W hali nawet zimniej niż na zewnątrz, ale atmosfera gorąca, nie tylko dlatego, że zmęczone, ale i szczęśliwe po treningu konie tarzają się w piasku, parując nie gorzej od wywaru na rosół. Piotr Reisch w kowbojskim kapeluszu, luźnych dżinsach i butach z ostrogami dosiada dziarską 6-letnią klacz. Rusza galopem z końca hali, w pędzie wygląda trochę jak szeryf, goniący małomiasteczkowego złoczyńcę. Tu jednak nie o efekty filmowe chodzi, lecz o efekty techniczne. Reisch w sekundę zmienia pozycję w siodle, wydaje z siebie przeciągłe „łooooł!” i rozpędzony koń hamuje w wyjątkowy sposób. To sliding stop, widowiskowy element jazdy w stylu western w konkurencji reining. Polega na zatrzymaniu konia w galopie w taki sposób, by opuścił swój masywny zad i zaczął się ślizgać na tylnych nogach, rozbryzgując piasek spod kopyt.

— Dobry sliding stop może mieć nawet z 10 metrów długości poślizgu — tłumaczy Piotr Reisch, oprowadzając po EZ Ranch pod Warszawą, którego jest współwłaścicielem. Pokazując stajnie, areały, niemal czterdziestkę rasowych koni i ubłoconego SUV-a, odpowiada na pytanie, które gdzieś w domyśle padło. — Tak, to jest moje Kino Polska — kwituje.
Małe traktorki
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Piotr Reisch był Panem Prezesem, szefem i udziałowcem giełdowego Kina Polska, tworzącego kanały filmowe na potrzeby płatnej telewizji. Spółka zarabiała krocie i inwestorzy doceniali jej walory. Reisch, menedżer z bogatą przeszłością (m.in. kierowca taksówki w Nowym Jorku, szef tamtejszej edycji „Super Expressu”, ale i absolwent MBA na nowojorskim City University), nie zamierzał jednak zawsze siedzieć w złotym siodle. Sprzedał część akcji Kino Polska, zarobione w ten sposób kilka milionów złotych zainwestował w jedną z dwóch największych swoich pasji — konie do jazdy westernowej, czyli tzw. quartery.
— American Quarter Horse to obecnie najliczniejsza rasa koni na świecie — ponad 4 mln zwierząt. Ich hodowlą od ponad 300 lat zajmują się Amerykanie. To mają być konie użytkowe, do pracy na ranczu, zatem wytrzymałe, szybkie, ale bardzo posłuszne, zwrotne, stabilne, lubiące wysiłek. Takie małe traktorki lub większa wersja psa pasterskiego — opisuje Piotr Reisch. W stadninie nieopodal Nadarzyna pod Warszawą jest kilka naprawdę wysoko notowanych koni, których wartość liczy się w co najmniej dziesiątkach tysięcy euro. Dobry quarter, którego nazwa wzięła się od konnych wyścigów na 1/4 mili, umie — niczym sterowany joystickiem — korzystać ze swych mocnych mięśni i łagodnego usposobienia.
— Jazda tymi końmi to ma być luz, frajda, przyjemność, a nie pokaz mody i stylu. Siodła są wygodniejsze, jeździec ma mieć wolne ręce i swobodę kierowania koniem za pomocą delikatnych ruchów ciałem — opisuje Piotr Reisch, którego w EZ Ranch wspiera dwóch czołowych trenerów w Polsce: Ewelina Zoń i Tomasz Turkowski.
Chabety nie żal
Przy rasowych dumnych arabach quartery są masywniejsze, bardziej krępe, toporne w budowie. Jednak trzy wieki selekcji zrobiły swoje — dobry jeździec może w sekundę zamienić swojego konia w wirujące wokół własnej osi stworzenie i manewrować nim podczas jazdy tyłem z wdziękiem i lekkością mistrza kierownicy. Co na to Polacy? Coraz częściej doceniają ten kowbojski styl jazdy, w weekendy parking rancza pęka w szwach. Biznes zarabia na siebie, podobnie jak mniejszy ośrodek pod Piasecznem, gdzie Piotr Reisch nieopodal swego domu również trzyma stadko koni, głównie kucyków.
— Konie to duża część mojego życia, jako młodziak jeździłem w każde wakacje chabetami odpiętymi od wozu — wujek był leśniczym. Po trzydziestce skakałem, w końcu siadł mi kręgosłup. I kiedy pierwszy raz usiadłem w westernowym siodle, to wiedziałem, że już nie wrócę do innych koni. To było jak przesiadka do mercedesa — twierdzi Piotr Reisch i przeprasza, bo trening goni, a potem czeka wcale nie życie rentiera, tylko kolejna pasja: tym razem filmowa, podlana gęstym sosem absurdu.
Bracia, ekipa, sum
Spinka Film Studio to wylęgarnia animowanego humoru, wytwórnia filmowa, którą od dekady finansuje Piotr Reisch. Tu też pojawiają się pierwsze zyski, choć przez lata przedsiębiorca traktował Spinkę raczej jako odskocznię od codzienności.
— Wierzę, że absurdem można rozruszać społeczeństwo. I z tym przekonaniem eksperymentujemy z różnymi formami animacji — deklaruje były akcjonariusz i współtwórca Kina Polska. Tu znów na scenę wkracza koń. Konkretnie — Koń Rafał, animowana postać, w pewnych kręgach uchodząca za kultową. Tomasz Bagiński, czołowy światowy animator i rysownik, przyznał kiedyś, że jeśli chce się odmóżdżyć, to receptę ma jedną: ogląda krótkie filmiki z niesfornym i nieraz rozbrajająco bezpośrednim nieparzystokopytnym. Tę animację Spinki podobnie jak kilka innych utrzymanych w surrealistycznym klimacie napędza Bartosz Walaszek, połowa muzycznego duetu Braci Figo Fagot.
— Bartek eksploduje humorem, pomysłami, energią. Pamięta pan „Suma tak zwanego olimpijczyka” lub „Dżudo Honor 7”? To świetne fabuły. Jednak teraz na tapecie są trzy inne sprawy. Jedna to serial animowany „Blok Ekipa”, który pomnożył nasze przychody na YouTube. Do tego przymierzam się do zrealizowania pewnego bardzo ciekawego scenariusza, w sam raz do kina. No i jeszcze poważniejsza sprawa, czyli serial „Tymek i Mistrz”, na który dostaliśmy dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. To będzie animacja na bardzo wysokim poziomie — opowiada Piotr Reisch. „Tymek i Mistrz” mają zaistnieć nie tylko jako bohaterowie serialu, ale też m.in. komiksów i gier na smartfony. Projekt realizować mają topowi spece od komercyjnej animacji, produkcja jednego odcinka serialu ma kosztować 0,4 mln zł. Zyski? — Będą — rzuca tylko Piotr Reisch i rusza galopem. &