Można powiedzieć, że na świecie przełom tygodnia był niezwykle korzystny dla posiadaczy akcji. Na Wall Street od czwartku indeksy rosły otwierając za każdym razem okno hossy i zbliżając się szybko do szczytu wszech czasów. Nie było to nic nadzwyczajnego – było oczekiwane, o czym świadczyć może ostatnie zdanie z mojego tygodniowego komentarza: „A z tego wniosek, że tylko nieoczekiwane wydarzenia na froncie walki z pandemią mogą zahamować obóz byków.”.
Na razie tych nadzwyczajnych wydarzeń nie było, a to, że w wielu krajach ustanawiane są nowe rekordy zakażeń niewielu (oprócz chyba Polski) zniechęcało do kupowania akcji. Dopóki nie pojawią się niewydolności ochrony zdrowia prowadzące do lockdownów taka sytuacja będzie się utrzymywała. W każdym razie gołym okiem widać, że mimo zaprzeczeń rządy już tak bardzo definitywnie lockdownów nie wykluczają.
W Polsce żółta strefa na razie uderzy w kilka branż, ale zdecydowanego zwiększenia recesji z tego nie będzie. Oczywiście nie będzie przy założeniu, że konsumenci się nie wystraszą i nie zaczną gromadzić pieniędzy na okres, kiedy lockdown może jednak gospodarce zagrozić. A jesienno-zimowa fala nałożona na okres zachorowań na grypę potrwa do marca… Ograniczenie wydatków przez konsumentów uderzyłoby w naszą (i oczywiście nie tylko w naszą) gospodarkę.
W USA przełom tygodnia przyniósł szalone (świadomie użyte słowo) zawirowania. Prezydent Donald Trump w trzy dni ozdrowiał (trudno w to uwierzyć). Ozdrowiał tak bardzo, że zmienił zdanie w sprawie negocjowania pakietu wspomożenia gospodarki. W zeszłym tygodniu zerwał rozmowy z Demokratami po to tylko, żeby w piątek do nich wrócić i podnieść ofertę Republikanów (1,8 bln USD). Prezydent poszedł nawet tak daleko, że oświadczył, iż jego oferta może być większa niż to, czego chce Partia Demokratyczna.
Te 1,8 bln to już bardzo blisko tego, czego chcą Demokraci (2,2 bln USD), ale problem jest w tym jak te fundusze mają być użyte. Poza tym nadal nikt nie chce dać sukcesu w ręce jednej lub drugiej partii tuż przed wyborami. Nie ulega jednak wątpliwości, ze to ściganie się obu stron w dawaniu coraz lepszych ofert pomaga obozowi byków na Wall Street, bo przecież wszyscy wiedzą, że najpóźniej w listopadzie taki pakiet zostanie przyjęty.
Pomagało też bykom czekania na rozpoczynający się 13. października sezon raportów kwartalnych spółek. Dlatego indeksy wcześniej rosły (pod wodzą sektora FAANG+) i najpewniej będą nadal rosły o ile wyniki spółek dramatycznie nie rozczarują (wątpliwe) i o ile Donald Trump, przerażony zwiększającą się przewaga Joe Bidena w sondażach, nie podejmie jakiejś dramatycznej próby zmiany tej sytuacji. Prawdę mówiąc uważam, że obok pandemii to ostatnie jest największym zagrożeniem dla świata. Rozwinę tę myśl w komentarzu tygodniowym.
W Polsce inwestorzy czekali na 12. października, czyli na debiut Allegro na GPW. Doczekali się, a komentatorów wręcz zatkało. Przed debiutem widziałem prognozy mówiące o możliwym debiucie z 10% przebiciem ceny w ofercie pierwotnej (IPO), a tymczasem było to 51% i do tego akcje kończyły sesję z ceną 70 zł. i przebiciem od IPO o 62,8%. Mówiono o wspaniałym debiucie i o tym jak to pomoże GPW. W obu przypadkach mam wątpliwości, ale o tym w piątek 15.10 rano w komentarzu tygodniowym dla iWealth.