„Yes, we can” — tak swoim przykładem mówią ci Polacy, którzy udowodnili, że na styku wyobraźni, kultury i innowacji można wypracować efektywny model biznesowy. I — jak twierdzą — nie traktują siebie w kategorii wyjątków, lecz przedstawicieli samoistnie rosnącego trendu w rodzimej gospodarce.
— Polska Agencja Kosmiczna — brzmi komicznie, co nie? — mówi dr Grzegorz Brona, którego Creotech jest obecnie jednym z liderów w rozwiązaniach dla branży kosmicznej w Europie. Śmieje się, ale głównie dlatego, że każdego dnia inżynierom w Creotechu udaje się rozwikłać kolejny pozaziemski problem. Już nie przejmują się pytającymi, czy aby nie mają do czynienia z szaleńcami. W cztery lata spółka urosła pięciokrotnie, na przyszły rok zapowiada 100 mln zł przychodów.
— Na początku wszystkiego stało marzenie, wyobrażenie. Napisałem scenariusz w 2012 r. Zakładał, że do 2020 r. Creotech będzie integrował satelity w Europie. To było coś niemieszczącego się ludziom w głowach. A my, choć topiąc się uczyliśmy się pływać, to już teraz wiemy, że w 2020 r. marzenie stanie się faktem. Mamy polski kosmos, rozwiązujemy tu, nad Wisłą, problemy, o których nikt wcześniej nie pomyślał — mówi Grzegorz Brona, budując kolejne marzenia oparte także na tym, że strumień publicznych dotacji na technologie kosmiczne ma płynąć coraz żwawiej.
Szkoła Muska i Voelkela
— Zwykliśmy branżę kreatywną wiązać jedynie z filmem czy reklamą, a nie z twardym biznesem. Jednak jest tu wyraźna ciągłość. Jeśli jako naród mamy zdolność generowania marzeń i przekonywania ludzi stąpających twardo po ziemi, że te marzenia są ważne, to budujemy glebę pod postacią kalibru Elona Muska czy Steve’a Jobsa. Musimy kreować ludzi, którzy zmieniają świat, bo wierzą, że jest to możliwe. Wyrwanie z okowów normalności jest nam potrzebne. Czasem trzeba zaufać oraz sfinansować wariatów. Kraj bez wizji umiera — uważa Tomasz Bagiński, animator, reżyser i rysownik, dla którego hasło „kulturotech” to chleb powszedni.
Sam często doświadcza tego, że dla inwestorów ryzyko w sektorze innowacji wspartych elementem kreatywnym bywa zbyt duże. Wolą inwestować w bezpieczniejsze przystanie, dlatego tak istotna jest długofalowa rola państwa w całym procesie.
Piotr Voelkel, jeden z najbogatszych Polaków, twórca grupy meblarskiej VOX, mówi wprost: kreatywność w biznesie stanowi o jego smaku i wcale nie przekreśla marzeń o wielkich zyskach. Najnowsze pomysły poznańskiego przedsiębiorcy to np. Concordia Design — centrum innowacji, designu i kreatywności, mieszczące się w XIX-wiecznym budynku dawnej drukarni. Tak wykluwają się idee, jeszcze niedawno nie do pomyślenia w branży meblarskiej.
— Bo kto powiedział, że meble z Polski to jedynie dostawy do wielkich sieci handlowych? Lub że ma to być nudna przemysłówka, w której największą zagwozdką będzie codzienne śrubowanie wydajności i cięcie kosztów, dokonywane małymi nożyczkami? Kto też postanowił, że system szkolnictwa — od podstawówki aż po studia — musi iść utartym torem? — mówi Piotr Voelkel, który w pędzie do rozwoju kulturotechu założył nawet własną sieć szkół.
Kapitał Wiedźmina
„Yes, we can” mogą śmiało powiedzieć Polacy parający się produkcją gier. Spółki mające po kilka milionów złotych zysków rocznie potrafią mieć kapitalizację na poziomie 150-300 mln zł. Inwestorzy kochają nie tylko pieszczochów z CD Projektu, ale też 11 bit studios czy Bloober Team.
— Ludzie pracują u nas dlatego, że mogą robić innowacje nie tylko dla samej funkcji innowacji i funtów rosnących na koncie w londyńskim banku. Jako naród mamy bogatą historię, mamy zdolność prowadzenia narracji. Same technologie nie wystarczą do bycia najlepszym w czymś na świecie. Dlatego tak ważne jest dla nas to, że jako krakowska firma właśnie w tym mieście osadzamy klimat naszych gier. Zagraniczni gracze, przesyceni klimatami Nowego Jorku czy Los Angeles, doceniają to podwójnie — podkreśla Piotr Babieno, prezes i współtwórca Bloober Team.
Adam Kiciński, prezes CD Projektu, uważa, że branża gier w Polsce rozwija się wzorcowo. Styk kreatywności i słupków Excela wydaje u nas nadzwyczajne owoce. — Nie ma racjonalnych przesłanek za twierdzeniem, że to jedynie chwilowe zjawisko. Mamy taki kapitał twórczy, że jest on naszym dobrem na długie lata, a będziemy jeszcze lepsi w segmencie gier, uczymy się całkiem szybko — twierdzi Adam Kiciński.
Soczewka mądrości
Gdy Marcin Beme chodził od inwestora do inwestora ze swoim pomysłem na Audiotekę, potykał się o zamożnych ludzi pukających się w głowę. No bo jak w biznesplanie wycenić szanse na to, że ktoś będzie gotów zapłacić 30-40 zł za plik z kultową powieścią Stanisława Lema, czytaną głosem Krystyny Czubówny? Więcej — już od pierwszych prezentacji na slajdach puszczał potencjalnym inwestorom hasło: „We’re culture oriented company”.
— Bez kultury i wyobraźni innowacja potrafi zionąć pustką. Optyka kulturotechu precyzuje soczewkę, wytycza kierunek. To może być trwały wyróżnik Polski. Już teraz ludzie pracują ze mną, bo mówią, że nie chcą robić głupich rzeczy za duże pieniądze — twierdzi Marcin Beme, którego Audioteka po ośmiu latach istnienia wyceniana jest przez inwestorów na ponad 100 mln zł. Jan Stasz, jeden z założycieli Showroomu, sprzedającego ubrania i dodatki polskich projektantów (inwestorem strategicznym została tu nie tak dawno Burda), uważa, że nawet w niedocenianej modzie da się napisać historię po nowemu. I nie chodzi bynajmniej o giełdowego Próchnika, opierającego stylistykę i marketing na symbolice z czasów II RP, lecz o… dres.
— RISK made in Warsaw nadało nową definicję szaremu dresowi. Cargo by Owee wojskową cordurę wysyła w świat w postaci modnych toreb, Beltbag tworzy je z pasówsamochodowych, a UEG szyje ubrania z przypominającego papier tyveku. Co charakterystyczne, te innowacje mają większe wzięcie za granicą niż w Polsce — podkreśla Jan Stasz.
Heros słowiański
— To jest nie lada zaskoczenie, ale też dowód na to, że kreatywnie dołączamy do najlepszych — mówi Tomasz Czudowski, szef marketingu YouTube’a w regionie, prezentując najpopularniejsze reklamy z YouTube’a w Europie i Polsce. W obu zestawieniach rządzi Allegro, którego świąteczna reklama podbiła gust internautów na kontynencie. W Polsce cztery odcinki krótkometrażowych „Legend polskich” (realizowanych przez giełdowy Platige Image na zlecenie Allegro) przyciągnęły łącznie ponad 15 mln widzów w internecie. Logo sponsora pojawia się jedynie przed i po filmem i po nim.
— Sukces pierwszego odcinka przebił nasze oczekiwania. Postanowiliśmy potraktować naszych widzów jak ludzi inteligentnych i wiedzieliśmy, że w dzisiejszym świecie marki i produkty muszą nieść ze sobą historię, wzbudzać emocje, a nie tylko oferować najniższe ceny. Ponadto obserwujemy, że widzowie mają głód polskości w dobrej formie i jakości. Przy czym słowiańscy bohaterowie to archetyp równie uniwersalny, jak wymyślone postacie Marvela, podbijające światową kinematografię — mówi Anna Iller, menedżer ds. treści brandowanych w Allegro.
Według informacji „PB”, po wydanych milionach na „Legendy polskie” Allegro chce iść za ciosem i na serio rozważa sfinansowanie pełnometrażowego filmu w klimacie słowiańskich herosów. W całości wymyślonego i produkowanego nad Wisłą, przeznaczonego dla globalnego widza. Że to brzmi szaleńczo-komicznie? Nie w biało- -czerwonych głowach, w których wyobraźnia styka się z biznesem.