Kot dla psa i złota maska Zorro

Ewa Tyszko
opublikowano: 2022-02-04 14:50

W sierpniu 2021 r. Marzena Kaźmierczak rzuciła pracę w korporacji i postawiła wszystko na jedną kartę – za oszczędności otworzyła w centrum Łodzi sklep z rękodziełem, wokół którego powoli buduje się społeczność miłośników tworzenia prac własnymi rękoma. Miłe szydełko działa od listopada, a jego właścicielka nie włącza już rano trybu drzemki w telefonie i… nie chce jej się wracać z pracy do domu.

Marzena Kaźmierczak nie kryje, że urodziła się w biednej rodzinie. Na szydełku nauczyła się robić, mając pięć lat, później opanowała też druty.

Wydziergane kieszonkowe

Na drutach i szydełkiem:
Na drutach i szydełkiem:
Wzorów jest tyle, że poważnie się obawiam, czy życia mi nie braknie, by poznać te, na których mi zależy. Dziś skończyłam jeden, już zastanawiam się nad kolejnym i zanotowałam sobie następny, którego chcę się nauczyć – żartuje Marzena Kaźmierczak, właścicielka Miłego szydełka.
K.Jarczewski

– Jako nastolatka wielokrotnie spotykałam się z pełnym zdziwienia pytaniem: – skąd masz pieniądze na takie ubrania, a ja po otrzymaniu stypendium biegłam do sklepu, kupowałam włóczkę i przez weekend dziergałam sweter. Ładne ciuchy budziły uznanie koleżanek i zaowocowały zamówieniami. To były moje pierwsze zarobione pieniądze – wspomina właścicielka Miłego szydełka.

Teraz sklepy są pełne akcesoriów dla hobbystów – najróżniejszych włóczek, dodatków, narzędzi, zaś internet to kopalnia inspiracji i podpowiedzi.

– Jestem w kilku grupach na Facebooku skupiających takie osoby jak ja i widzę, że to choroba i uzależnienie. Nawet do fryzjera chodzę z szydełkiem. Przecież teraz, gdy rozmawiamy zaledwie kilka minut, już nie mam co z rękami zrobić, a co dopiero podczas trzygodzinnego zabiegu – śmieje się rękodzielniczka.

Jest absolwentką Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej. Pracowała jako menedżer grupy w branży ubezpieczeniowej, w końcu jednak dojrzała do realizacji marzenia: odeszła z firmy, by założyć własną pracownię i sklep. W Miłym szydełku 70 proc. asortymentu to jej prace, reszta pochodzi od innych łódzkich rękodzielniczek, dla których to forma biznesowego wsparcia.

– Wybrałam panie, które wykonują piękne rzeczy na wysokim poziomie – makramowe anioły, torebki, szydełkowe tuniki i kamizelki. Nawiązałyśmy stałą współpracę na podstawie umowy komisu, albo kupna sprzedaży – mówi Marzena Kaźmierczak.

Zaskoczenia

Twórcza społeczność:
Twórcza społeczność:
Właścicielka Miłego szydełka pragnie, by to miejsce stało się czymś więcej niż tylko sklepem – postanowiła organizować warsztaty szydełkowe. Jest szansa na spore zainteresowanie nauką dziergania, bo robótki ręczne od kilku lat świętują renesans.
K.Jarczewski

W internecie nie brakuje projektów toreb czy figurek, które można zrobić na drutach lub szydełkiem. Przy dzierganiu takich przedmiotów przydatny jest zmysł techniczny.

– Wzorów jest tyle, że poważnie się obawiam, czy życia mi nie braknie, by poznać te, na których mi zależy. Dziś skończyłam jeden, już zastanawiam się nad kolejnym i zanotowałam sobie następny, którego chcę się nauczyć – żartuje rękodzielniczka.

Na półkach sklepu stoją kaktusy igielniki, piętrzą się serwetki, zakładki do książek, na wieszakach wiszą swetry, torebki – m.in. tulipany, kultowy wzór. Przychodzą też klienci zamawiający konkretne projekty.

– Był pan, któremu zależało na złotej masce Zorro na prezent – zaskakujące i wymagające zamówienie. Klient narysował wzór i wybrał kolory, to było wyzwanie, bo sama byłam ciekawa, czy potrafię to zrobić – przyznaje Marzena Kaźmierczak.

Kolejny klient zamówił kota… dla psa.

– To znaczy szydełkową zabawkę – musiała być trwała, bez drucików czy plastikowych elementów, które pies mógłby połknąć – wylicza twórczyni.

To jedyne wyroby, które określa mianem zabawek, bo te dla dzieci wymagałaby specjalnych certyfikatów. Dlatego różowy miś jest stałym rezydentem fotela w Miłym szydełku i raczej nie zmieni domu, choć wciąż pojawiają się pytania o niego.

– Dodatkowy problem, gdy tworzę taką postać – daję jej uszy, uśmiech i oczy, którymi na mnie spogląda – jest taki, że trudno mi nawet pomyśleć o cenie. Przecież w każdym wyrobie rzemieślniczym jest cząstka duszy twórcy, jak to wycenić… To chyba najtrudniejsza część tej pracy – wyznaje założycielka Miłego szydełka.

Cena rękodzieła

Wybór:
Wybór:
Na półkach sklepu Miłe szydełko stoją figurki, m.in. kaktusy igielniki, piętrzą się serwetki, czapki, zakładki do książek, na wieszakach wiszą swetry i torebki.
Krzysztof Jarczewski

Umiejętność wyceny własnej pracy jest częstym problemem przywoływanym przez artystów rękodzielników.

– Kiedyś starałam się oszacować czas powstawania kwadratowego elementu tworzonego na szydełku. Okazało się, że to ponad 30 minut. Jeśli na torebkę składa się 15 elementów, czysta matematyka daje wynik około ośmiu godzin pracy bez przerwy, plus wykończenie, zszycie, dopieszczenie. Gdyby to przemnożyć nawet przez minimalną kwotę za godzinę pracy, poznajemy cenę, którą powinnam podać za torebkę. Proponuję realną na rynku, czyli połowę tego – twierdzi rękodzielniczka.

Marzena Kaźmierczak szacuje, że jeśli zdecyduje się w przyszłości na sprzedaż za granicę, może tam liczyć na dwa, trzy razy wyższe ceny niż w Polsce.

– Przyznaję jednak, że klienci liczą się z cenami za pracę, bo z moich obserwacji wynika, że do sklepu nie wchodzą osoby, których nie stać na zakup. Ci, którzy zdecydują się wejść, nie są zaskoczeni cenami – uważa przedsiębiorczyni.

Ulubieniec:
Ulubieniec:
Wśród mnóstwa kolorowych figurek z włóczki wyróżnia się spory różowy miś rezydujący na fotelu w Miłym szydełku. Raczej nie zmieni domu, choć wciąż pojawiają się pytania o niego.
Krzysztof Jarczewski

Jedną z pierwszych osób, które weszły do sklepu, dwa dni po otwarciu, była może siedmioletnia dziewczynka.

– Gdy po obejrzeniu wszystkiego zapytała: – ile mam dać pieniążków, żeby nauczyła mnie pani robić na szydełku?, postanowiłam organizować warsztaty szydełkowe. Już mamy za sobą warsztaty dla dzieci, w przyszłości ruszymy z działaniami dla dorosłych. Chcę, żeby to było coś więcej niż sklep, niech się tu zbuduje społeczność twórcza – opowiada ze wzruszeniem artystka.

Jest na to duża szansa, bo ręczne robótki od kilku lat świętują renesans. Po druty czy szydełko sięgają również dziewczyny, które na Instagramie chwalą się zdjęciami ubrań dla niemowląt czy przytulanek. Wiele osób dziergających na drutach czy szydełku uważa, że prace ręczne dają terapeutyczne poczucie spokoju w coraz szybszym świecie. Do tego kontakty społeczne pomagają zachować zdrowie. Rękodzielnicy, szukając nowych wzorów w internecie, nawiązują znajomości, dyskutują, chwalą się robótkami, wymieniają pomysłami, dołączają do lokalnych grup twórczych.

– Robiąc na drutach, potrafiłam patrzeć drugim okiem na film, jednak szydełko wymaga liczenia i nie wybacza braku skupienia, bo błędny ścieg trzeba spruć. Uważam, że to działanie, które może być terapią dla osób z nerwicą, ćwiczy pamięć, uspokaja, daje możliwość stworzenia czegoś namacalnego, co długo przetrwa, a jako prezent może dać radość komuś bliskiemu – podsumowuje Marzena Kaźmierczak.