Do tych pierwszych bez wątpienia zaliczyć możemy sytuację na linii UE — Grecja. Brak porozumienia i perspektyw jego osiągnięcia jest niestety coraz bardziej widoczny. Dodatkowo wedle ostatnich informacji Grecja zdecydowała się spłacić pożyczkę MFW pieniędzmi… samego MFW, korzystając z tzw. finansowania awaryjnego. Sytuacja Hellady dość skutecznie zmniejsza skłonność inwestorów do ryzyka na rynkach.
Drugim z zewnętrznych czynników jest kontynuacja przeceny długu (m.in. USA i Niemiec), co przekłada się na spadek cen również polskich obligacji, a to zwyczajowo stanowi czynnik podażowy dla złotego.
W kraju natomiast inwestorzy zaskoczeni zostali wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich. Samo zwycięstwo kandydata PiS nie stanowi jeszcze dużego problemu, jednak kapitał zagraniczny na ogół pozostaje ostrożny w ocenie ryzyka politycznego, zwłaszcza w krajach rozwijających się. Wyniki sugerują ponadto, że jesienne wybory parlamentarne mogą spowodować zmianę ekipy rządzącej.
Kurs złotego do euro systematycznie oddala się więc od bariery 4 zł, nasza waluta traci też do dolara i funta, choć w obu przypadkach to konsekwencja wydarzeń na szerokim rynku, m.in. dobrych nastrojów wokół funta po wyborach parlamentarnych na Wyspach Brytyjskich.