Ta sekwencja zdarzeń jest nieprzypadkowa. W niedzielę Ursula von der Leyen zaakceptowała warunki Donalda Trumpa w sprawie ceł – warunki jednostronne, w ramach których USA narzucają 15-procentowe cło, a Unia nie reaguje. W poniedziałek niemiecki rząd wypuścił do mediów wstępny draft budżetu na 2026 r., w ramach którego planowany jest bardzo duży wzrost nakładów na inwestycje. Europejska maszyna eksportowa musi zamienić się w maszynę inwestycyjną, choć droga do tego nie jest prosta.
Wielu ekspertów lamentowało nad poddańczą postawą UE. Francuski ekonomista Olivier Blanchard napisał na X: „Stało się to, czego się obawiałem. Całkowicie nierówny ‘układ’ między USA a UE. Nie miej wątpliwości: asymetryczne cła na poziomie 15 proc. to porażka Unii Europejskiej”.
Ale z kolei wielu innych zauważało, że Unia nie specjalnie miała pole manewru. Z informacji podawanych przez Bloomberga wynikało, że na szybki układ naciskały Francja i Niemcy, obawiające się eskalacji napięcia, w ramach której ich pozycja byłaby bardzo słaba. Mujtaba Rahman, dyrektor w firmie doradczej Eurasia Group, napisał w reakcji na post Blancharda: „Na szczęście Olivier nie stoi na czele Komisji Europejskiej. Odwet wobec USA, biorąc pod uwagę geopolityczne słabości UE, byłby szaleństwem. To mogłoby oznaczać poświęcenie Ukrainy. Nawet jeśli ryzyko wynosiłoby 1 proc. - czy naprawdę warto?”.
Trzeba zaznaczyć, że na razie warunki układu są bardzo niejasne. Część produktów ma być wyłączona z ceł, ale nie do końca wiadomo, które dokładnie będą to pozycje. Unia Europejska zobowiązała się do ogromnych zakupów amerykańskiej energii, ale analitycy wskazują, że podawane wielkości przekraczają fizyczne możliwości handlu transatlantyckiego.
Ale te rozważania są tylko małym elementem szerszego obrazu strategicznego. Konflikt z USA w wielu wymiarach jest dla krajów europejskich sygnałem, że muszą wzmocnić swoją ekonomiczną i polityczną niezależność.
W wymiarze ekonomicznym oznacza to, że muszą w większym stopniu opierać się na popycie wewnętrznym niż na eksporcie. Od kryzysu finansowego w 2012 r. Unia jako całość stopniowo zwiększała nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących całego bloku, co oznacza, że oszczędności generowane w UE coraz bardziej przekraczały inwestycje realizowane w krajach członkowskich (saldo rachunku obrotów bieżących to różnica między stopą oszczędności i stopą inwestycji). To z kolei oznacza, że coraz większa część produkcji jest kierowana na sprzedaż zagraniczną, a nie akumulację wewnętrzną.
Spójrzmy na dane. Tylko od końca 2019 r., czyli momentu tuż przed wybuchem pandemii covidu, eksport krajów UE łącznie (poza blok) wzrósł o 12 proc. A inwestycje w krajach UE w tym czasie zmalały o 1,5 proc. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych ta relacja jest zupełnie odwrotna: eksport rośnie w słabym tempie, a inwestycje bardzo szybko. Tym samym Amerykanie generują popyt wewnętrzny, zaspokajany częściowo przez europejskich dostawców. Teraz chcą oni, by w większym stopniu ten popyt zaspokajali amerykańscy dostawcy. Wniosek dla Europy? Trzeba wzmocnić popyt wewnętrzny.
Ważną częścią wyższego popytu wewnętrznego w UE ma być pakiet inwestycyjny Niemiec. Zgodnie z draftem budżetowym wydatki inwestycyjne niemieckiego rządu w 2026 r. mają się zwiększyć nominalnie o prawie 70 proc. w stosunku do poziomu z 2024 r. (dane za agencją Reuters). Oczekiwanie na ten pakiet inwestycyjny to jeden z powodów, dla których amerykańskie cła nie przełożyły się na pogorszenie nastrojów w niemieckich firmach przemysłowych. Ostatnie badania instytutu Ifo pokazują, że indeks koniunktury o tej samej nazwie wzrósł siódmy miesiąc z rzędu. Subindeks oczekiwań w tym badaniu wyraźnie przekracza subindeks oceny sytuacji bieżącej, co jest charakterystyczne dla wczesnych faz cyklu ożywienia koniunktury.
Natomiast sam w sobie pakiet stymulacyjny Niemiec to może być za mało. Jego wartość to 130 mld EUR (za 2026 r.). Niedawno raport Mario Draghiego szacował, że luka inwestycyjna w Unii Europejskiej sięga 800 mld EUR rocznie. Luka inwestycyjna czyli różnica między tym ile UE inwestuje, a ile powinna inwestować dla utrzymania satysfakcjonującego tempa wzrostu PKB.
Przed krajami Unii duże wyzwanie, ale negocjacje handlowe z USA pokazują, że Unia najpierw musi wzmocnić się wewnętrznie zanim osiągnie większą siłę przebicia w relacjach z partnerem zza Atlantyku.
