B. prezes PZU Władysław Jamroży powiedział, że nie załatwiał żadnych spraw z b. dyrektorem departamentu spółek strategicznych Hubertem Kierkowskim. Zeznał, że z propozycją dokapitalizaowania przez PZU Stoczni Gdynia przyszedł do niego osobiście prezes grupy Stoczni Gdynia Janusz Szlanta. Podkreślił, że obietnicę objęcia prezesury w PZU SA po prywatyzacji złożył mu minister skarbu Emil Wąsacz.
Jamroży jest przesłuchiwany przez sejmową komisję śledczą ds zbadania prawidłowości prywatyzacji PZU.
Jamroży zeznał, że nigdy o Stoczni nie rozmawiał z Kierkowskim. Zarówno przed, jak i po pracy w ministerstwie skarbu, Kierkowski był członkiem władz Stoczni.
"Z ofertą (zainwestowania przez PZU w Stocznię - przyp. PAP) przyszedł pan Szlanta osobiście. Rozmawiał ze mną. Poprosiłem go, by ofertę przekazał do biura inwestycji finansowcyh" - powiedział.
Jerzy Czepułkowski (SLD) pytał, w jaki sposób dowiedział się, że zainwestowanie przez PZU w stocznię zagwarantuje Jamrożemu umieszczenie jego nazwiska w załączniku do umowy prywatyzacyjnej, jako osoby uzgodnionej na prezesa PZU SA.
"Kwestia stoczni nie ma nic wspólnego z moją obecnością w zarządzie PZU SA. To, że będę w zarządzie PZU SA obiecał mi pan minister Wąsacz. To jest zupełnie inny poziom niż poziom pana Huberta Kierkowskiego. Proszę mi wybaczyć, panie pośle, ale ja na poziomie pana Kierkowskiego nie załatwiałem żadnych spraw" - powiedział Jamroży.