Polski przemysł włókienniczy powoli wychodzi z zapaści. Niektóre zakłady już osiągnęły światowy poziom. Innych ciągle na to nie stać.
Lata 90. były pasmem porażek krajowego przemysłu lekkiego. Liczne próby restrukturyzacji państwowych przedsiębiorstw zakończyły się ich upadkiem, a branże odzieżowa i włókiennicza pod koniec ubiegłej dekady charakteryzowały się najwyższym poziomem bezrobocia spośród wszystkich gałęzi przemysłu. Dziś te firmy, które przetrwały ciężki okres, zaczynają odnosić sukcesy.
Trudności
Według ekspertów przedsiębiorstwa przemysłu lekkiego są obecnie w ponad 90 proc. sprywatyzowane i znajdują się na finiszu restrukturyzacji. Firmy nie utrzymują już nadmiernego zatrudnienia, a jednocześnie unowocześniają wyposażenie i dostosowują swój potencjał produkcyjny do potrzeb rynku.
Od połowy lat 90. do początku bieżącej dekady w polskim przemyśle lekkim występowało wiele niekorzystnych zjawisk. Przedsiębiorstwa były zadłużone, bo utraciły kontrakty z krajów należących do dawnej Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Malała liczba przedsiębiorstw, zatrudnienie, a przez dłuższy czas także przychody z działalności. W ślad za tym rosły zobowiązania i pogarszały się wskaźniki rentowności.
Najgorsze już jednak minęło. Po dwóch kwartałach 2004 r. przychody w przemyśle lekkim ogółem wyniosły 8,26 mld zł i były o 8,5 proc. wyższe niż w tym samym okresie roku 2003. Przychody netto ze sprzedaży osiągnęły poziom 6,62 mld zł — o ponad 9 proc. wyższy niż rok wcześniej. Rentowność wzrosła zaś z 4 do 7 proc.
Rozdrobnienie
Polski przemysł tekstylny jest bardzo rozproszony. Powyżej 20 osób zatrudnia tylko niewiele ponad tysiąc firm przemysłu lekkiego. Dość powiedzieć, że te największe mają nie więcej niż kilka procent udziałów w rynku. Tylko nieco ponad 2 proc. przedsiębiorstw (957 w końcu 2003 r.) zatrudnia ponad 49 osób. Zbankrutowały lub podzieliły się największe firmy, działające jeszcze do końca lat 80. XX wieku, spośród których kombinaty (konglomeraty, np. przędzalniano-tkackie) zatrudniały 5-10 tysięcy pracowników każdy. Przetrwały tylko nieliczne duże firmy, choć nadal różnie się im wiedzie. Ich miejsca zajęły nowe, o innej strategii rozwoju, a w ślad za nimi idą kolejne, działające w mniejszej skali, jednak dobrze prosperujące we własnych niszach rynkowych.
Przykłady udanych przedsięwzięć — zarówno obcych, jak i rodzimych — to w branży lekkiej nadal pojedyncze wyjątki. Polski przemysł lekki jako całość od dłuższego już czasu egzystuje na granicy opłacalności produkcji. Szczegółowe wyniki finansowe plasują go wśród branż rozwijających się najwolniej i borykających się z najpoważniejszymi kłopotami finansowymi.
Od ubiegłego roku podmioty z sektora przemysłu lekkiego mogą liczyć na dopłaty z budżetu państwa do oprocentowania kredytu z przeznaczeniem np. na zadania budowlano-montażowe związane z zakupem i modernizacją maszyn i urządzeń. Na dopłaty można oczekiwać także przy kredytach przeznaczanych na zmiany strukturalno-organizacyjne.
Polski przemysł lekki, niegdyś jeden z filarów handlu zagranicznego, od kilku lat przeżywa kryzys. Przyczyniły się do tego m.in. tani import odzieży z Dalekiego Wschodu, konkurencja w postaci importu odzieży używanej oraz stosunkowo wysoki kurs euro. Druga połowa zeszłego roku przyniosła co prawda niewielkie, ale zauważalne ożywienie w wymianie handlowej z zagranicą. Wzrost obrotów towarowych sprawił, że wartość naszego eksportu wyrobów przemysłu lekkiego wzrosła o blisko 14 proc. i osiągnęła poziom 3,31 mld USD, przy imporcie wynoszącym 4,22 mld USD (wzrost o blisko 13 proc.). Największy, prawie 50-proc. udział w eksporcie miały materiały i wyroby włókiennicze.
Sukcesy
Na początku 2005 r. doszło do przejęcia największej firmy z branży włókienniczej — Elany z Torunia, której obroty osiągały poziom wyższy niż 900 mln zł. Spółka działająca od 1959 r. weszła w skład grupy kapitałowej notowanej na warszawskiej giełdzie spółki Boryszew z Sochaczewa.
Bardzo prężnie działa zatrudniająca ponad 700 osób Przędzalnia Zawiercie. Obecnie jest to największy producent przędz bawełnianych w Polsce. Spółka konsekwentnie realizuje politykę modernizacji parku maszynowego i dlatego obecnie dysponuje najnowocześniejszymi technologiami.
Dynamicznie rozwija się firma Andropol z Andrychowa, która intensyfikuje działania rozwojowe i inwestycyjne, dzięki czemu szybko pnie się w górę w czołówce firm z branży włókienniczej. Wśród producentów przędz bawełnianych doskonale radzi sobie również Polonteks z Częstochowy, który oferuje szeroki asortyment produkcji, wykorzystując nowoczesne technologie.
Wśród producentów przemysłu jedwabniczego prym wiedzie giełdowy Wistil, który jednak w ubiegłym roku zanotował obniżkę wartości sprzedaży.
Konkurencja
Produkcja włókien, tekstyliów i odzieży staje się domeną krajów rozwijających się. Przesądzają o tym względy formalne i ekonomiczne — to one, ze względu na relatywnie niskie koszty robocizny, osiągają przewagę konkurencyjną w tak bardzo pracochłonnych i stosunkowo mało kapitałochłonnych gałęziach przemysłu. Na kolejnych konferencjach Światowej Organizacji Handlu (WTO) przyjęto rozwiązania o liberalizacji obrotu wyrobami przemysłu lekkiego. W szczególności skutki tzw. Porozumienia Tekstylnego WTO z 1995 r. zaczęły w pełni obowiązywać z początkiem 2005 r. Efektem tych zjawisk jest stały wzrost udziału krajów rozwijających się w światowej produkcji i eksporcie wyrobów włókienniczych i odzieżowych oraz stopniowy spadek znaczenia tej produkcji w krajach wysoko gospodarczo rozwiniętych. Niestety, dotyczy to także Polski.
Jeśli uwzględni się zmiany w geograficznej strukturze produkcji, a zwłaszcza handlu wyrobami włókienniczymi i tekstyliami w ciągu ostatnich kilkunastu lat, to z łatwością można zauważyć bardzo wyraźną tendencję do przesuwania się głównych strumieni obrotów tymi produktami. O ile bowiem jeszcze w 1990 r. udział krajów Unii Europejskiej w światowym eksporcie odzieży wynosił 37,7 proc., o tyle w 2002 r. spadł on do 23 proc.
Polski przemysł odzieżowy i włókienniczy jest konkurencyjny wobec większości krajów rozszerzonej Unii Europejskiej. Dzieje się tak za sprawą średnich kosztów pracy w tej branży, które są w Polsce niższe niż w innych państwach, oraz relatywnie wysokiego budżetu czasu przepracowanego w ciągu roku (im większa liczba godzin przepracowanych, tym mniej wolnych dni od pracy). Konkurencyjność przejawia się zatem w oferowaniu zbliżonej jakości produktu po niższej cenie. Z kolei w porównaniu z „najtańszymi” krajami azjatyckimi polski przemysł tekstylny w takich zestawieniach nie jest konkurencyjny cenowo. Koszty pracy w Polsce są 11 razy wyższe niż w Bangladeszu, a 7 razy wyższe niż w Chinach.
Andrzej Osiński, branch research coordinator Dun & Bradstreet Poland