Warszawski rynek akcji po ponad dwumiesięcznym okresie konsolidacji jest coraz bliżej wybicia na południe. Z upływem czasu rośnie przewaga strony podażowej. Sprzedającym w sukurs idzie fatalna koniunktura panująca na giełdach zachodnioeuropejskich. W popołudniowej części notowań strona podażowa konsekwentnie wydziera indeksowi największych spółek kolejne punkty. Obecnie walka toczy się o dolne ograniczenie strefy wsparcia na poziomie 1285 punktów. Szanse sprzedających na zrealizowanie celu są coraz większe. Dotychczasowa aktywność handlujących sięga całkowitej wielkości obrotów w dniu wczorajszym. Indeks największych spółek WIG 20 coraz odważniej penetruje psychologiczną strefę wsparcia (1285 – 1,3 tys. punktów). Obecnie najważniejszą kwestią jest czy zdoła przekroczyć poziom dolnego ograniczenia. Realizacja spadkowego scenariusza zgodnie z oczekiwaniami rynku powinna spowodować wygenerowanie silnego impulsu spadkowego. Duże znaczenie powinien mieć poziom obrotów, który odzwierciedli poziom determinacji jednej ze stron. Wskaźnik blue chipów WIG 20 spada głównie pod ciężarem Pekao i TPSA. Zadowalające wyniki banku i podtrzymanie tegorocznej prognozy pomogły na zamknięciu wczorajszej sesji. Być może inwestorzy, dla których Pekao jest niekwestionowanym faworytem, obudzą się po południu. TPSA zniżkuje pod wpływem niepokoju wywołanego dokapitalizowaniem państwowych banków akcjami operatora. W coraz większym trudem dekoniunkturze opierają się spółki surowcowe KGHM i PKN. Miedziowy kombinat wykazał poprawę zysku netto po pierwszym kwartale, jednak zanotował spadek zysku operacyjnego. Nielepiej prezentują pozostałe walory wchodzące w skład portfela głównego indeksu. Wyniki kwartalne determinują zachowanie większości walorów na GPW i niestety z reguły nie wspomagają wyceny spółek. Słabe wyniki pogrążają m.in. Comarch i Netię. Obawy o konsekwencje wystąpienia przypadku BSE w Polsce dołuje kurs Sokołowa. Tymczasem nieliczne spółki zyskują dzięki progresowi rezultatów np: Elzab, Strzelec oraz Groclin. Stan rynku najlepiej odzwierciedlają argumenty jakie powtarzane są przy okazji oceny szans realizacji scenariusza wzrostowego. Praktycznie jedynym „atutem” rynku jest jego malejąca płynność. Przy zaangażowaniu większego kapitału nie będzie trudno pociągnąć go góry. Tylko że nie ma chętnych do kupna papierów. Analitycy powtarzają, że poziom zaangażowania funduszy emerytalnych na GPW na tle historycznym jest bardzo wysoki, inwestorzy zagraniczni omijają polskie akcje szerokim łukiem. Jednocześnie nie oznacza to załamania indeksów. OFE wykorzystują każdą przecenę do akumulacji lepiej czując się w roli stabilizatora rynku niż koła napędowego. Utrzymywanie się takiego stanu grozi w najgorszym wypadku powolnym osuwaniem się rynku. SG