Wraz z rosnącą liczbą wymogów związanych z ochroną środowiska rośnie też ryzyko tzw. ucieczki emisji CO2 (ang. carbon leakage). Przepisy unijne oznaczają wzrost kosztów dla lokalnych producentów, więc chcąc uniknąć opłat, niektórzy przenoszą produkcję do państw o mniej restrykcyjnych wymogach. Realnym efektem regulacji nie jest więc redukcja emisji, lecz przeniesienie jej do innych regionów lub zastępowanie unijnych produktów importowanymi z państw, które nie pobierają opłat.
Certyfikaty dla importerów
Komisja Europejska (KE), chcąc efektywnie redukować emisję dwutlenku węgla, proponuje wprowadzenie Carbon Border Adjustment Mechanism (CBAM), czyli podatku węglowego od importowanych towarów. Jego celem jest ,,wprowadzenie sprawiedliwych cen za dwutlenek węgla emitowany podczas produkcji, co ma stanowić impuls dla państwa spoza UE do stosowania rozwiązań bardziej przyjaznych dla środowiska” — czytamy na stronie KE.
Na pierwszy ogień pójdą towary z branż, w których problem ucieczki emisji jest najbardziej prawdopodobny. Są to branże związane m.in. z produkcją cementu, stali, aluminium, nawozów i elektryczności. Przepisy mają wejść w życie od 2026 r.
Co to oznacza w praktyce dla importerów? Zanim ich produkty zostaną dopuszczone na unijny rynek, będą musieli zakupić certyfikaty, których cena będzie pochodną średnich cen uprawnień do emisji na aukcjach. Ponadto do 31 maja producenci będą zobowiązani do zadeklarowania ilości towarów, które zamierzają wprowadzić w danym roku, oraz wartości związanych z nimi emisji. Jeśli importer udowodni, że opłata emisyjna została uiszczona na etapie produkcji, może zostać zwolniony z tego obowiązku.
Polska może zyskać
Przedstawiciele przemysłu liczą, że wprowadzenie podatku węglowego od importowanych produktów wpłynie pozytywnie na konkurencyjność unijnych producentów.
— Europejski przemysł ponosi gigantyczne koszty związane z koniecznością dostosowania się do ambitnych celów unijnej polityki klimatycznej. Dostawcy spoza UE, nie ponosząc tych kosztów, są w uprzywilejowanej pozycji. Wprowadzenie prostego i uczciwego mechanizmu, który wyrówna szanse wszystkich graczy, jest sprawiedliwym rozwiązaniem — mówi Andrzej Michalski-Stępkowski, prezes Stowarzyszenia Stal Nierdzewna.

Podkreśla jednak, że dyskusja nad propozycją KE będzie odbywać się w czasie, gdy sytuacja na rynku surowców jest nadzwyczajna, trudno zatem przewidzieć, jak przepisy wpłyną na branżę.
— Rynek jest niebywale rozgrzany, ceny wszystkich surowców, w tym stali, gwałtownie wzrosły, a popyt od wielu miesięcy utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Dostawcy z Azji, którzy obecnie nie są objęci opłatą emisyjną, wcale się nie palą do zdobywania naszego rynku, bo koncentrują się na pokryciu popytu u siebie. Zakładając, że sytuacja w końcu się unormuje, unijni producenci będą musieli stawiać czoła konkurencji ze Wschodu. Przepisy, nad którymi pracuje Bruksela, mogą wówczas okazać korzystne dla lokalnego przemysłu — mówi Andrzej Michalski-Stępkowski.
Krzysztof Zoła, wiceprezes Cognoru, podziela zdanie, że zmiany są dobrą informacją dla branży. Nowe przepisy będą jednak istotnie wpływały na poziom cen w UE.
– Mechanizm pozwoli częściowo zniwelować istniejące dysproporcje w warunkach konkurencyjności między unijnymi i poza unijnymi producentami. Warto zaznaczyć, że nierówności nie zostaną całkowicie wyrównane, ponieważ unijni producenci ponoszą koszty w stosunku do całej produkcji, a importerzy jedynie do tej części, którą przeznaczą na eksport - mówi Krzysztof Zoła.
Wojciech Konecki, prezes Ogólnopolskiego Związku Producentów AGD APPLiA, uważa, że przepisy mogą wywołać zmiany w łańcuchach dostaw, na czym zyskają unijni producenci.
— Polska może być o krok przed konkurencją spoza UE, ponieważ nasze fabryki są zlokalizowane blisko najważniejszych rynków, np. niemieckiego. Dzięki temu koszty transportu, a tym samym podatku od emisji CO2, będą niższe — mówi prezes APPLiA.
Aby ten warunek został spełniony, opłaty muszą być naliczane w uczciwy sposób.
— Bardzo ważnym aspektem będzie skuteczny nadzór rynku i kontrolowanie, aby podatek dotyczył nie tylko komponentów, ale także wyrobów gotowych — tłumaczy Wojciech Konecki.
Producenci AGD skarżą się także na konkurencję ze strony dużych internetowych platform sprzedaży.
– Mamy poważne wątpliwości, czy platformy przestrzegają przepisów środowiskowych. Opłaty ponoszone są przez podmiot, który wprowadza produkt na rynek. Pytanie, kto jest wprowadzającym? Klient czy platforma sprzedażowa? Ta kwestia wymaga doprecyzowania, ponieważ może stanowić mechanizm omijania opłat. Komisja powinna się tym zająć — dodaje Wojciech Konecki.