskiej i związany z tym początek transferów finansowych z funduszy unijnych.

- Teraz jeden pojedynczy czynnik wskazać trudno, choć niewykluczone, że mamy do czynienia z kombinacją kilku czynników pomniejszych – zaznacza Krzysztof Ojczyk.

Bankowa zagadka

Ponad 29 proc. indeksu WIG przypada obecnie na banki. To zachowania tego sektora będą więc w dużej mierze decydowały o obrazie szerokiego rynku. Inwestorzy oczekują przy tym dalszych obniżek stóp procentowych NBP.

- To czynnik, który może schładzać nastawienie do banków, przy czym rzeczywistość jest bardziej skomplikowana – podkreśla Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities.

Zwraca on uwagę, że relatywnie wysokie wyceny w Stanach Zjednoczonych w połączeniu z wnoszącą na rynek dużo niepewności polityką administracji Donalda Trumpa powodują, że kapitał przepływa do Europy i jednym z preferowanych przez inwestorów sektorów mogą być właśnie banki.

Wskaźnik cena/zysk dla polskich banków to około 10. Sobiesław Kozłowski przyznaje, że z perspektywy ostatnich lat jest to poziom relatywnie wysoki, ale w porównaniu do banków amerykańskich nie jest to wygórowana wycena. Dużo mniej atrakcyjnie wygląda wskaźnik cena/wartość księgowa. Dla banków europejskich oscyluje w okolicach jedności, dla indeksu WIG-Banki wynosi 1,8.

- Banco Santander sprzedaje Santander Bank Polska, bo jest on relatywnie wysoko wyceniany. Można powiedzieć, że inwestorzy strategiczni mają dobre wyczucie. Kontrargumentem jest to, że Erste kupuje. Jednak wydaje mi się, że w ujęciu historycznym kupuje go na relatywnie wysokich mnożnikach – komentuje Sobiesław Kozłowski.

Względnie atrakcyjnie jawią się jednak dywidendy z polskiego sektora bankowego. Ich stopa jest obecnie nieco wyższa niż dla banków europejskich, a dla prognoz wypłat z zysków z 2027 r. wynosi aż 8 proc.

- Wydaje się to dużo, ale do 2027 r. jeszcze wiele może się wydarzyć – studzi gorące głowy Sobiesław Kozłowski.

W kontekście oczekiwań na obniżki stóp procentowych sam potencjał poprawy wyników banków wydaje się ograniczony, choć spadki stóp mogłyby w jakimś stopniu zrekompensować przyspieszenie akcji kredytowej wynikające ze wzrostu gospodarczego i… niższych stóp procentowych.

Niższe stopy procentowe to sytuacja korzystna dla kredytobiorców, w tym średnich i małych spółek. Według Sobiesława Kozłowskiego nadchodzi właśnie czas na mocniejsze zaakcentowanie ich w portfelu. Przyznaje on, że trudniej w tym segmencie wybrać spółkę, która zaskoczy pozytywnie, a sama niższa płynność stanowi czynnik ryzyka. Jego zdaniem przy niższych stopach procentowych potencjał do negatywnych zaskoczeń będzie malał.

Trudnym do oszacowania czynnikiem ryzyka jest za to rozstrzygnięcie drugiej tury wyborów prezydenckich. Może ono zwiększyć skłonność polityków do wydatków powiększających deficyt budżetowy, ale kupujących przychylność wyborców. Taka polityka może odbić się na rentowności obligacji skarbowych, co z kolei może przełożyć się na giełdę. Ten giełdowy efekt zwiększonego deficytu budżetowego wpisywałby się jednak w trend boczny zwany korektą pędzącą.

- Jeżeli inwestorzy z większym dystansem podchodziliby do kupna polskiego długu, to jest ryzyko, że stopy procentowe musiałyby być na wyższym poziomie, co akurat byłoby sprzyjające dla banków, ale byłoby czynnikiem ryzyka dla średnich i małych spółek – tłumaczy Sobiesław Kozłowski.

Podwójne dno, czy jednak nie?

Według Krzysztofa Ojczyka najtrudniejszy do prognozowania okres dla polskiego rynku akcji potrwa do pierwszego kwartału 2026 r. Im będzie bliżej końca marca 2026 r., tym wyraźniej powinien zarysowywać się trend wzrostowy indeksu WIG. Wynika to z tzw. supercyklu Kitchina, grupującego po cztery pojedyncze cykle. W takim ujęciu między pierwszym kwartałem 2025 r. a pierwszym kwartałem 2026 r. jest swoista terra incognita.

Warto przy tym obserwować rozwój sytuacji na Wall Street. Analityk Noble Securities przypomina, że gdy za oceanem rozpoczyna się nowy cykl wzrostowy, to prędzej czy później idą za tym inne rynki. Tymczasem indeks S&P 500 wszedł w lutym 2025 r. w trend spadkowy, który jak na razie osiągnął apogeum na początku kwietnia. Od tamtego czasu S&P 500 wzrósł na tyle, że wyraźnie przebił linię trendu spadkowego. Cały czas istnieje jednak ryzyko tzw. podwójnego dna bessy na Wall Street. Krzysztofowi Ojczykowi wydaje się to sytuacją bardziej naturalną, z kolejnym dnem bessy w sierpniu lub wrześniu.

- Dla naszego rynku oznaczałoby to podkreślenie spadkowej fazy cyklu. Ale druga możliwość jest taka, że Stany Zjednoczone są już po twardym dnie bessy i zaczynają nową hossę – rozważa warianty analityk Noble Securities.