Dane o zatrudnienie też jednak wydawały się być kompletnie niewiarogodne, mimo tego, że te z poprzednich miesięcy skorygowano w kierunku pożądanym przez optymistów. Warto przypomnieć sobie, że dzień wcześniej szokiem była publikacja indeksu ISM dla sektora usług. Oczekiwano wzrostu, a tymczasem spadł on z 50,6 do 48,7 pkt., z czego wynikało, że ponad 80 procent gospodarki USA się cofa. Gospodarka ma się niezbyt dobrze, ale miejsc pracy nie ubywa? Niezwykle mało prawdopodobne szczególnie, że w środę raport ADP informował o ubytku sektorze prywatnym 169 tysięcy miejsc pracy. Prawdą jest, że zwiększenie zatrudnienia tymczasowego w usługach (szczególnie w sklepach) w sezonie sprzedaży świątecznej poprawiło statystyki, ale już dane za styczeń będą znacznie gorsze. Poza tym wcale się nie zdziwię, jeśli za miesiąc dane zostaną zweryfikowane na dużo gorsze.
Jak więc widać przyczyna była (według mnie) wątpliwej natury, ale skutki bardzo istotne dla wszystkich inwestorów. Gwałtowne umocnienie dolara doprowadziło do wyłamania kursu EUR/USD dołem z dziewięciomiesięcznego kanału trendu wzrostowego, co zgodnie z analizą techniczną jest sygnałem do rozpoczęcia większej korekty. Można założyć, że obowiązuje filtr, ale przełamanie 1,48 USD taki sygnał kupna dolara by potwierdzało. W swoich komentarzach dla Xelion i Stooq.pl uprzedzałem od wielu tygodni, że na razie obowiązuje (nieksiążkowa) korelacja dobre dane - słaby dolar, ale jeśli wzrosną oczekiwania na podwyżkę stóp to wszystko się zmieni.
W końcu przecież klasyczna, książkowa korelacja danych z walutą jest oczywista: dobre dane to większe prawdopodobieństwo podwyżki stóp, a to zazwyczaj wspomaga walutę. Korelacja mocne dane - słabszy dolar jest zależnością „kryzysową". Wtedy to słabe dane i inne wydarzenia, których bali się inwestorzy doprowadzały do ucieczki kapitałów do bezpiecznej przystani, którą jednak ciągle był dolar. Słusznie, bo przecież USA nie oddadzą swojej mocarstwowej pozycji i roli dolara jako rezerwowej waluty jeszcze przez długie lata. Poprawa nastrojów w tej sytuacji musiała dolara osłabiać. Dolara powinno też osłabiać zadłużenie USA, ale to inny temat. Nie ulega wątpliwości, że na przestrzeni wielu lat dolar będzie tracił, ale mówimy o chwili obecnej - może o kilku miesiącach, a w tym okresie sytuacja może się znacznie różnić od długoterminowego trendu.
Wyciąganie wniosków z jednej reakcji jest niesensowne, bo już kilka razy wydawało się, że korelacja się zmienia i nic z tego nie wynikało. Załóżmy jednak, że teraz rzeczywiście trend na rynku EUR/USD się odwraca, bo to właśnie jest ten problem, o którym wspominam w tytule. Jeśli tak to mamy scenariusz rozgałęziający się na dwie odnogi. W pierwszej kolejne dane będą bardzo dobre, w drugiej słabe. W obu sytuacjach mamy też sytuację, w której likwidowane by były pozycje wynikające z procesu carry trade. Inwestorzy pożyczali w dolarze (licząc na jego słabość) inwestowali na rynkach surowcowych i giełdach akcji krajów rozwijających się. Zarabiali, sprzedawali z zyskiem o oddawali dolary, które już mniej ich kosztowały., Zarabiali dwukrotnie - na aktywach i na walucie.
Poza tym powstawało sprzężenie zwrotne: słaby dolar - wzrost wartości aktywów - jeszcze słabszy dolar i tak w kółko. Jeśli dolar się zacznie umacniać, to kierunek sprzężenia się zmieni. Wtedy będzie to działało tak: silny dolar - spadek cen aktywów - jeszcze mocniejszy dolar (bo likwidujący pozycję muszą go kupić, żeby zwrócić kredyt). Inaczej mówiąc powstaje sytuacja, w której pojawia się zalążek poważnej korekty. Tyle tylko, że to nie jest takie proste, bo mamy właśnie dwie odnogi, o których wspominałem w poprzednim akapicie.
Jeśli dane będą słabe, a kurs EUR/USD będzie spadał (co jest możliwe, jeśli trend zmieni się na spadkowy), a dane nie będą tylko i wyłącznie słabe to wtedy mamy prawie stuprocentową pewność przeceny na rynku surowców i akcji. Jeśli jednak kolejne dane makro (nie tylko z rynku pracy) będą bardzo dobre to pojawia się nielogiczność: dlaczego mamy sprzedawać surowce i akcje, skoro sytuacja gospodarcza będzie się szybko poprawiała? Wtedy rozpoczęłaby się walka między carry trade a fundamentami. Zakładam, że jednak wygrałyby ją fundamenty. Tak było np. w 2005 roku, kiedy dolar się umacniał, a surowce i akcje drożały. Wniosek numer jeden: zmiana kierunku EUR/USD na spadkowy nie musi być przyczyną przeceny akcji i surowców.
Taką przyczyną mogłoby być jednak realne zagrożenie szybką i zdecydowaną akcją Fed, czyli serią podwyżek stóp. Drugim zagrożeniem byłby duży wzrost rynkowych stóp procentowych, czyli rentowności obligacji dziesięcioletnich, które są dla takich stóp odnośnikiem (benchmark). Do podwyżki stópi zostało przynajmniej pół roku i bardzo wątpię, żeby miała to być seria podwyżek. Wzrost rentowności na razie jest niegroźny, ale jeśli wybije się ona z dużego trójkąta (przekroczy 3,64 proc.) to powstanie sygnał sprzedaży obligacji (wzrostu rentowności), który doprowadzi rentowność do poziomu 4,30 proc. Gdyby i ten poziom padł to nastąpi wybicie a 22. letniego kanału trendu spadkowego, a to zapowiadałoby wzrost rentowności do około 7 procent (kredyt hipoteczny 9-10 procent). Wniosek numer dwa: obserwujmy obligacje.
W piątek 4 grudnia kurs EUR/USD spadł, to fakt, ale jeszcze paniki zamykanie carry trade nie wywołał. Surowce zareagował niewielkimi spadkami cen (oprócz złota, gdzie pojawiła się gwiazda wieczorna, czyli sygnał sprzedaży). Wszyscy wiedzą, że kolejne dane nie muszą wcale być takie dobre. Wszyscy też czekają na reakcję na kolejne raporty ze sfery makro. Nie wiedzą, czy dobre dane rzeczywiście będą umacniały dolara. Nie wiedzą też, czy jeśli będą dobre i dolar będzie się umacniał to bardziej istotne będzie zamykanie carry trade, czy gra na wyższe zyski spółek. Zbyt dużo wątpliwości, żeby podejmować poważne decyzje. Stąd wniosek numer trzy: zachować spokój i obserwować reakcje na kolejne publikacje makro.
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
